Bagnista przygoda :D


Autor: linka-1
11 września 2005, 13:49

 

W piątek spotkałam się z moimi koleżankami z liceum… Dobrze było je zobaczyć :). Magda w końcu wróciła z Kanady. Poza tym, ku mojemu zdziwieniu, pojawiła się również Maja, której nie widziałyśmy odkąd skończyłyśmy liceum. Co prawda kilka razy spotkałam ją w autobusie, kiedy jechałam lub wracałam z uczelni, ale poza tym nie miałyśmy ze sobą do czynienia. A przecież kiedyś należała do naszej paczki. Andżelika i Izka nie zostały powiadomione, więc zwyczajowo były jeszcze Aneta i Kasia :).  

Kiedy zastanawiałyśmy się, gdzie pójść, Aneta oznajmiła, że nie stać ją na klub. Ponieważ było ciepło i pogoda dopisała, postanowiłyśmy zostać gdzieś w plenerze. Majka zaproponowała, żebyśmy poszły pod Most Milenijny. Zaopatrzyłyśmy się więc w piwa w sklepie monopolowym i pojechałyśmy.

Nigdy wcześniej nie przejeżdżałam w okolicach tego mostu, więc go dotychczas nie widziałam. Spodobał mi się, bo był tak ładnie oświetlony. Maja poprowadziła nas i usiadłyśmy na murku, skąpane niebieską poświatą. Rozmawiałyśmy wesoło i opowiadałyśmy sobie o wszystkim, co się nam przydarzyło. Później nadeszła grupka młodzieży, która usiadła powyżej. Wyglądało na to, że co jakiś czas nam się przysłuchiwali i śmiali razem z nami. Kiedy w pewnym momencie zeszło nam na temat śmierci, wypadków itd., miałam chwilę załamania i zaczęłam płakać. Odkąd pamiętam, kiedy coś było nie tak, lub gdy w ostatnim czasie przytrafiło mi się coś przykrego, rozklejałam się na imprezach. Kiedy Magda zaczęła opowiadać coś śmiesznego, nie mogłam się powstrzymać i prychnęłam śmiechem, co Kasia skwitowała mówiąc, że jestem nienormalna, bo najpierw płaczę, a później się śmieję, po czym pogłaskała mnie po głowie. Zdołałam pozbyć się smutnych myśli i skupiłam się tylko na tym, co się działo. Kiedy wypiłyśmy już nasze piwa, postanowiłyśmy wracać i udać się do jakiegoś klubu na imprezę.

Kasia z Anetą szły przed nami, a ja, Majka i Magda nieco z tyłu. W pewnym momencie Magda postanowiła przejść na skróty, więc my poszłyśmy za nią. Zeszłyśmy z górki i odkryłyśmy zdumione, że znalazłyśmy się w… bagnie!! Później Kasia z Anetą opowiadały nam, że nie mogły uwierzyć w to, że wszystkie zeszłyśmy w te szuwary. Nie wydałyśmy z siebie żadnego głosu… Żadna z nas nawet nie przeklęła, co rzeczywiście wydaje się dziwne :D. Myślę, że po prostu byłyśmy zbyt zaskoczone :). Kiedy obejrzały się za nami, najpierw straciły z oczu głowę Magdy, później moją, a Majka, która szła ostatnia, wyglądała tak, jakby upadła na kolana (co okazało się prawdą :>) :D. Majka wygramoliła się z bagna pierwsza. Usłyszałam, że Magda woła, żebyśmy jej pomogły, bo zgubiła buta. Zastanawiałam się, co zrobić i zaczęłam krzyczeć, że musimy pomóc Magdzie. Ponieważ jednak nie chciałam grzęznąć w moich sandałach dalej, wyszłam na drogę. Po chwili wynurzyła się Magda i kiedy ją zobaczyłam, zaczęłam się śmiać jak opętana. Wyglądała jak Murzyn – ręce całe czarne (bo grzebała w bagnie w poszukiwaniu klapka), nogi całe czarne, tak jak i podwinięte nogawki jej spodni i na dodatek tylko w jednym bucie na nodze. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Majka wcale nie lepiej – właściwie całe spodnie miała w błocie. Co więcej jej biała bluzka po jednej stronie była cała czarna :>.  Ja z nich wszystkich wyglądałam najlepiej – miałam pobrudzone jedynie spodnie i twarz, bo nieopatrznie dotknęłam jej umazanymi w błocie rękami. Później okazało się, że jedno pasmo włosów też miałam oblepione tym błotem. Patrzyłyśmy na siebie, umierając ze śmiechu. Aneta miała aparat, więc pstryknęła nam kilka fotek. Ale oto pojawiło się pytanie, co mamy ze sobą zrobić. W takim stanie nie mogłyśmy się pojawić w żadnym klubie :D. Podążyłyśmy na przystanek, ciesząc się, że jest już późno, bo nie było wiele ludzi. Nie wzbudziłyśmy więc na szczęście wielkiej sensacji. Magda wyrzuciła drugiego klapka i szła na boso. Postanowiła zadzwonić do brata i przekonać go, by po nas przyjechał. Zdecydowałyśmy się trochę umyć u Magdy i w coś przebrać, a dopiero później pojechać do klubu. Jakieś 20 minut później Michał podjechał pod Biedronkę, gdzie na niego czekałyśmy. Władowałyśmy się wszystkie do samochodu (Majka i Magda ze zsuniętymi do kolan spodniami, by nie pobrudzić tapicerki :D), ale Michał zaprotestował i powiedział, że nie może zabrać nas wszystkich, bo zapłaci mandat. Kasia z Anetą wysiadły i umówiłyśmy się z nimi w Poolu. Michał zapytał, co my wyrabiałyśmy, bo śmierdzi od nas niesamowicie :D. Stwierdziłyśmy zgodnie, że coś takiego mogło się przytrafić tylko nam. Zawsze, kiedy się spotykamy, coś się nam przydarza. Gdybyśmy mogły przypuszczać, że pójście „na skróty” przypłacimy wylądowaniem w szuwarach… :D. Majka zarzekała się, że bywała tam wiele razy, ale nie miała pojęcia, że są tam jakieś bagna. Mama Magdy była wkurzona, więc Magda ukryła nas w pokoju, a sama poszła się z nią rozmówić. Po chwili zakomunikowała, że jako że jest najbardziej ubrudzona, idzie się umyć pierwsza. Kiedy wyszła po jakimś czasie oznajmiła, że to co prawda schodzi, ale nie udało się jej domyć, więc po nas pójdzie do łazienki jeszcze raz. Powędrowałyśmy z Mają do łazienki. Gdy ujrzałam w lustrze swoją umazaną twarz, zaczęłam się śmiać. Kiedy Maja skończyła się myć, wzięła swoje dżinsy i strzepnęła je do wanny. Momentalnie cała wanna była czarna – pokryta błockiem. Umyłam wannę, a później sama zaczęłam się myć, odkrywając ze zdziwieniem, że nawet łokcie miałam umazane. Jednej pięty żadną miarą nie mogłam doczyścić :D. Następnie podreptałam do pokoju, gdzie Magda wręczyła mi jakąś czarną spódnicę. Miałam niesamowite szczęście, bo Magda dostała tę spódnicę od jakiejś ciotki w Kanadzie. To była eska. Madzia jest nieco przy kości, więc każdy z jej ciuchów normalnie by ze mnie spadał :D. Majka dostała jakieś spodnie, w których wyglądała całkiem dobrze. Ale kiedy obejrzałam się w lustrze zakomunikowałam, że nie mogę wyjść tak na ulicę :>. Cała na czarno, a sandały jasne :D. Nie miałam jednak wyjścia. Zapewniały mnie co prawda, że całkiem mi w niej dobrze, ale ta spódnica nie była w moim stylu. Gdyby nie ta falbanka u dołu… Całe szczęście, że przynajmniej czarna i do kolan. W innej po prostu bym nie wyszła :]. Zapakowałyśmy nasze usmarowane spodnie do reklamówki i wyszłyśmy od Magdy. Cały czas czułyśmy jednak ten nieprzyjemny zapach bagien i zbutwiałych liści. Gdy znalazłyśmy się na dworze, zaczęłyśmy rozmyślać, jak się dostaniemy do rynku. Zobaczyłyśmy jakiś podjeżdżający autobus, więc do niego wskoczyłyśmy. Magda zapytała jakiegoś chłopaka, czy dojedziemy nim do rynku, ale on pokiwał przecząco głową. Magda dopytywała więc, czy przynajmniej gdzieś w okolice rynku. Stwierdził, że mogłybyśmy pojechać do końca (chyba na Oporów) i stamtąd się przejść. Wysiadłyśmy jednak po kilku przystankach i pieszo dotarłyśmy do rynku :). Po drodze zahaczyłyśmy o McDonalda, bo umierałyśmy z głodu. Kasia z Anetą czekały na nas chyba co najmniej dwie godziny. Zanim weszłyśmy do klubu, ochroniarze obmacali nasze torebki i reklamówki. Ja trzymałam swój worek szczelnie zamknięty, więc ochroniarz do niego nie zaglądał, ale Majka otworzyła swój worek. Bez wątpienia do nozdrzy ochroniarza musiał dotrzeć ten smród :D. Nie chcę wiedzieć, co sobie musiał pomyśleć :D. Najprawdopodobniej tyle, że przybyłyśmy z jakiejś wioski i że z niewiadomych przyczyn nosimy w torbie błoto :D. Aneta, kiedy mnie ujrzała w moim nowym stroju, zaczęła się dusić ze śmiechu :D. Ponieważ po pewnym czasie przestała nam odpowiadać muzyka w Liverpoolu, udałyśmy się do Od zmierzchu do świtu. Poczułyśmy jednak z Majką, że jeśli wejdziemy do klubu, zwymiotujemy. Miałyśmy już dosyć głośnej muzyki, gwaru, tłoku. Zostałyśmy więc na zewnątrz, pomimo próśb pozostałych. Po jakieś półgodzinie dziewczyny wyszły. Miałyśmy ochotę, żeby napić się czegoś bezalkoholowego, więc zahaczyłyśmy o monopolowy. Siedziałyśmy na zewnątrz i czekałyśmy na autobus, którym Aneta z Majką miały wrócić do Leśnicy. Tradycyjnie już, kiedy tak sobie siedziałyśmy, podeszło do nas jakichś dwóch chłopaków. Przywitali się i zaczęli coś do nas mówić. Zabawne było to, że wszystkie uważałyśmy, że są to znajomi którejś z nas. A tymczasem byli zupełnie obcy. Jeden z nich powtarzał co chwilę, że czasem patrzy w lustro i myśli sobie, jaki to on jest fajny :D. Nie był zły, ale żeby tak o sobie samym mówić i to jeszcze przy obcych :>? Później przyjechał ich autobus, więc się ich pozbyłyśmy. Niedaleko nas przechodziło jakichś dwóch innych chłopaków i ku naszemu zdziwieniu Magda za nimi pobiegła i zaczęła krzyczeć: „Mateusz?! Wiktor?! Mateusz, czy jednak nie?”. Tak mnie to rozbawiło, że zaczęłam się śmiać. To był Mateusz, nasz (mój i Magdy) kolega z podstawówki, ale jak ona go poznała po takim czasie i to jeszcze z odległości, to ja nie wiem :). Pogadaliśmy chwilkę i pożegnaliśmy się. Aneta z Majką odjechały, a ja z Kasią odstawiłyśmy Magdę pod Poola, gdzie wpół do 3 miał po nią przyjechać brat. Później same powędrowałyśmy na nasz przystanek i czekałyśmy chwilę na mój autobus – 243. Ulokowałyśmy się wygodnie i rozmawiałyśmy, gdy nagle Kasia szepnęła mi do ucha, że spadamy stąd, bo za nami stoi Pikaczu – nasz kolega z liceum. Poderwałyśmy się z miejsc jak poparzone i wywędrowałyśmy na koniec autobusu. Nie chodziło o to, że go nie lubiłyśmy, ale po prostu nie miałyśmy ochoty z nim rozmawiać. Nie mieliśmy niestety wspólnych tematów. Przypomniało mi się od razu, jak Piotrek kiedyś na jednej domowej imprezie chodził za mną z gitarą i śpiewał mi serenady :D. Kilka przystanków dalej Kasia wysiadła, a ja szczęśliwie dojechałam do domu. Obawiałam się, że mój ojciec jak zwykle będzie na mnie czekał w przedpokoju, ale na szczęście wszyscy usnęli. Na pewno zorientowałby się, że wróciłam ubrana inaczej. Umyłam się cicho, wrzuciłam spodnie do miski i przykryłam, a spódnicę ukryłam w szafie. Moi rodzice nie mogli się dowiedzieć o tej przygodzie, bo wytłumaczyliby sobie wszystko w ten sposób, że do bagna wpadłyśmy, bo byłyśmy pijane, co nie było prawdą :).

Rano, kiedy się obudziłam, zobaczyłam sms’a od Magdy następującej treści:

„Ale wałek. Masakra, zasnąć przez ten smród nie mogę! Kurwa, że też nam zawsze coś musi się trafić! A do tego bagna na bank srali i sikali, a my w tym siedziałyśmy!”. Zawyłam ze śmiechu. Mam nadzieję, że to nie jest prawdą. W końcu kto by ryzykował, sikając na bagnach :D? Faktem jest jednak, że nie odważyłam się umyć głowy, by nie pobudzić rodziców i babci i nim zasnęłam, cały czas czułam na włosach ten przykry zapach :/. Rano umyłam głowę dwa razy, by mieć pewność, że nic mi z tego nie zostanie.

Aż strach pomyśleć, co się nam przytrafi, kiedy wybierzemy się gdzieś następnym razem :D. Ale czy może być coś gorszego, niż kąpiel w bagnie :D?

 

Dotyk_Anioła
18 września 2005
Tęskniłam za Twoimi dłuugaśnymi notkami :) Ja też często tak mam... Najpierw cudownie, wesoło... Aż potem nagle nachodzi mnie taki cień smutku... Wszystko wtedy psuję swoim nastrojem i płaczę... Oj przygoda w bagnie zniweczyła wasze imprezowe plany, ale podobno błotko dobre na cerę jest - odmładza :) Ja takiej przygody nie miałam, ale pewni gdybym wykapała się wbagnie, to już na żadna imprezę bym nie dotarła - więc podziwiam wytrwałość i konsekwencję :)
17 września 2005
A jeżel te bagienko miało właściwości lecznicze bądź upiękniające ? Wróciłabyś tam i wykąpała jeszcze raz ? :))... A tak serio... Dobrze, że się dobrze bawiłaś :) -=Buszmen=-
14 września 2005
hihihihi :) aż udało mi sie uśmiechnąc...Swietna taka przygoda...heh:).
kaisa
12 września 2005
no łach konkretny drogie dziewczęta. taaaki wiek i takie fiu bziuu w głowie;D wiecie co ja mam różne akcje, ale kąpiele błotne jeszcze mi się nie przydarzyły;]
Tabasja
11 września 2005
i jeszcze chcialabym napomknac ze przeczytalam ostatnią Twoją notkę o zdradzie.. daje ona wiele do myslenia.. a jezeli chodzi o moje zdanie, to sama nie wiem czy potrafilabym wybaczyc zdrade.. chyba nie.. juz nawet o tej \"łozkowej\" nie mysle.. tylko o psychicznej. nie umialabym byc z kims kto bedac ze mna myslałby o innej ...;/
11 września 2005
a czy może być coś gorszego niż \"kąpiel\" w lesie pokrzyw?;D a ja sie tylko wysiusiać chcialam.. co prawda nie całkiem w normalnym stanie.. ale kara nie musiala byc taka sroga... wyszłam cała w bomblach ;(m ale takie przygody do końca życia będzie się pamiętać ;]
11 września 2005
Ale super przygoda!:D Normalnie się do monitora uśmiechałam, hehehehe.
11 września 2005
Ale najbardziej rozbawiło mnie zdanie:\"Miałyśmy ochotę, żeby napić się czegoś bezalkoholowego, więc zahaczyłyśmy o monopolowy\" no tak, gdzie jest najwięcej bezalkoholowego jak nie w monopolowym :DHehe...ale to bagienko też było dobre :P
NieZnajomaaa
11 września 2005
heheheh... o tym czy może być coś gorszego pewnie przekonasz się na następnym spotkaniu z tymi koleżankami =D
poza_czasem
11 września 2005
Do ostatniego zdania wkradł mi się błąd :) Powinno być \"nie bez przyczyny\" :]
Sorry za śmiecenie w komentarzach ;)
poza_czasem
11 września 2005
Ja nie trzymam z nikim w liceum ,mimo że to już ostatni rok. Tylko czekam ,kiedy będę mieć święty spokój i uwolnię się od mojej klasy i całego \"towarzystwa\".
Bagno? :D Ja tam takich problemów nie mam... zawsze piję w suchej (chyba że ktoś załatwi tam potrzeby fizjologiczne) bramie lub knajpie klasy \"mordownia\" ,gdzie cena piwa konkuruje z ceną piwa w sklepie ;) (Ok 3 zł).
Te czasy jednak minęły i wolę wysączyć sobie piwo lub nasze polskie winko w domowym zaciszu z dala od ekscesów i awantur... Chyba zdziadziałem do reszty i może bez przyczyny mówią na mnie Dziadek :]
Kumcia
11 września 2005
Hahahahahahaha!!ale blotko dobrze wplywa na skore:) to byla lecznicza kompiel:P;)

Dodaj komentarz