Archiwum październik 2004, strona 1


Moje prywatne piekiełko...
Autor: linka-1
05 października 2004, 22:17

Boże, ratuj... Przeżyłam małe załamanie nerwowe, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie jestem gotowa do studiowania i uczenia się przez cały dzień 5 razy w tygodniu... Słowa kobiety, która prowadzi z nami nauki pomocnicze, które uświadomiły nam, że wybraliśmy sobie kierunek łączący w sobie dwie specjalizacje nie okrawające żadnej z nich, mogły załamać każdego. Jednym słowem jesteśmy grupą eksperymentalną i sprawdzają na nas, czy pogodzenie tego jest w ogóle możliwe. Nasz program przewiduje dokładnie tyle samo godzin polskiego co tych, którzy wybrali kierunek wyłącznie z samym polskim i niemieckiego tyle, ile miałaby normalnie grupa skupiająca się całkowicie na niemieckim. Coś czuję, że nie dam sobie rady i że nie wyrobię z tym wszystkim. Poza tym ja nawet nie jestem przekonana do tego, żeby w przyszłości zostać nauczycielką! Ratunku, gdzie ja się pchałam!!

Przeżyłam dzisiaj ten niesamowicie ciężki dzień, chociaż na ostatnich godzinach zajęć mało brakowało, a wyszłabym z siebie. Mój mózg przestał funkcjonować tak, jak powinien, a ja nie mogłam usiedzieć na miejscu. To jednak straszne męczarnie... A facet od praktycznej znajomości języka niemieckiego w ogóle nie ma wyobraźni. Zajęliśmy się na koniec tak absurdalnym tekstem, że nikt nie miał szans, żeby zrozumieć zawarte w nim słownictwo.

Początkowo jakoś nam szło – wstawialiśmy coś na wyczucie, czasem się udawało, a czasem nie. Ale pod koniec język się plątał, a umysł odmawiał posłuszeństwa. A on jakby wszystkiego było mało kazał nam tłumaczyć te zakręcone struktury... Rury, wsporniki, zawalanie się torów kolejowych, przejść i licho wie czego jeszcze... Litości! Na co nam coś takiego? Przecież to się w ogóle mija z celem!

Jutro czeka mnie siedzenie jeszcze o godzinę dłużej na uczelni i naprawdę nie wiem, jak ja to zniosę... Pocieszająca jest jedynie perspektywa spotkania się po zajęciach z moim Aniołkiem.

Tylko że jeżeli nie padnę na nos, to będzie cud. Właśnie okazuje się, że na moim i wszystkich pobliskich osiedlach doszło do jakiejś awarii, na skutek której pozbawiono nas wody – nie tylko ciepłej, ale także zimnej... Paranoja! Usunąć ją mają do godziny  4... A ja nie potrafię się położyć spać, jeśli się nie umyję! Za jakie grzechy spotyka mnie coś takiego?!

Normalnie wstawałabym o 6... Teraz, jeżeli w ogóle zasnę (pewnie po prostu padnę ze zmęczenia), będę musiała wstać przynajmniej 40 minut wcześniej. A jutro muszę przeżyć niemalże 8 godzin na uczelni... To graniczy z cudem...

Czy ja znalazłam się w piekle :P?

 

Wygląda na to, że nie będę teraz mogła prowadzić regularnie swojego bloga... Zwyczajnie nie będę miała na to czasu, siły i chęci. Nie mam także pojęcia, kiedy uda mi się zajrzeć do Was...

Proszę Was o zrozumienie... Nie jest to bowiem moja wola, ale konieczność.

Muszę wybrać między spotkaniami z moim Kochaniem od czasu do czasu, a obecnością tutaj.

I w takim przypadku zdecyduję się na to pierwsze.

Jestem po prostu wściekła, że tak to wszystko wygląda...

Paradoksalnie studia (przynajmniej jak na razie) odbierają mi całą radość życia i poczucie jego sensu. Muszę zrezygnować z tego, co najbardziej lubię i zapomnieć o drobnych przyjemnościach... Nie jest łatwo się z tym pogodzić.

Ile wytrwam? To się okaże...

Niestety wygląda to tak, że z uczelni wracam zmęczona i marzę tylko o tym, żeby się położyć. Może w czwartki i piątki będzie lepiej... Nie wiem.

Zdaję sobie sprawę, jaki pesymizm bije z tej notki. Ale póki co naprawdę nie mam powodów do radości.

Całe szczęście, że mam Sebastiana, bo gdyby nie on, po prostu bym się poddała.

Jednak nie mogę oddalić od siebie obawy, że te moje studia zaszkodzą naszemu związkowi.

Nie będę mogła poświęcić Sebastianowi tyle czasu i uwagi, ile bym chciała i ile on ode mnie oczekuje... Żebyśmy tylko nie zaczęli się od siebie oddalać, bo tego nie przeżyję.

 

Trzymajcie się, kochani... Życzę Wam powodzenia we wszelkich przedsięwzięciach, których się podejmiecie i wszystkiego najlepszego.

Do usłyszenia w lepszych czasach...

 

1 października...
Autor: linka-1
03 października 2004, 16:11