Coś niedobrego


Autor: linka-1
Tagi: przygnebienie  
17 września 2007, 10:29

Nie odpowiada mi współczesny świat… Coraz częściej czuję, że do niego nie pasuję. Tak wiele chciałabym zmienić, gdybym tylko mogła… Ale nie mogę zrobić nic więcej, jak tylko się z tym pogodzić i przystosować w miarę możliwości. Męczy mnie to wszystko… Ostatnio coś się we mnie zmieniło na gorsze. Przestałam być taką optymistką, jestem apatyczna, mniej radosna, poczułam się jakaś zagubiona i zniechęcona… Coś niedobrego dzieje się z moim nastawieniem do życia, ludzi czy w końcu samego Krzyśka. Zupełnie niespodziewanie zaczęłam się źle czuć na co dzień… Moje własne życie przestało mi odpowiadać, chociaż powinnam być z niego zadowolona. A najgorsze jest to, że wczoraj Krzyś nie wydał mi się tak bliski, jak zawsze. Patrzyłam na niego i czułam się tak, jakbym miała przed sobą obcego człowieka. To było przerażające… Nie wiem, skąd się to wszystko bierze. Kiedy przebywam w czyimś towarzystwie, nie myślę o tym wszystkim i staram się zachowywać normalnie. Ale wystarczy, że z nikim nie rozmawiam i zostaję ze sobą sam na sam, a to wszystko opada mnie na nowo.

Do niedawna wszystko było dla mnie takie oczywiste… Czułam się dobrze, szczęśliwie. Nie odczuwałam takiej niechęci do otaczającego mnie świata i ludzi. Teraz nie potrafię się odnaleźć… Czuję się jak z innej bajki, nie pasująca do takiego życia, jakie przyszło nam wieść. Nie mam ochoty mieć do czynienia z osobami, których nie znam, a z tych, które znam, tylko z nielicznymi. Na duchu podtrzymuje mnie świadomość, że jest kilka osób podobnych do mnie – kierujących się w życiu zasadami, mających zbliżoną hierarchię wartości, starających się postępować uczciwie. Dzięki nim to życie wydaje się być znośniejsze.

Nie wiem, co się ze mną dzieje. Przeraża mnie ta sytuacja. Chciałabym, żeby było jak dawniej. Bo z całą pewnością wiem jedno – nie jest dobrze. Poważnie zaczynam się martwić o samą siebie…

19 września 2007
jedyne co ci pozostaje to starac sie zaakceptowac swiat jakim jest, bo go nie zmienisz :(
Justys
18 września 2007
Nie wierze,ze Ewelinka nam stracila swoj optymizm,to chyba w ogole nie mozliwe.Kazdy ma chwile,ze chcialby powiedziec stop ja wysiadam..ale te chwile mijaja i z Toba bedzie tak samo,tylko czekac az sie pojawi notka pelna milosci,ciepla:)czekam:) Kumcia
18 września 2007
Ach, dziewczynki, dziękuję Wam za troskę. Myślę, że chwilowo chyba raczej nie powinnam robić nic dla siebie, bo wygląda na to, że nie wychodzi mi to na dobre. Po wizycie w salonie fryzjerskim miałam ochotę rozszarpać fryzjerkę na kawałki :P. Jest już trochę lepiej... Niechęć do świata co prawda pozostała, ale przynajmniej spotkanie z Krzysiem sprawiło, że między nami jest już w porządku. Natalko, w wakacje staramy się spacerować codziennie, jeśli tylko pogoda dopisuje. I to nieodmiennie dobrze robi nam obojgu :).
dotyk-aniola
18 września 2007
Za oknem szaro, buro, deszczowo i pochmurnie... A nam brakuje słonka i tych kolorowych wspólnych dni, gdy wakacyjne życie było takie beztroskie... A teraz zacznie nas przytłaczać brak czasu, ogrom nauki i obowiązków... Też przeżywam takie chwile i boję się... Czy dam radę? Pogodzić wszystko razem, poradzić sobie na drugim roku na uczelni... Czuję tak samo jak Ty... I musimy się otrząsnąć z tej apatii... Spojrzeć na świat poprzez różowe okulary i dojrzeć czyjś uśmiech, wyciągniętą dłoń, coś optymistycznego... Ja również czasem potrafię z minuty na minutę posmutnieć, wystarczy przykre słowo i płyną łzy... Przytulam Cię najmocniej jak potrafię... A może jesienny spacer z łapkę z Krzysiem poprawiłby Ci humorek? :).
ka
17 września 2007
Kochanie. może to taki okres? czasem przychodzą mi takie dni, że wszystko i wszyscy są obcy, a gardło mam zalane ołowiem. wiesz, mija..myślę, że gdy jesteśmy szczęśliwi i zaczynamy zbyt analizować to szczęście to nagle w serce jest przerażenie..minie, zobaczysz.
17 września 2007
Ja tak się czuję prawie ciągle :) Ale Ty taka nigdy nie byłaś, więc wychodzi na to, że musi być to przejściowe :) Trzymaj się, nie rozmyślaj za dużo, bo to niezdrowe ;) Buziaki!:)
zlamane-skrzydla
17 września 2007
Minie, minie. Zgadzam się z szukającą- zrób coś dla siebie. :>
Ulubione perfumy, kubek czegoś gorącego (kakao? herbata? grzane wino?:>), ukochana komedia. Wizyta u fryzjera.
Nikt od Ciebie nie wymaga byś zawsze była radosna i optymistyczna. Są takie dni, mroczne i nieco samotne, ale po nich przychodzą te słoneczne i radosne.
szukajaca-prawdy
17 września 2007
Mam naszieje ze to jest przejsciowe :) w moim przypadku bylo. Brzydziłam się innymi ludzmi, wsiekałam o byle co, płakałam z byle powodu, a przeciez bylo jak dawniej. Nie wiem z czego to wynikało. Ale kiesy w koncu Tomek przyszedł do mnie porzadnie nawrzeszczał powiedział ze nie da sie ze mna wytrzymac to otrzasnełam sie. W koncu kto chce byc jedza ;) ;) ;) ;) Spokojnie, myśle ze Ci to przejdzie. A jezeli nie to moze trzeba bedzie jakas mala rzecz dla samej siebie zrobic:) Jakis kurs tanca czy cos:):)

Dodaj komentarz