Do Maćka
29 lipca 2005, 14:10
Nie pamiętam daty naszej pierwszej rozmowy (rzecz jasna przez GG), ale pamiętam okoliczności… Finał pierwszej (chyba) edycji Idola… Kiedy oboje byliśmy za Eweliną Flintą :>. Pamiętam, że miałeś w statusie coś na ten temat… A ponieważ przewinęło się w nim jej imię zastanawiałam się, czy to przypadek, że wyszukałeś sobie do rozmowy kogoś, kto nosi takie samo imię jak ona :). Może mi powiesz, jak to było :)?
Pamiętam, że często rozmawialiśmy… Chyba przypadliśmy sobie do gustu, bo nigdy nie obawiałam się, że zabraknie nam tematów :). Później emalie, sms’y (ach te rachunki za komórkę ;)), a następnie zwykłe, tradycyjne listy :). I oczywiście nasze pierwsze i jak na razie jedyne spotkanie w Częstochowie :).
Nasza znajomość, która stopniowo zaczęła się przeradzać w przyjaźń… Byłeś wówczas jedną z nielicznych osób, którym naprawdę ufałam. I to właśnie chyba Ciebie pierwszego mogłam nazwać przyjacielem…
Nie wiem jak to się stało, ale później (przez krótki czas :>) zaczęły się pojawiać jakieś „podteksty”, a ja zastanawiałam się, do czego my właściwie zmierzamy… Czy to jest przyjaźń, czy początki czegoś innego :). Nie wiem, czy Twoje odczucia były podobne… Może mógłbyś mi coś powiedzieć na ten temat :P?
Do tych listów nie mogę się w tej chwili dokopać, chociaż oczywiście je zachowałam… Natomiast wciąż mam przed oczami niektóre z sms’ów, które od Ciebie dostałam :). Kiedy musiałam wymienić komórkę, te najważniejsze zapisałam do zeszytu…
Wsyłany w sierpniu 2003 r.w nocy sms o następującej treści:
„W 200% kocham Cię jak przyjaciółkę, bo poszedłbym za Tobą w ogień, jak siostrę, bo bym się Tobą opiekował jak brat i jestem pewien, że pokochałbym Cię jako kobietę.” :)
Marzec 2004…
„Na wszystko nie ale na taki słodki zwrot chyba tak :) Pewnych osób pewnych miejsc pewnych chwil się nie zapomina… Powinniśmy się znów spotkać…”
I ten z czerwca 2004 r., który uświadamia mi, od jak dawna się znamy :).
„2 lata temu mniej więcej o tej porze.. Poznałem wspaniałą osobę, która tak wiele dla mnie znaczy.. Poznałem wspaniałego Przyjaciela.. Poznałem Ciebie Ewelinko..:*.”
A więc poznaliśmy się 3 lata temu :). Jak ten czas szybko leci…
Właśnie przejrzałam sobie maile od Ciebie… I wiesz, co znalazłam? Twoje rady dotyczące osoby niejakiego Krzysztofa. Czyli człowieka, a właściwie faceta, starszego ode mnie o 11 lat, którym byłam zafascynowana. Przyznam Ci się, że do tej pory wspominam go z dziwnym sentymentem :P. I miałeś rację… Z całą pewnością nigdy go nie kochałam :D. Boże, jak ja mogłam tak w ogóle myśleć :D? To był 2003 rok… Całkiem niedawno, a ja tak się dałam ponieść emocjom… Zresztą to mi się zdarza do tej pory… Tak, te emalie potwierdzają, jak wielkim zaufaniem Cię darzyłam, co zresztą nie zmieniło się po dzień dzisiejszy. Dobrych ludzi chyba po prostu się wyczuwa… Ciekawa jestem, czy za takie stwierdzenie mi się od Ciebie nie oberwie :P. Pisałam Ci o Robercie… Ach, cóż to był za burzliwy, jednotygodniowy związek :D.
„Zaczynam rozumiec Roberta, ale niestety troszke nie rozumiem Ciebie. Spotkaliscie sie dwa razy (moze wiecej niewazne) i on Ci powiedzial ze znaczysz dla niego znacznie wiecej niz Ty sadzisz. Wytlumaczenie jest jedno. Chlopak oszalal wrecz na Twoim punkcie i wcale mu sie nie dziwie [Och coś podobnego :]. Dalczego się nie dziwiłeś ;)?]. A to ze Ty do niego nie czujesz tego samego (przynajmniej na razie to tez nic niezwyklego) to normalna reakcja”.
„Wiedz ze zawsze mozesz na mnie liczyc i mimo ze znamy sie tylko przez neta to znaczysz dla mnie wiele(to zle brzmi w kontekscie tych spraw ale musialem to napisac) i naprawde zawsze jesli masz jakies problemy to mozesz sie do mnie zwrocic. Ja zrobie wszystko co w mojej mocy aby Ci pomoc. Glowa do gory. BEDZIE DOBRZE BO MUSI BYC DOBRZE.”
Zawsze o tym wiedziałam, Maciek :). I wygląda na to, że należycie to wykorzystywałam ;).
Och, jaki miły mail :). Tu chyba zresztą znajduje się część odpowiedzi na moje wcześniejsze pytanie…
„Ponownie przeczytalem wszystkie maile jakie do Ciebie pisalem i
jakie dostalem od Ciebie i postanowilem napisac jeszcze raz... Moze za
duzo dostajesz ode mnie tych maili ale naprawde ostatnimi czasy nie
mam z kim szczerze pogadac ani w zyciu realnym ani w listach zwyklych
ani na GG ani na innych plaszczyznach. Zostalas tylko Ty. Zupelnie jak
Penelopa:). Niestety wielokrotnie tracilem archiwum wiadomosci na GG i
nie pamietam dokladnie kiedy poznalismy sie i o czym rozmawialismy.
Jesli mozesz podrzuc mi choc fragment tej rozmowy. Tak z czystej
ciekawosci, bo przeciez teraz nie ma to wiekszego znaczenia. Jednak
chcialem pisac o czyms zupelnie innym, ale zawsze jakos odchodze od
tematu, a potem ciezko jakos wrocic.
Chcialem pisac o tym jak bardzo zmienil sie ostatnio moj
stosunek do Ciebie. Bo przez ten caly czas bardzo Cie lubilem i w
ogole swietnie mi sie z Toba rozmawialo ale jednak bylo inaczej...
Prawdopodobnie wynikalo to z faktu ze zycie tu w Janowie ukladalo sie
lepiej niz teraz. Traktowalem Cie jak zwykla znajoma z netu i nie
chcialem tego zmieniac. Ot fajnie od czasu do czasu pogadac w necie,
ale nic wiecej. Teraz sytuacja sie nieco zmienila. W Janowie jest
inaczej. (…) Wszystko zaczyna sie walic.
I wlasnie teraz pojawiasz sie Ty. Udalo Ci sie zdobyc moje zaufanie.
Czuje ze moglbym Ci teraz powiedziec praktycznie wszystko bez zadnych
oporow. W pewnym sensie zawladnelas moim sercem. Do tej pory udalo sie
to tylko Justynie i Tobie. Jej bardziej ale to chyba normalne, bo znamy
sie dluzej i wogole obcujemy ze soba na codzien. I nie jest to wylacznie
zasluga faktu ze ostatnio panuje w nim jakas pustka. Bo przeciez nie
moze sie tam dostac kazdy. Zaufalem Ci i nie zawodze sie. Czuje jakbym
Cie znal od lat. Zdobylas moje zaufanie tak jak nikt kogo znam tylko
za posrednictwem netu. I chwala Ci za to. Bo teraz kiedy naprawde mam
ciezkie chwile, to mam sie do kogo zwrocic i mam z kim naprawde
szczerze porozmawiac. Dziekuje Ci za to bardzo Ewelino. Zostalas moim
przyjacielem i mowie to z pelna odpowiedzialnoscia. Mimo ze znamy sie
tylko poprzez net to jednak momentami czuje jakbys byla ze mna tutaj.
Ciezko to nawet okreslic, takie mam odczucia. Ale to naprawde wspaniale
uczucie. Czuc bliskosc kogos kogo sie zna tylko z netu. Szanse na to
ze spotkamy sie w prawdziwym zyciu sa raczej niewielkie. Moze kiedys
przez przypadek... Wiedz Droga Ewelino ze takiej dziewczyny jak Ty to
ze swieca szukac. I wcale sie nie dziwie ze chlopcy sie o Ciebie bija,
bo naprawde jest o kogo. [Och nie, proszę :>. Aż się popłakałam ze śmiechu… Jak ja mogłam być aż tak rozrywana przez chłopaków :D?]
Mnie niestety musi wystarczyc znajomosc
poprzez net, ale i tak bardzo sie ciesze ze Cie poznalem. Moglo sie
przeciez zdarzyc ze nie znalibysmy sie nawet przez neta. I dzis
siedzialbym przygnebiony, a tak to dzieki rozmowom z Toba sie jakos
trzymam. I dziekuje Ci bardzo ze w tych trudnych chwilach jestes przy
mnie. I choc nie mozemy sie spotkac, nie moge Cie dotknac(bez zadnych
skojarzen), nie moge przytulic, poczuc Twego oddechu to jednak
swiadomosc ze po drugiej stronie kabla jest ktos kto mnie rozumie,
kto mnie wyslucha jest naprawde budujaca. Naprawde bardzo Ci za to
dziekuje.
Wiem ze mozesz mojego meila odebrac roznie, ale nie
wiedzialem jak to napisac bys to dobrze zrozumiala. Napisalem naprawde
szczerze, bez sciemniania bo to wtedy nie mialoby zadnego sensu.
Niektore moje slowa mozesz odebrac jako wyznanie milosne albo cos w
tym stylu. Nie to nie jest deklaracja milosci ani oswiadczyny, ale raczej
zapytanie o mozliwosc i sens naszej dalszej znajomosci. Czy Ty ze swej
strony chcesz kontynuowac te znajomosc, bo ja ze swej bardzo. Bo jesli
Cie to meczy to lepiej powiedziec od razu i przestac ciagnac cos
sztucznego. Decyzja nalezy do Ciebie.”
A widzisz… I w końcu Cię zawiodłam… Może niesłusznie mnie takim zaufaniem obdarzyłeś, Maciek… Bo przecież w końcu kontakt się nam urwał… Z mojej winy. Nie wiem, jak mogłam do tego dopuścić… Dlaczego tak się stało… Jest mi wstyd i bardzo mi przykro. Tak jak kiedyś mogłeś na mnie liczyć, tak później nie doczekałeś się żadnego znaku życia z mojej strony…
W późniejszym mailu napisałeś:
„Pytanie o kontynuowanie dalszej znajomosci nie bylo calkowicie
bezzasadne, po tym co napisalem w meilu, dlatego je zadalem. Tu musze
niestety ochrzanic Cie musze Droga Ewelino. W zyciu nie slyszalem na
swoj temat tylu pochwal, w dodatku calkowicie bezzasadnych. Ja
naprawde nie jestem taki krysztalowy za jakiego mnie uwazasz. Miewam
sowje humory, potrafie naprawde byc chamski, powiedziec pare ostrych
slow, ale staram sie tego unikac. Gdybys poprzebywala troche w moim
towarzystwie to bys sie przekonala, dlaczego dziewczyny omijaja mnie z
daleka...”
Wierz mi, i mówię to w pełni świadoma wypowiadanych przeze mnie słów, że zasłużyłeś na wszystkie miłe słowa, które kiedykolwiek skierowałam pod Twoim adresem. I nawet nie waż się zaprzeczać… Nie twierdzę (i wtedy też tego nie robiłam), że nie masz żadnych wad… Z pewnością potrafisz czasem nieźle zaleźć za skórę i wyprowadzić z równowagi :>. Zresztą, czego pewnie się zupełnie nie spodziewasz ;), ja potrafię się zachować jeszcze gorzej. Ale co z tego… Nie o to mi chodziło. Tak wiele mi dała znajomość z Tobą… Dzięki Tobie się otworzyłam i znalazłam w Tobie oparcie i przyjaciela, gotowego w każdej chwili pospieszyć mi na pomoc. Nigdy mnie nie zawiodłeś… Ale ja to zrobiłam. Stąd nasuwa się prosty wniosek… To ja nie zasłużyłam na te wszystkie piękne słowa!! I dlatego mam teraz łzy w oczach… Nie potrafię tego zrozumieć i sobie wybaczyć. Dlaczego się od Ciebie odsunęłam?
„Ja takze mam wielka nadzieje ze nasza przyjazn bedzie sie
rozwijac i kiedys spotkamy sie takze w realnym zyciu.”
Tak, Maciek… Spotkaliśmy się w realnym życiu. I ta przyjaźń się rozwijała, dopóki nie podcięłam jej skrzydeł. Dopóki nie zamilkłam na długi, zbyt długi (!!!!!), czas…
Czytam kolejne emalie, które od Ciebie dostałam i zastanawiam się, jak mogłam być taka głupia… Ach, spójrz…
„Teraz juz sobie przypominam dzien naszego
poznania. 30 czerwiec i porazka narodu ktory nie wybral wlasciwej
osoby na Idola.”
Wiemy już więc, że nasza pierwsza gadulcowa rozmowa odbyła się 30 czerwca 2002 roku…
„Widze rowniez ze Cie nie przekonam co do mojej osoby. No coz
obys nigdy nie doswiadczyla przykrosci z mojej strony. Chcialbym
pozostac w Twoich oczach taki jaki jestem obecnie choc to moze byc
trudne. Tak szczerze mowiac to nikt o mnie nie mowil w taki sposob.
Dziekuje Ci za to.”
Nigdy mnie do tego nie przekonasz, Maciek… Nie zmienię zdania na Twój temat… Tym bardziej jednak jest mi przykro, że Ty tak się pomyliłeś w mojej ocenie i że to zdanie musiałeś zmienić…
Wiesz, że ja nawet nie mam pojęcia, dlaczego tak się stało? Nie mam nic na swoją obronę i to chyba nawet lepiej… Bo w końcu czy cokolwiek mogłoby usprawiedliwić takie zachowanie? Nie!! Sprawiłam, że obdarzyłeś mnie zaufaniem, a później zwyczajnie odepchnęłam… Na to właśnie wygląda, jakkolwiek trudno się z tym pogodzić :(. Czy nagle życie stało się dla mnie tak bardzo ekscytujące, że przestałam znajdować czas na rozmowy z przyjacielem?? Mój Boże, jak ja w tej chwili nienawidzę samej siebie… Byłam taka głupia!
„Maila tego pisze po dosc dlugiej przerwie i sadze ze naleza Ci sie
wyjasnienia. Jeszcze raz Cie pragne uspokoic ze moje milczenie nie ma
nic wspolnego z Twoim postepowaniem. Nie wiem za co mialbym sie na
Ciebie obrazic, raczej powinienem Ci dziekowac ze JESTES.”
Tak, faktycznie było za co dziękować… Dlaczego w tej chwili mógłbyś to powiedzieć wyłącznie w czasie przeszłym?!?! Sama jestem sobie winna i wiem o tym aż za dobrze… Cóż za ironia losu, że dotarłam do maila, w którym napisałeś coś takiego… Nie mam siły już więcej przypominać sobie przeszłości… Boję się, co jeszcze mogłabym tam znaleźć…
Ostatni email od Ciebie, który znajduję w mojej skrzynce, pochodzi z maja 2003 roku. Prawdopodobnie jednak to nie wtedy urwał się nam kontakt… Były chyba jakieś rozmowy na GG, czego teraz nie mam już możliwości sprawdzić, więc mogę się mylić…
Nie mogę także sprawdzić, kiedy zamilkłam ostatnio, prawdopodobnie po naszej ostatniej wymianie zdań od dłuższego czasu, kiedy sobie tak niefortunnie zażartowałeś ;). Nie wiem już nawet, o co właściwie poszło… I chciałam tylko napisać jedno… Nie obraziłam się wtedy na Ciebie. Po prostu poczułam się urażona i sobie poszłam… Jednak nie potrafię długo chować urazy, a poza tym wiem, że nie miałeś nic złego na myśli i że nie chciałeś mnie zdenerwować. Ja po prostu czasami nie panuję nad sobą i swoimi emocjami. Jestem zbyt wybuchowa i wszystko biorę za bardzo do siebie… Fakty są jednak nieubłagane i dobitnie świadczą o tym, że od tego czasu nie odezwałam się do Ciebie słowem… Ile to minęło? Kilka miesięcy? Nie odzywałam się aż do teraz, kiedy postanowiłam to zmienić. Bo przecież nie zasłużyłeś sobie na takie traktowanie…
Na koniec jeszcze tylko jedno… Nie należę do tych osób, które potrafią tak po prostu zapomnieć o zdarzeniach i osobach, które odegrały ważną rolę w ich życiu… Bardzo szybko i mocno przywiązuję się do ludzi. Nie mogłabym Cię zapomnieć… Nie wiem, czy kiedykolwiek mi się to uda… Zresztą nawet nie będę się starała zapomnieć, bo wcale sobie tego nie życzę… Chciałabym, żebyś nie był wyłącznie pięknym wspomnieniem… A jednak zdaję sobie sprawę, że mógłbyś mnie w taki sposób „ukarać” i byłaby to w pełni zasłużona kara…
Przepraszam Cię, Maciek… Wiem, że to nie wystarczy, ale nie mogę zrobić ani powiedzieć nic więcej. Nie rozumiem samej siebie, nie wiem, jak mogłam do tego dopuścić… A jednak to zrobiłam :(. I Bóg mi świadkiem, że bardzo tego żałuję. Równie mocno, jak nienawidzę poczucia bezsilności, nie znoszę zawodzić ludzi… A robię to coraz częściej. Raz za razem…
Przebrnęlismy przez wszystkie fazy- długogodzinnych rozmów, codziennych, sms\'ów, spotkania (przejechał dla mnie pół Polski :)) i urwania kontaktu...
Znowu \'rozmawiamy\' ale nie tak jak dawniej, i na pewno kilka razy krócej. Sms\'y są bardzo sporadyczne, w większości bezsensowne.
A jednak wiemy że cos nas łączyło, jakaś specyficzna więź (unia dusz) i gdy mam ochotę się wyżalić moge do Niego napisać. Wysłucha... coś doradzi...
Tylko, ze to już nie to co było... I nigdy tym nie będzie. Odgrzewana znajomośc...
Dodaj komentarz