Jeden uśmiech może zdziałać cuda...
02 lutego 2004, 17:32
Zadziwiające, jak wiele może zdziałać jeden uśmiech... Kiedy jestem smutna lub zła i widzę, że ktoś się do mnie uśmiecha, automatycznie kąciki moich ust unoszą się w górę J.
Jestem wdzięczna losowi za to, że prawie nigdy nie tracę pogody ducha. Uwielbiam się śmiać... Mogę powiedzieć, że śmiech jest wręcz częścią mojego życia. Nie wobrażam sobie bez niego swojego istnienia. Ostatnio koleżanka powiedziała, że zazdrości mi optymizmu, i że ona też by się chciała ze wszystkiego śmiać... I że zaskakujące jest to, że chociaż tak bardzo wszystkim się przejmuję, nie tracę nigdy pogody ducha... Teraz tak sobie myślę, że to faktycznie jest trochę zastanawiające... Zadziwia mnie, że często jestem posądzana o to, że coś piłam, chociaż prawie nigdy nie jest to prawdą... Niektórzy chyba nie potrafią zrozumieć, że śmiać się do rozpuku można nie tylko w stanie wskazującym na spożycie alkoholu :D. Ja już po prostu taka jestem... Kiedy coś mnie rozbawi, potrafię się śmiać przez pół godziny bez przerwy i na każde wspomnienie określonej sytuacji ponownie wybuchać śmiechem J. Jeżeli kogoś dopada podobna do mojej „śmiechawka”, to zazwyczaj jest to albo moja mama, albo moje kumpele... Za każdym razem, kiedy się spotykamy, znajdujemy okazję do śmiechu. Dzięki temu życie wydaje mi się bardziej znośne i piękniejsze... I może to jest zasługą tego, że bardzo niewiele mi potrzeba, żebym poczuła się szczęśliwa...
Przypomina mi się pewna historia... Kiedy jechałam do Częstochowy razem z moimi kumpelami, na jednej ze stacji do pociągu wsiadła dziewczyna z psem. W momencie, kiedy ten pies odwrócił się do nas przodem, zaczęłam się szaleńczo śmiać... Po chwili już wszystkie płakałyśmy ze śmiechu... Nie wiem, jaka to była rasa psa... Był taki mały, żółto-brązowy i wyglądał, jakby miał nosek na czole :D. I właśnie ten jego nos tak bardzo nas rozbawił. Przez dwadzieścia minut nie mogłyśmy się uspokoić... Zaczęłam się nawet gryźć w język, ale co spojrzałam na tego psa, wyłam na nowo. Aż w pewnym momencie psiakowi zaszkliły się oczy... Jedna koleżanka powiedziała, że on płacze, bo się z niego śmiejemy... I dopiero to pozwoliło się nam uspokoić... Zrobiło mi się żal biednego pieska i nawet zaczęłam wyklinać w duchu jego panią, że nie pomyśli i nie weźmie go na kolana :P.
Chciałabym, żeby ludzie na całym świecie przynajmniej raz dziennie znajdywali okazję do serdecznego śmiechu... Śmiech to zdrowie i naprawdę ma niezwykłą moc... Uśmiechajcie się idąc ulicą i wszędzie tam, gdzie się znajdziecie... Być może w ten sposób przyczynicie się do poprawy czyjegoś nastroju J. Tak miło jest widzieć czyjeś roześmiane oblicze... W takich chwilach zapomina się o swoich zmartwieniach.
Życzę Wam tego, żeby uśmiech jak najczęściej gościł na Waszych twarzach J.
Dodaj komentarz