Kiedy wali się cały wewnętrzny, spokojny...


Autor: linka-1
22 grudnia 2005, 11:06

 

Cały mój uczuciowy świat się zawalił… Czemu w ogóle do tego doszło :(? Dlaczego akurat teraz, przed tymi najcudowniejszymi świętami :(? Nie mogłam dzisiaj zasnąć… Przepłakałam pół nocy, zadając sobie pytanie - dlaczego? Dlaczego pojawiły się te wątpliwości…? Dlaczego muszę go tak ranić…?! Czemu nie mogę czuć tego samego, co jeszcze do niedawna…?!

Coś się zmieniło… Coś we mnie umarło i nie wiem, czy odżyje w naszym związku na nowo… Czuję się pusta i wypalona wewnętrznie. Mam nadzieję, że jest to tylko stan przejściowy… Że to wkrótce minie i wszystko wróci do równowagi… Że będzie tak, jak dawniej… Ale czy to w ogóle jest jeszcze możliwe :(? Chcę w to wierzyć… Kurczowo czepiam się tej nadziei, ale zabija mnie myśl, że nie mam żadnej pewności… Więc to miałby być koniec tego najwspanialszego uczucia pod słońcem? Mojej pierwszej prawdziwej, cudownej miłości, która miała trwać wiecznie?! Zastanawiam się, czy jeżeli coś się kończy, można to w ogóle nazwać miłością… Ale jak mogłoby być inaczej…?

Nie rozumiem tego, co się we mnie dzieje… Nie wiem, co czuję do Sebastiana :(. Czy jest to uczucie, o jakie mu chodzi, jakiego ode mnie oczekuje…

Wczoraj on usłyszał o tych wszystkich wątpliwościach. Może powinnam milczeć, przynajmniej do świąt? Ale ja tak nie potrafię… Zawsze muszę być szczera, nie mogę niczego ukrywać, a zwłaszcza czegoś takiego… Nie udałoby mi się dusić tego w sobie ani chwili dłużej… On miał prawo wiedzieć i byłam mu to winna… Ale w takim razie dlaczego czuję się z tym tak podle?? Nigdy nie powinien usłyszeć czegoś tak okrutnego z moich ust… To nie powinno się było wydarzyć :(.

Boże, powiedz mi, dlaczego?! Byłam przekonana, że jest to miłość na całe życie… Prosiłam Cię tyle razy, żeby wzrastała ona z każdym nowym dniem… Żebym kochała go coraz bardziej, aż po kres moich dni…!! Dlaczego mnie nie wysłuchałeś :(?!

Czuję się taka zagubiona, rozbita, załamana… Nie wiem, co mam teraz zrobić…

Potrzebuję czasu, żeby sobie to wszystko przemyśleć… Żeby dojść do ładu z tym, co się we mnie dzieje… Może w końcu uda mi się zrozumieć, co ja właściwie czuję do Sebastiana?

Tak bardzo chciałabym być tak zakochana i pewna swoich uczuć, jak do niedawna… Kiedy nie było miejsca na wątpliwości…

Dlaczego przestałam odczuwać potrzebę jakiejkolwiek bliskości? Dlaczego brakuje mi tego dreszczyka emocji, który towarzyszył naszym pierwszym spotkaniom, wyznaniom, pocałunkom? Wtedy to wszystko było takie niezwykłe, magiczne… A teraz…?

Ostatnio szarość i powszedniość tego wszystkiego mnie przytłacza… Wszystko jest takie normalne, odruchowe, niemal mechaniczne… Wynikające z przyzwyczajenia… Nie ma już takiego starania i zabiegania o swoje względy jak na początku… Przyzwyczailiśmy się do myśli, że jesteśmy dla siebie nawzajem… Wydaje się nam to takie oczywiste, że nawet się nie zastanawiamy nad tym, czy tak powinno być… Każdy jeden dzień jest podobny do następnego… Nie ma miejsca na spontaniczność, zadziwienie, zaskoczenie… Czy powinno mi tego brakować? Może ja po prostu nie dojrzałam do prawdziwie trwałej miłości…?

 

Nie znam odpowiedzi na żadne z powyższych pytań… Nie wiem, na czym stoję… Wiem tylko, że bardzo zraniłam Sebastiana. Czuję się podle i chciałabym, żeby to wszystko okazało się jedynie koszmarnym snem… Ale aż do bólu wiem o tym, że jest inaczej… Że to się naprawdę dzieje… We mnie i ze mną… Czy ktoś potrafi mi wyjaśnić – dlaczego?

 

buszmen -> shelby_lane
06 stycznia 2006
nie wpierdalaj się w czyjeś życie... Tobie się nie udało , to dlaczego ma się nie udać Ewelinie ?... sama się ze sobą męczysz..

Ryba też ma u mnie przejebane... Nieudacznicy... Ciekawe słoneczko kto Ci jeszcze doradzał rozstanie...
-=Buszmen=-
28 grudnia 2005
oh Linko. Nie zadręczaj się. Może to tylko złudzenia wywołane przez niekorzystną aure otoczenia. Odpocznij, wyśpij sie porządnie, a potem jeszcze raz zastanów. Moze najzwyczajnie cos cie naszło ... ale pamietaj, że te \'coś\' mija.
26 grudnia 2005
Moze jestem zasraną pesymistką, moze kazdemu potrafie uprzykrzyc zycie,..ale widze to samo co w swoim zwiazku, identycznie...nas doprowadzilo to do rozstania..nie chcialabym zeby bylo tak z toba..poszukaj nadzieji..czegos wspolnego..i nei oddalaj sie od niego \"na chwile\" bo ta chwila sie nie skonczy..walcz..dopoki jest o co...3maj sie..wioerze w was!
24 grudnia 2005
Myślę, że to przejściowe, Ewelinko. Naprawdę. Nie zadręczaj się tym i nie rozmyślaj o tym wciąż, bo tym samym wywołujesz tylko ten właśnie stan. Pozwól sobie czuć, a nie analizować.
aquila
24 grudnia 2005
ojejka. nie wiem co napisac. mysle ze w kazdym zwiazku w pewnym momencie przychodza do nas watpliwosci, zaczynamy stawiac sobie pytania czy to wlasnie jest to. Tylko mi sie wydaje ze to co napisalas jest troszke n wyrost. Uwazam ze naprawde go bardzo kochasz ale stawiasz sobie wlasnie teraz pytanie czy to jest to. A moze powinnas sobie zadac inne? czy bylabys wstanie teraz w tym momencie zaczynac wszystko od nowa. Jutro poznac nowego faceta i juz nie myslec o Sebastianie. Jesli faktycznie powiedzialabys sobie tak - to dalsza czesc mojej wypowiedzi juz znasz. Ale ja uwazam i nawet jestem tego pewna ze Wy bardzo sie kochacie. Bywam Ewelinko na tym blogu od dlugiego czasu, czytam o waszych perypetiach i nie sadze ze z dnia na dzien moglabys go przestac kochac, to chyba nie jest mozliwe. Nie uwierze w to. Dlatego na te Swieta zycze Ci samego szczescia, zeby Cie otulalo nie tylko przez ten nadchodzacy rok ale przez cale twoje zycie. pozdrawiam. nika
23 grudnia 2005
wątpliwości... u mnie też się pojawiają prędzej czy później.. i wszystko niszczą.. ;( ale TY jestes dzielna i dasz sobie radę.. przemysl wszystko raz jeszcze..;*
23 grudnia 2005
Kobieta zmienną jest. Ja też często miewam takie wątpliwości, ale szybko mi przechodzą, jak pomysle ile moglabym stracic, jak wracam do wszystkich pieknych momentów, które razem przezylismy, nie potrafiłabym tego ot tak w kilka chwil zostawic za sobą, bez przemyslenia gdzieś w tyle. Nam zawsze pomaga 2dniowa prerwa. Po 2 dniach rozłaki i nie widzenia się rzucamy się sobie w ramiona z tesknoty i ta milosc staje sie mocniejsza i trwalsza;) I dobrze, że mu wszystko powiedzialas, bo nie warto jest bys nieszczerym i cos ukrywac przed ukochaną osobą.Musisz po prostu przeczekać ten okres, zróbcie sobie kilkudniową przerwe, a zobaczysz ze te uczucia znowu nawrócą;) trzymam kciuki i życzę Wesołych Świat!
Dotyk_Anioła
23 grudnia 2005
Bo czasem tak jest... Nasza niczym niezachwiana pewność siebie, jego, nas i naszego związku... Nagle przestaje być pewnością... Wtedy przychodzi strach, zwątpienie, zrezygnowanie... Watpliwości towarzyszą nam zawsze... Dobrze zrobiłaś, że podzieliłaś się nimi z Sebastianem... Inaczej te myśli zamęczyłyby Cię... Trzeba razem pokonywać trudności i wspierać się w tych złych chwilach... Bo razem można wszystko przetrwać... Ewelinko wcale nic w Tobie nie umarło... Jedynie się zagubiło... Ale jestem pewna, że odnajdziesz w sobie tą ogromną miłość... To silne uczucie, którego byłaś tak bardzo pewna... Monotnonia i przyzwyczajenie wkrada się w każdy związek... Ja nie chcę prawić tutaj rad, ani jakiś moich wywodów... Ale może dla odmiany spędzić czas jakoś inaczej? Pójść do teatru, na basen... Nigdy z nikim tak długo nie byłam, wiec nie wiem jak to jest... Ale lubię być zaskakiwana, spontanicznie zmieniać plany... Tak bardzo chciałabym, by Twoja kolejna notka p
shelby_lane
22 grudnia 2005
wierz mi, szczerze nie chcialam ani dolowac ani tym bardziej pocieszac na sile, narzucac swoje poglady etc ..to byla taka mimowolna refleksja, bo Twoje slowa tak jakos na mnie podzialaly, duzo w nich smutku jest i to tak dziala na podswiadomosc, ze po prostu przyszlo mi podzielic sie z Toba swoja lekko rozbudowana myśla;) najwazniejsze to zebys zrobila tak jak Ci sumienie podpowie
shelby_lane
22 grudnia 2005
nie jest dobrze :/ na wiekszosc zadawanych w przestrzen pytan wlasciwie znasz sama najlepiej odpowiedz i wyraznie ujelas ja w notce. takiemu dosc przykremu schematowi znudzenia, rutyny, przyzwyczajenia ulegaja zwiazki w kazdym wieku jednak to zwykle tym z najmlodszym, nie raz pierwszym miloscia jest najciezej i co gorsza na dluzsza mete nie udaje im sie takich powtarzajacych sie kryzysow pokonac po czesci dlatego, ze przeciez ciagle dojrzewaja ich potrzeby sie zmieniaja i wciaz ucza sie na wlasnych bledach, a ich konsekwencje sa jak wiadomo nie raz nie dwa nieodwracalne i dosc drastyczne w posunięciach. nie chcialabym Ci z jednej strony sprawiac wiekszego bolu, ale z innej nie umiem owijac w bawelne i malowac kolorowych obrazow i swietlanej przyszlosci jak na zalaczonym obrazku widac wyraznie ze rozami to zycie uslane nie bywa zawsze, a u was ta sytuacja nie zdarza sie po raz pierwszy i to jest niepokojace. moze powinniscie zrobic sobie przerwe? odpoczac dluzej od siebie, nawet jesli mialo by sie to wyrazic
NieZnajomaaa
22 grudnia 2005
to tylko malutka chwila zwątpienia... zapewne nie pierwsza i nie ostatnia... nie przejmuj się Lineczko wszystko wróći do normy :) i znów będziesz najszczęśliwsza pod słońcem ! Buziaki :*:* Będzie dobrze !
22 grudnia 2005
Może przyzwyczaiłaś się do tego wszystkiego? Trzeba tylko zatrzymać się i rozejrzeć dokołoa. Zaczarować się światem, a potem człowiekiem. Zobaczysz!
Wesołych Świąt!
22 grudnia 2005
Jakbym słyszała siebie jeszcze niedawno. Ale teraz cieszę się, ze nie zrobiłam żadnego z radykalnych kroków. Chyba w każdym związku przychodzi moment zwątpienia, ale grunt to przetrwać.
Zobaczysz, znowu wyjdzie słoneczko na Waszym niebie.
Moze po prostu trochę się zmęczyłaś tym ciągłym byciem razem. odetchnij troszkę i zobaczysz jaka wrócisz do niego stęskniona.
Pogodnych!
poza_czasem
22 grudnia 2005
Mówi się ,że czas leczy rany. Jest potrzebny również ,kiedy chcemy do czegoś dojść i potrzebujemy czas na zastanowienie się.
Pamiętasz co zawsze Ci powtarzam? Po burzy zawsze wychodzi słońce... A życie ma to do siebie ,że raz jest lepiej a raz gorzej. Oby u Ciebie było zawsze dobrze. Tego życzę Ci na Święta i na Nowy Rok.
22 grudnia 2005
wydaje mi sie, ze to przejsciowe. Ze te watpliwosci mina, bo one sa normalne. Tez wiele razy zastanawialam sie, czy faktycznie to Tomek powinien byc moim mezem, czy my jestesmy dla siebie, czy jednak nie. I tak jak u wszystkich wszystko powszednieje. Znacie sie bardzo dobrze, ten dreszczyk emocji towarzyszy zawsze na poczatku. Ale to nie znaczy ze pozniej jest gorzej- jest inaczej, bo sie znacie, bo juz mniej wiecej wiecie czego sie spodziewac, co lubicie, po prostu jest inaczej.
I ty moja droga nie marudz, tylko powaznie sie zastanow. Chociaz ja i tak wiem do jakich wnioskow dojdziesz :p

Dodaj komentarz