Szybkie tempo życia


Autor: linka-1 | Kategorie: Nowy rozdział życia 
Tagi: szczęście   zmęczenie  
30 września 2010, 22:18

Mija dzień za dniem, tak szybko i niepostrzeżenie. Przeraża mnie obecne tempo życia. Dalekie dojazdy i długie powroty w straszliwych korkach zabierają mi kolejne cenne godziny mojego życia. Właściwie ciągle czuję się zmęczona. Odkąd zaczął się rok szkolny ani razu się nie wyspałam. Dlaczego nie mogę spać jak każdy normalny człowiek? Ciągłe przebudzenia, problemy z ponownym zaśnięciem i dodatkowo budzenie się na godzinę przed czasem, kiedy muszę wstać… To wszystko powoduje, że nie potrafię długo wysiedzieć i wcześnie się kładę, a przez to jeszcze silniej odczuwam, że dzień jest stanowczo za krótki.

 

Czuję się szczęśliwa. Praca dostarcza mi sporo satysfakcji, choć nie ukrywam, że bywa ciężko. Coś w tym jest, że nauczyciel toczy ciągłą walkę z uczniami, zwłaszcza jeśli mówimy o gimnazjalistach, z różnych powodów. Człowiek chce dla nich dobrze, ale oni tego nie rozumieją. Czy jednak zamieniłabym pracę w szkole na cokolwiek innego? Nie. To właśnie w tym się spełniam. Wciąż wiele się muszę nauczyć, ale to też jest zaletą, a nie wadą.

 

Najistotniejsze jest przede wszystkim to, że wspaniale mi się układa z narzeczonym. Tak dobrze się rozumiemy i dogadujemy… Choć minęły ponad cztery lata, nie ma mowy o żadnym znudzeniu, zmęczeniu sobą, rutynie czy kryzysie… Niekiedy odnoszę wrażenie, że jest nawet coraz lepiej, coraz cudowniej. Ta pewność, spokój, poczucie bezpieczeństwa i szczęścia… Bywają ciężkie chwile, zwłaszcza ze względu na chorobę mojej siostry, ale to uczucie mnie uskrzydla. Nie pozwala się załamać, dodaje otuchy, nadziei i przede wszystkim sił. Tylko czasem ogarnia mnie przemożny lęk. Obawa, że może stać się coś nieprzewidzianego, coś złego. Prześladuje mnie dźwięk wyjących syren karetek pogotowia. Codziennie dochodzi do tak wielu wypadków… Ale przecież nie można się tym zadręczać, wiem. Po prostu czasami nie mogę przestać o tym myśleć.

 

Zadziwiające, jak często jedna drobna rzecz, spontaniczny i bezinteresowny gest drugiego człowieka potrafi poprawić humor. W przeciągu tego miesiąca trzykrotnie przydarzyła mi się taka niespodzianka. Zaczęło się od zagadnięcia na przystanku przez elegancko ubranego, młodego mężczyznę, który zapytał, czy pewien autobus już odjechał, a później wynajdował wciąż nowe preteksty do rozmowy. Na koniec się pożegnał i życzył mi miłego dnia. Choć byłam bardzo zmęczona, przestałam to tak mocno odczuwać i od razu poprawił mi się humor. Pan, który handluje jakimiś warzywami w miejscu, które mijam idąc czasami do piekarni, życzył mi smacznego, kiedy przechodziłam obok niego z bułką w ręce. A na spacerze z narzeczonym i jego psem zatrzymał mnie nieco niedbale ubrany starszy mężczyzna i wręczył mi zerwaną z krzaka białą różyczkę, mówiąc, że ładnie pachnie. Całkowicie zaskakujące sytuacje, które jednak przekonują mnie o tym, że ludzie jeszcze potrafią być dla siebie mili, nawet w stosunku do całkowicie obcych osób. To pocieszająca, podnosząca na duchu świadomość. Od razu życie wydaje się odrobinkę lepsze.

 

Postanowiłam wreszcie spełnić jedno ze swoich marzeń i nauczyć się grać na gitarze. Nie wiem, czy coś z tego wyjdzie, ze względu chroniczny na brak czasu, ale jestem dobrej myśli. Na urodziny dostanę od K. swoją pierwszą w życiu gitarę. Nie mogę się już doczekać :).

Kumcia
20 listopada 2010
Ewelinko napisz do mnie na maila: umcia@op.pl to Ci podam haslo na mojego blo
17 listopada 2010
O matkooo, 4 lata? Kiedy to zleciało? Gdy jestem u Ciebie i czytam notkę - przypomina mi się często Twoje zdjęcie ze słonecznikiem. Tak Cię zawsze kojarzę - z uśmiechem na twarzy :)
aquila
15 listopada 2010
jak fajnie sie czyta notki osob szczesliwych.. brak mi słow
bardziej
12 października 2010
Właśnie. Korki, dojazdy i powroty. Nie umiem z tym. A w mniejszych miastach się duszę. I znaleźć coś właściwego dla siebie.
Prezenty od losu są dobre.
01 października 2010
To straszne co piszesz, rozumiem ze to jakas powazniejsza choroba? Z tego co pamietam twoja siostra jest mlodsza od ciebie? Jaki ten swiat jest popaprany :(
01 października 2010
Ojej, a co sie dzieje z Twoja siostra? :(
Kurcze, zazdroszcze ci pracy, ktora tak lubisz. I w dalszym ciagu podziwiam cie, ze taka malutka drobniutka dziewczynka daje rade z gimnazjalistami hihi :)
Kumcia
30 września 2010
Jak czytam o Tobie i K. too...aaahh :) sama słodycz. Mieć teraz pracę to już coś,ale mieć prace,która przynosi uczucie satysfakcji to już wspaniale. :) Tylko pozazdrościć :):*


A co do Twojego pytania Ewelinko : to wydaje mi się,że jeszcze długoo. Tak z 3 lata. Ale pan A. co miesiąc jest w Pl, także do przeżycia. Tzn z czasem robi się to kwestią przyzwyczajenia, czekania.
30 września 2010
Ależ pozytywnie tu u Ciebie :) Dobrze poczytać takie rzeczy, żeby przypomnieć sobie, że w życiu czasem bywa pięknie :)

Dodaj komentarz