Bez tytułu
05 listopada 2004, 19:10
Najlepszą i najsłodszą rzeczą,
jaka może przytrafić się kobiecie,
jest być wybraną i pokochaną przez dobrego mężczyznę.
Louisa May Alcott
Kiedy nie mam już sił, przeżywam chwile zwątpienia, zniechęcenia i załamania, kiedy życie wydaje mi się jednym wielkim pasmem niepowodzeń i męczarnią (co jednakże zdarza się bardzo rzadko), a w niczym nie dostrzegam najmniejszego sensu – mogę liczyć na moje Słoneczko :). I to jest wspaniałe...
Bliskie nam osoby są bardzo pomocne przy spojrzeniu na wszystko z pewnym dystansem i odzyskaniu pogody ducha i optymizmu.
Nieczęsto tracę tak całkowicie swoje optymistyczne podejście i spojrzenie na świat.
Dlatego nigdy nie znajduję się na kompletnym dnie rozpaczy.
Ale pomocna dłoń wyciągnięta w chwili, kiedy przeżywa się mniejszy lub większy kryzys zawsze jest mile widziana.
Sama świadomość, że gdzieś tam jest mój Aniołek, podnosi mnie na duchu i daje siły, żeby stawiać czoła przeciwnościom losu.
Dochodzę do wniosku, że szczęście ostatnio się ode mnie odwróciło.
Nic nie idzie tak, jak powinno i cały czas spotykają mnie jakieś przykre niespodzianki.
Jeszcze kilka takich przypadków i uwierzę, że zaczął mnie prześladować pech :P.
Chociaż w sumie wszystko zależy od nastawienia, więc ze wszystkich sił będę się broniła przed takim myśleniem, bo jeszcze rzeczywiście ściągnę na siebie wszelkie nieszczęścia :P.
Wiadomo, że nie zawsze jest łatwo, miło i przyjemnie...
Tak więc jestem wielką szczęściarą, bo mam kochanego i kochającego chłopaka, który napełnia moje życie radością, a to tylko chwilowa gorsza passa :>.
Czym może być kilka niepowodzeń w obliczu przytrafienia mi się najlepszej i najsłodszej rzeczy, jaka może kobietę spotkać :)?
Mąż to najlepszy przyjaciel,
jakiego będziesz miała w całym swoim życiu.
On podzieli Twoje radości i smutki,
wysłucha zwierzeń, zniesie złe nastroje.
To ktoś, z kim będziesz mogła żyć zgodnie
i pójść aż na koniec świata.
Susan Holmes
W tych słowach po prostu się zakochałam...
Cały czas marzę i żyję nadziejami na to, że kiedyś zamieszkam razem z Sebastianem, że będę mogła w nocy wsłuchiwać się w jego spokojny i miarowy oddech, zasypiać i budzić się przy jego boku, wspólnie przygotowywać i spożywać posiłki, dzielić się pracami domowymi, oczekiwać na jego powrót z pracy (o ile sama nie będę później kończyła :>), a w końcu... wychowywać razem z nim nasze dzieci.
Być i żyć razem – dzień po dniu, aż do końca...
Bo teraz cały czas pozostaje pewien niedosyt.
Spotkania, rozstania, tęsknota i oczekiwanie na kolejne spotkanie...
To jednak nie to samo...
I tylko mam nadzieję, że faktycznie jeszcze całe życie przed nami – że zdążymy się tym wszystkim nacieszyć, a nawet... mieć trochę dosyć :).
Tak wiele chciałabym zrobić, przeżyć, osiągnąć...
Oby było mi to dane. I jemu także.
Oby...
Dodaj komentarz