Wspomnień czar... ?


Autor: linka-1
02 marca 2004, 23:09

Czy ktoś mógłby zatrzymać uciekający czas? Dochodzę do wniosku, że jak tak dalej pójdzie, to ja za nim nie nadążę... I tak zostaję powoli w tyle. Powinnam zrobić tyle rzeczy, a nie robię prawie nic... Ech... Co z tego, że zniknęłam z GG, skoro niewiele to zmieniło. Co prawda nie spędzam już tyle czasu przed komputerem, ale myślami i tak ciągle przebywam gdzie indziej... Daleko od codziennych obowiązków i zwyczajnych spraw. Zdałam sobie ostatnio sprawę, że coraz częściej wracam do tego, co minęło... Wspominam osoby, z którymi kiedyś prowadziłam wielogodzinne rozmowy na GG, spotkania, szaleństwa i zabawy... Teraz nie mam na to wszystko czasu i jakoś cały czas nie mogę się z tym pogodzić. Marzę o wakacjach... Wtedy będę mogła zapomnieć o wszystkich codziennych i szkolnych obowiązkach, znikać z domu, włóczyć się po mieście, spotykać z ludźmi... Brakuje mi tego wszystkiego. Tej niezwykłej atmosfery i świadomości, że mogę całkiem bezkarnie leniuchować, nie narażając się na wyrzuty sumienia i krytykę ze strony innych. Nie mogę otrząsnąć się z tych wszystkich myśli i wspomnień... Nigdy nie potrafiłam żyć tylko teraźniejszością, bo wspomnienia są częścią mnie samej. Nie mogłabym się ich wyrzec i z nich zrezygnować... Ale tym samym spokoju nie dają mi obrazy z przeszłości... Zwłaszcza teraz, kiedy staje mi przed oczami wszystko to, co utraciłam wraz z perspektywą zbliżającego się egzaminu dojrzałości... Egzaminu, na który nie jestem odpowiednio przygotowana... Na który nie mogę się przygotować, bo moje myśli zaprzątają sprawy, które nie pozwalają mi się skupić i które odciągają mnie od nauki... Klasowe ognisko, niezapomniane zachody słońca na kładce za wrocławskim ZOO, wypady do klubów, letnie wieczory spędzane w towarzystwie osób, które tak wiele dla mnie znaczą... Chorwacja... Boże, jak bardzo pragnęłabym znaleźć się teraz na jednym z tych przepięknych wybrzeży... Spojrzeć na morze, słyszeć jego szum i oddychać jego zapachem... Tak bardzo brakuje mi tej wolności...

No ale dosyć tego... Jeżeli zacznę się rozczulać i wyliczać wszystko, z czego musiałam przynajmniej chwilowo zrezygnować, na pewno nie będzie mi łatwiej... Muszę się zmobilizować i zabrać do roboty... Nie wiem, dlaczego przychodzi mi to z takim trudem... Stałam się leniwa do granic możliwości i nie potrafię tego zwalczyć... Ale nie mam wyboru. I tylko nie wiem, jak mam się skupić na nauce, jeżeli przeszkadzają mi w tym albo moje nieokiełznane myśli, albo rozmaite zbiegi okoliczności lub dolegliwości. Już po raz trzeci próbuję naprawdę porządnie opanować II wojnę światową na sprawdzian z historii (który cały czas jest przesuwany), a nadal mi to nie wychodzi. Kiedy już twardo postanowiłam sobie, że nauczę się tego w końcu, tak fatalnie się poczułam i dostałam takich boleści, że wyglądałam i czułam się, jakbym umierała... Chyba naprawdę powinnam udać się w końcu do lekarza... Tylko, że jak zawsze w moim przypadku, kończy się na stwierdzeniu faktu i planowaniu... A konsekwencje długo nie każą na siebie czekać... Ech, po ostatniej akcji w kościele, kiedy prawie zemdlałam i siedziałam blada jak trup, a później nie mogłam się ruszyć z bólu i wymiotowałam pod tym Bożym przybytkiem, nie pokażę się tam chyba przez miesiąc. Nie wiem, co by się ze mną wtedy stało, gdyby nie było ze mną mojej mamy... Pewnie próbując zachować pozory „normalności” i udając, że nie dzieje się nic złego, doprowadziłabym się do jeszcze gorszego stanu. Prawdopodobnie musiałby mnie ktoś zbierać z podłogi, a wymiotować zaczęłabym w kościele, bo nie zdążyłabym w porę wyjść. Już nawet nie chcę myśleć o tym, w jaki sposób dotarłabym wtedy do domu... Chyba na wpół żywa i to po dobrych kilku godzinach... Mam nadzieję, że już nigdy więcej się to nie powtórzy, bo nie chciałabym przeżywać tego na nowo... I tak wystarczają mi moje nagminne bóle brzucha... Czasami wydaje mi się, że ten ból mnie wykończy...

Jakby wszystkiego było mało, jest jeszcze moje Słoneczko... Słoneczko, dzięki któremu jestem co prawda bardzo szczęśliwa, ale przez które już zupełnie nie udaje mi się skupić na nauce. Potrafię wziąć książkę do ręki, czytać ją i zdać sobie w pewnym momencie sprawę, że nie mam pojęcia, co przed chwilą przeczytałam... Bo zamiast nowych wiadomości, mam w głowie słowa i gesty mojego Kotka... Wszystkie wspólnie spędzone chwile, przeprowadzone rozmowy itd....

I tak sobie myślę, że być może czasami lepiej by było, gdybyśmy nie posiadali wspomnień. Bo najgorzej, kiedy człowiek nie potrafi żyć teraźniejszością i się do niej przystosować, ponieważ ciągle wraca myślami do tego, co minęło... Co przeminęło i być może już nigdy nie powróci... A nie tak powinno być. Owszem, można zachować pewne wspomnienia, ale nie można nimi żyć... To mi co prawda nie grozi, ale jeżeli coś nie ulegnie zmianie, to bardzo czarno widzę swoją przyszłość... Bo niestety nie da się zdawać matury ze swoich wspomnień :P. Tak więc kochanie... znikaj z moich myśli ;). Będzie mi wtedy o wiele łatwiej :D, z resztą jakoś sama się uporam :].

05 marca 2004
Twoje słowa, Adrianku, podniosły mnie na duchu :). Rozumiem, że masz mało czasu i wcale nie wymagam Od Ciebie, żebyś komentował to, co napiszę. Cieszy mnie sama świadomość, że tu zaglądasz... Że o mnie cały czas pamiętasz :). I pocieszające jest to, że inni także mają podobnie... Że nie tylko mi jest trudno pozbierać myśli i skupić się na nauce :D. Ale wierzę bardzo mocno w to, że damy radę... A już Ty, Adrianku z pewnością :). Wszyscy przez to przebrniemy i wyjdziemy zwycięsko z tej "potyczki" :). Hmm... masz trochę racji, kochanie, ale nie mogę się z tym zgodzić do końca. Tęsknota swoją drogą, nostalgia swoją... Wiesz, ja naprawdę się staram i chęci także mi nie brakuje. Ale oczywiście pełnia skupienia jest możliwa do osiągnięcia. Tylko że najpierw trzeba odstawić na boczny tor to wszystko, co jest tak bardzo dla nas ważne i co nas rozprasza... I to mi się w końcu UDA :D. Ech... Twoje słowa spowodowały, że szeroki uśmiech pojawił się na mojej twar
04 marca 2004
wiesz co kochanie... :)))... gdybyś słoneczko naprawdę tak solidnie chciała się uczyć... to nic by Ci nie przeszkadzało... no bo teraz zrobiła się z tego taka wymówka... przykrywająca lenistwo :)... nie łączmy tęsknoty z nauką :)... a tak koteczku co do tego drugiego... nie mogę się doczekać kiedy moje oczka znów Cię zobaczą... a moje uszka usłyszą Twój głos... a moje ciało poczuje ciepło Twojego ciała... a mój umysł nic nie potrzebuje bo zajęty jest myślami o Tobie :)... -=Buszmen=-
Adrian
03 marca 2004
Twoi znajomi na pewno o tobie nie pozapominają, a przynajmniej niektórzy z nich będą zawsze o tobie pamiętać :) Choć jestem na Twoim blogu częstym gościem, bardzo rzadko się dopisuję. A to z powodu który jest ci tak doskonale znany - maturka coraz bliżej i czasu coraz mniej. Ale jak tu się uczyc, kiedy głowa wciąż pełna jest mażeń, wspomnień, jak poskładać wiecznie rozbiegane i goniące gdzieś myśli... Oj doskonale cię rozumiem, nasza sytacja jest prawie identyczna... Ale myślę, że damy radę :) Jak mogłobybyć inaczej? :)
Kumcia
03 marca 2004
czas wszystko zmienia..Uh moj komentarz jest najkrotszy!:P
03 marca 2004
Hmm... Kochanie, ja nie nazwałam Cię wspomnieniem, więc skąd ten protest :)? Ale jeżeli przestałabym myśleć o Tobie codziennie niemal bez przerwy, na pewno nauka łatwiej by mi szła i byłoby widać jakieś jej efekty :D. A tak co? Pustka w głowie i brak książkowej wiedzy :>. A ta jest jednak niezbędna, żeby nie dostawać ataku paniki na myśl o maturze :D. Wiesz, Shelby... Ja kiedyś nie wyobrażałabym sobie życia bez GG, bo mój kontakt z wieloma osobami niestety także ograniczany jest do rozmaitych rozmów prowadzonych za pomocą wymysłów nowoczesnej techniki. Ale... jakiś czas temu i tak w zasadzie rozmawiałam tylko z jedną osobą... A w końcu postanowiłam do czasu matury pozbawić się tej możliwości i przyjemności. Moi rodzice "pomogli" mi w podjęciu takiej decyzji. I to chyba lepiej... Bo tak nadal spędzałabym całe dnie przed szklanym ekranem... Jakoś na GG zawsze znajdywałąm czas, a na naukę już niekoniecznie. Byłam już na tyle uzależniona, że na pierwszym miejs
Shelby
03 marca 2004
Widzę, że jesteśmy obecnie w podobnej sytuacj. Leń wlazł do tylka i jakoś tak mu tam wygodnie, że wyleźć nie chce. Ja nie potrafię zrezygnować z netu za cholere, bo tu znajduje ujscie wszystkim emocją i zrozumienie. Tu mam kontakt z wiekszoscia znajomych, ktorzy na moje nieszczescie rozsypani sa po calej Polsce czy też świecie. To wlasnie wspolne wspomnienia, trzymają nas razem i sprawiają, że tak usilnie szukamy ze sobą jakiegoś kontaktu , chocby za posrednictwem tego malego okienka gg, bo generalnie na spotkania czasu juz nie ma, matura wielkimi krokami sie zbliza, wiec siedzimy w domu, nie odwiedzajac siebie , a w oczach rodziny stwarzamy obraz pozornie zapracowanych solidnych uczniow, tymczasem za drzwiami naszych pokoi zamiast naotwieranych ksiazek i zeszytow, pootwierane strony netowe i rozmowy gg ;) Osobiscie nauke odkladam do poźnych godzin nocnych, gdyz w dzien nie potrafie sobie odmowic tej przyjemnosci siedzenie w wirtualnym swiecie-sama czuje sie z tym paskudnie, ale niestety
03 marca 2004
hmmmmmmmmmmm czemu mam znikać... przecież nie jestem wspomnieniem ??? ;))... nie należę do przeszłości tylko do teraźniejszości i przyszłości-->zapytaj oto moją mamę :D... rozumiem to jako drobne przejęzyczenie... wypadek przy pracy... no albo poprostu byłaś myślami gdzie indziej kochanie kiedy to pisałaś :))... ohhh Ty moje słoneczko... tęsknie bardzo i już niemogę się doczekać kiedy się zobaczymy... pouczę Cię też histori :)))... -=Buszmen=-

Dodaj komentarz