Wspomnienia z imprezy :P


Autor: linka-1
25 września 2004, 15:11

Umówiłam się w piątek na wypad do klubu z moimi kumpelkami. Miałyśmy się spotkać przed Liverpoolem. W autobusie jak zwykle stanęłam na samym końcu. Naprzeciwko mnie, na pierwszym siedzeniu skierowanym w moją stronę, siedział sobie skejt. Zaobserwowałam z rozbawieniem, że obrzucił mnie przeciągłym spojrzeniem od stóp do głów, zatrzymując wzrok odrobinę dłużej na moich butach – czyli oczywiście glanach :D. Autobus ruszył, a on co jakiś czas na mnie spoglądał, aż musiałam się ugryźć w język, żeby się nie roześmiać. W pewnym momencie, kiedy na niego spojrzałam okazało się, że patrzymy sobie prosto w oczy :>. Mój wzrok nie wyrażał żadnych emocji, pozostałam niewzruszona nawet wtedy, kiedy chłopak się do mnie uśmiechnął. Nie powiem, żeby jego zainteresowanie moją osobą mi przeszkadzało :>. Kiedyś miałam wielką słabość do skejtów :D. Trzy przystanki dalej od mojego domu kierowca zamknął drzwi tak szybko, że kogoś przytrzasnął. Ludzie zaczęłi krzyczeć, więc kierowca otworzył drzwi, ale błyskawicznie znowu zamknął. Nie wiem, czy coś się mu zepsuło czy jak, w każdym razie staliśmy dłuższą chwilę, a drzwi cały czas otwierały się i zamykały. Kiedy w końcu ruszyliśmy, do kogoś zadzwoniła komórka... Miała tak śmieszny dzwonek, że musiałam się ponownie ugryźć w język, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Widziałam, że ów skejt uśmiechał się pod nosem. I nagle ponownie zadzwoniła czyjaś komórka, która miała dzwonek jeszcze dziwaczniejszy i zabawniejszy i gryzienie się w język nie pomogło. Odwróciłam się do okna i zaczęłam trząść się ze śmiechu. Co gorsza nie potrafiłam się opanować i przestać. Skejt też się śmiał pełną gębą ;) i popatrzył na mnie „porozumiewawczo”. Zarżałam ponownie :>. Jazda upłynęła w bardzo przyjemnej atmosferze :]. Ten chłopak wysiadał razem z kolegą przystanek przede mną i byłam ciekawa, czy się obejrzy :>. Jak myślicie, zrobił to :D?

 

Kiedy dotarłam z Izą i Anetą pod klub, okazało się, że dopiero go otwierają. Poczekałyśmy więc chwilkę i zaczęłyśmy kombinować, co zrobimy z kurtkami, bo nie chciałyśmy płacić za szatnię. Ja miałam tylko swoją torebkę, Aneta plecaczek, a Iza torbę przewieszaną przez ramię. Weszłyśmy na schody prowadzące do sklepu znajdującego się obok i, schowane przed wzrokiem ludzi, zaczęłyśmy upychać kurtki do torby i plecaka. Iza włożyła swoją kurtkę i uznałam, że na mój płaszcz nie ma już w nim miejsca... Ale ona zaczęła go upychać i ugniatać, żeby torba nie wyglądała tak pękato. Przypomniałam sobie, że torby i plecaki też każą zostawiać w szatni i stwierdziłam, że w razie czego Iza powie, że to jej torebka... Zatrzęsłam się ze śmiechu, a Aneta dodała, że wyjaśni, że nosi w niej wszystko, co się da. Śmiałyśmy się przy tym w głos tak, że pewnie było nas słychać nawet w klubie :P. I nagle... Aneta szepnęła, że ktoś idzie. Okazało się, że była to para, która także stała przed klubem. Zawyłam, bo musieli nas wziąć za kretynki :>. Moje kumpele mi zawtórowały, a oni obejrzeli się na nas zdziwieni. I wtedy któraś z dziewczyn wypaliła z tekstem, że może oni też idą ukryć gdzieś kurtki... Wtedy zaczęłam niemal płakać ze śmiechu... Ale najlepsze było dopiero przed nami :D.

W końcu pewnym krokiem wmaszerowałyśmy do klubu. Ja zasłaniałam Izę od boku, żeby nie było widać torby. Aneta zawahała się stając przy stanowisku ochroniarza i przywitała się z nim, na co on kazał nam pokazać dowody :>. Dobrze, że zapobiegawczo Iza dała swój portfel Anecie, bo ze swojej torby w życiu by go nie wygrzebała :D. Kiedy zadowolone chowałyśmy dowody ochroniarz zażyczył sobie sprawdzić nasze torby, by zobaczyć, czy czegoś nie wnosimy :D. Nie, panie ochroniarzu... Nic takiego poza trzema kurtkami :]. I wtedy się zaczęło... Odwróciłyśmy się tyłem i zaniosłyśmy śmiechem. Nic dziwnego, że tak wypchane plecaki zwróciły uwagę ochroniarza. Z każdą chwilą nasz śmiech stawał się głośniejszy i gwałtowniejszy. Wydusiłam z siebie, że w mojej torebce nie ma nic poza masą chusteczek higienicznych (bo jestem przeziębiona) i koleś dał mi spokój. Ale spanikowana Iza nie wiedziała, co zrobić z kurtkami :D. Zaproponowała, żebyśmy wyszły i poczekały na zewnątrz na Magdę i Kasię. W końcu wyjęła mój płaszcz i podała mi za plecami, po czym oddała torbę do rewizji. Kiedy wróciła, podałam jej mój płaszcz, żeby ponownie go włożyła, ale drań rozwinął się i był zbyt wielki. Trzymałam go w ręku, starając się złożyć w mały kwadracik i zaczęłam się zwijać ze śmiechu... Po chwili dałyśmy radę jakoś go upchnąć. A facet kazał Anecie pozbyć się reszty wody mineralnej, którą miała. Nie wiedząc, co z nią zrobić, Aneta zaczęła pić, ale upiła tylko trzy łyczki i zapytała, czy któraś z nas nie ma ochoty, bo ona już nie może. Nie chciałyśmy. Cały czas zaśmiewając się, poradziłam Anecie, żeby ją wywaliła i tak też zrobiła. Ochroniarz obserwował nas ze zdziwieniem i zapytał, co brałyśmy. A co my na to? Oczywiście ryknęłyśmy jeszcze głośniej (o ile to w ogóle możliwe :D).

W końcu zaczęłyśmy się zastanawiać, przy jakim stoliku usiąść i stwierdziłyśmy zgodnie z Anetą, że takiego wstydu jeszcze się nigdy nie najadłyśmy. Zaklinałyśmy, że nigdy więcej nie pokażemy się w Poolu i nawet zastanawiałyśmy się, czy nie wyjść, ale odrzuciłyśmy ten pomysł. I szybko nam przeszło, bo za tydzień chcemy się tam wybrać ponownie :>. Nie moja wina, że po prostu lubimy ten klub :). 2 minutki później Iza udała się z Anetą do toalety, a ja usadziłam się przy stoliku. Ale coś mi nie pasowało. Przyjrzałam się ławce i dostrzegłam dziwne pręty, które niejako tworzyły na niej trzy oddzielone siedzenia. Uznałam, że będą się nam one wpijały w tyłek. Przy pozostałych ławkach nie było czegoś takiego, więc zawyrokowałam, że musimy się przesiąść. I wtedy do stolika wróciły moje kumpele. Podzieliłam się z nimi moimi spostrzeżeniami i wstałam. I wtedy one spojrzały na siebie i na mnie i wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem. Wszystko stało się jasne... Okazało się, że usiadłam na złożonym oparciu ławki :D. Nie mogłyśmy się uspokoić. Całe szczęście, że klub był jeszcze wtedy pusty, nie licząc jednego metala, który jednakże nie zwracał uwagi na nic, co działo się dookoła niego :>.

Stwierdziłam, że ten ochroniarz musiał pomyśleć, że czegoś się naćpałyśmy i oczywiście ryknęłyśmy śmiechem. Facet widocznie nie może uwierzyć, że można się tak zachowywać zupełnie na trzeźwo, normalnie :). A z nami tak właśnie bywa...

I nagle Aneta ryknęła i pyta, czy możemy sobie wyobrazić mnie pod wpływem narkotyków.

Uznała, że skoro ja się śmieję tak w całkiem normalnym stanie, to gdybym miała odlot zagłuszyłabym pewnie muzykę i w całym klubie byłoby słychać tylko i wyłącznie mój śmiech :D. Kto wie, czy nie ma racji :>. W każdym razie nigdy się o tym nie przekonamy, bo jestem wielką przeciwniczką narkotyków. A Aneta ciągnęła dalej i pytała, czy wyobrażamy sobie, co by było, gdybym musiała się tłumaczyć ze swojego zachowania i udowodnić, że nic nie brałam. Zgodnie stwierdziłyśmy, że nie potrafimy sobie tego wyobrazić :>. W każdym razie na cały klub zagrzmiał nasz śmiech, aż zaczęłam się obawiać, że zaraz przyjdzie ochroniarz i nas wyrzuci, bo naprawdę pomyśli, że znajdujemy się pod wpływem środków odurzających :P.

Po jakimś czasie zdołałyśmy się w końcu uspokoić, ale niestety kiedy nagle zamiast muzyki rozbrzmiał jakiś dziwny huk i grzmot, który nas wystraszył (Aneta nawet podskoczyła na krześle) i okazało się, że coś im nawaliło, znowu wybuchnęła salwa naszego śmiechu. W międzyczasie zaczęło przybywać ludzi. Kiedy zobaczyłyśmy, że każdy wchodzi sobie normalnie z kurtką i nikt nie każe im zostawiać jej w szatni, niemalże eksplodowałyśmy. Dziewczyny, które siedziały przy stoliku obok kilkakrotnie się odwracały i patrzyły na nas zdziwione :D. No cóż, jeżeli ktoś nas nie zna, faktycznie może go dziwić nasze zachowanie. Nagle Iza wyciągnęła rękę i sięgnęła po płaszcz, który wisiał na oparciu krzesła od sąsiedniego stolika i powiedziała, że trzeba by go stamtąd zabrać, bo sądziła, że jest mój. Na to jednak zaoponowała jego właścicielka, a ja myślałam, że po prostu się uduszę.

Później Iza powiedziała, że widziała chłopaka, który chodził z nami do szkoły, a kiedy próbowała go opisać, strasznie namieszała. Nie wiedziałyśmy już, czy na ciemne czy jasne i proste czy kręcone włosy. Niemal w tym samym momencie ów człowiek podszedł do naszego stolika, bo nas rozpoznał. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby przewidzieć, jaka była nasza reakcja :>. Pogadałyśmy z nim chwilkę, po czym wrócił do swoich znajomych. Jeszcze kilkakrotnie przysiadał się do naszego stolika i raz próbował mnie nawet wyciągnąć na parkiet, ale się nie dałam. Obawiałam się, że jego zainteresowanie jest większe, niż być powinno, a ja przecież jestem zajęta :>. Kiedy Adrian siedział jeszcze razem z nami coś nas cholernie rozbawiło, chociaż nie pamiętam już co takiego i zaczęłyśmy się skręcać ze śmiechu. I po raz drugi tego wieczoru usłyszałyśmy to samo pytanie – co brałyśmy :D.

A w Izę wstąpił już chyba sam diabeł ;), bo co napotkała nasze spojrzenie, na nowo prychała śmiechem, a my rzecz jasna razem z nią. Wolę nie wiedzieć, co sobie o nas pomyślał Adrian :>. Pewnie rozejdzie się wśród starych znajomych ze szkoły pogłoska, jakie to my niby nietrzeźwe byłyśmy :>.

Ledwo skończyłam pić piwo, poczułam potrzebę skorzystania z toalety. Często słyszę, że mam mocną głowę i jest to prawda, ale pęcherz wręcz przeciwnie :D. Kiedy popiłyśmy jeszcze trochę, chodziłam do toalety raz za razem :P.

W końcu towarzyszyłam także Magdzie, która postanowiła się wygłupiać i udawać nie wiadomo jak zalaną. Dostosowałam się do niej i zaczęłyśmy gadać z ociąganiem, a ona oparła się o drzwi. Chciała przetrzymać tego kogoś, kto w toalecie w tamtej chwili przebywał, ale na szczęście zmieniła zdanie... Bo co się okazało? Że siedziała tam koleżanka Sebastiana, Iwona :D. Mam nadzieję, że wiele z tego wszystkiego nie usłyszała :D.

Piwo, jeden drink (Biała Mary), drugi (Krwawa Mary) i trzeci (jakiś dziwny :P), znowu piwo, piwo, piwo... A po to wszystko za każdym razem chodziła Aneta. W końcu stwierdziła, że ona więcej nie idzie do baru, bo kiedy kupowała trzeciego z kolei drinka dziwili się, że ona jeszcze trzyma się na nogach :D.

 

Ogólnie muzyka tym razem niespecjalnie mi się podobała. Chyba trafiłyśmy na jakiś wieczór z Depeche Mode, bo ciągle puszczali ich kawałki, a ja akurat niespecjalnie przepadam za tym zespołem. Jednak kilka razy wyszłam na parkiet z Magdą lub Kasią.

Aneta i Iza zmyły się stosunkowo szybko. A ja postanowiłam wykorzystać fakt, że moi rodzice są daleko od domu i posiedzieć dłużej.

Ostatecznie wyszłyśmy z klubu wcześnie (po 1), bo uznałyśmy, że nie ma sensu dłużej siedzieć, skoro muzyka jest jaka jest i żadnej z nas specjalnie nie odpowiada.  

Zaskoczeniem było dla mnie to, że w pewnym momencie puścili na życzenie „Jej czarne oczy” i „Dragostea din tei”, a na parkiecie zaroiło się od metali :). Podoba mi się to, że potrafią się oni bawić przy różnej muzyce :). Zresztą była to naprawę miła odmiana :).

Magda zamierzała spać u Kasi, więc dziewczyny odprowadziły mnie na przystanek. Szkoda tylko, że pomyliły mi się autobusy :P. Zapomniałam zupełnie, że muszę wracać nocnym 243, a nie dziennym 122 i okazało się, że z przystanku na który dotarłyśmy, ten pierwszy niestety nie odjeżdża. Tym sposobem miałam godzinę do następnego i Magda zaproponowała, żebyśmy wstąpiły na momencik do Szuflady. Przynajmniej tam było ciepło :P.

Usiadłyśmy sobie opatulone w kurtki i zaczęło się nam robić trochę gorąco. Wyglądałyśmy z Kasią zgoła odmiennie od innych, biorąc pod uwagę nasz ciemny strój i glany na nogach, jednak nikt nie zwracał na to uwagi :). Puścili jakiś całkiem sympatyczny (zgoła nie metalowy :>) utworek i Magda chciała wyjść na parkiet (w końcu to jej żywioł :)). Spojrzałyśmy z Kasią na siebie i zgodziłyśmy się. Tak, jak stałyśmy – w kurtkach, z torebkami na ramieniu, wyszłyśmy na parkiet i zaczęłyśmy szaleć. Ludzie patrzyli na nas z zaciekawieniem, ale bez niechęci, a nawet wręcz przeciwnie :). Chyba byli trochę zaskoczeni, że potrafimy się bawić przy takiej muzyce :). Było bardzo sympatycznie, a stopniowo do naszego kółeczka przyłączało się coraz więcej osób, w tym pewien chłopak, który wyglądał na skejta :D.

Czy mi się tylko wydaje, czy coś ich ciągnie do dziewczyn podobnych do nas : >?

Nie wiem czemu wydawało mi się zawsze, że metale są uprzedzeni do skejtów, a oni do metali, ale na szczęście nie jest to regułą :). Uważam, że każdy ma prawo słuchać tego, czego chce i nie powinno być to wyznacznikiem osądu o danej osobie. Bo czyż można mówić o gorszej i lepszej muzyce? Wszystko zależy od gustu i własnych upodobań i jest to ocena jak najbardziej subiektywna.

Po kilkunastu minutach opuściłyśmy progi Szuflady.

Wracając zahaczyłyśmy o sklep monopolowy, żeby kupić coś do picia (dla jasności wodę :)), bo odezwało się w nas pragnienie. Zaczepiło nas tam trzech chłopaków, którzy podążyli za nami na przystanek. Oczywiście tam znowu do nas podeszli i zagadnęli... Rozmowa z nimi była kretyńska, ale przynajmniej zabawna. Zaśmiewałyśmy się do łez i przynajmniej czas oczekiwania na autobus tak się nam nie dłużył. Kasia z Magdą zamierzały przejechać tylko 2 przystanki, ale przede mną była długa droga, dlatego kiedy zaczęli wsiadać za nami, odłączyłam się od nich i wmieszałam w tłum :>. Nie miałam ochoty na ich dłuższe towarzystwo :P.

Około 2 znalazłam się w domu... Oczywiście jak zwykle się wykąpałam (u mnie to jest standard – nie ważne czy wracam zmęczona o 2, 3, 4 czy piątej i tak muszę się wykąpać i umyć głowę :>. Inaczej nie położę się spać :)), a nawet zrobiłam pranie :D.

Jedyna wada przebywania w klubie – zawsze nawdycham się dymu papierosowego, którym zresztą przesiąka całe ubranie. Nienawidzę tego, ale nie powstrzymuje mnie to od bywania w nim raz na jakiś czas :].

Ogólnie wieczór zaliczam do bardzo udanych ze względu na towarzystwo :). Mam nadzieję, że za tydzień będzie jeszcze lepiej.

Dawno nie śmiałam się tyle, co w trakcie tego jednego wieczoru :).

 

PS’ Napisałam to dla siebie, żeby zachowało się w mojej pamięci :), a że przy okazji może się stać nową notką, tym lepiej :>.

PS’2 Mam problemy z wirusami, które znowu opanowały mojego kompa i klawiaturą...

Kiedy uda się nad tym zapanować i wszystko wróci do normy, obiecuję odwiedzić w końcu Wasze blogi :). A póki co pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w szkole / na uczelni :).

 

26 września 2004
bardzo mnie rozbawilas. Szczegolnie moment jak twoja kolezanka zaczela pic ta wode mineralna :) Wieczor wam uplynal bardzo wesolo, i dobrze, bo przeciez smiech to zdrowie :) A teraz zabieram sie za czytanie kolejnej notki :)
25 września 2004
Hehe, lubie takie notki, są takie wesołe:D
25 września 2004
ze śmiechem mam tak samo .. ale to zależy od towarzystwa .. praktycznie nie ma lekcji i przerwy zebyśmy się nie śmiały .. i dużo osób też nam zadaje pytanie \'co brałyście albo co piłyście\' hehe .. 3maj się :*
shelby-lane
25 września 2004
ja przez swoje rzenie to bym uslyszala od swojego lubego \' dziolcha nie rob wstydu\' :> a takich wspomnien sama dla siebie to mozesz tu pisac w nieskonczonosc bez tlumaczenia sie :> milo sie czyta
Książę
25 września 2004
Wieczór pełen wrażeń... fajnie :) Pozdrawiam serdecznie.
aquila
25 września 2004
uuuuuuuuh, ale sie naczytalam.nie powiem, wieczor byl przebojowy. Az mozna pozazdroscic. Juz nie pamietam kiedy sie tak bawilam. wirusy??? to jest poprostu masakra. ostatnioo chcialam zainstalowac Pande i znowu prawie system mi padl.... prawie sie poplakalam ze zlosci. a prawda jest jedna - Interenet juz od jakiegos czasu nie radzi sobie z wirusami. jeszcze troche to bedzie jeden wielki wirus!!!!!!!! 3maj sie i czekamy na ciebie
25 września 2004
ja wręcz przeciwnie... piwa nie cierpie... coś innego.... baaarrdzo ;D Nie liczy się miejsce, ważne jest towarzystwo :) przeczytałam całą notkę ;D
25 września 2004
moja mila nie mamczasu zbyt dzis na czytanie ale jak juz weszłąm to cos pisze a wyjasnienie u mnie na blogu:) Pozdrawiam buziaki

Dodaj komentarz