Piekło...
14 października 2006, 13:02
Załamanie, rozpacz, zwątpienie i zniechęcenie… To chyba najwłaściwsze określenia… Muszę to wszystko z siebie wyrzucić, by nie oszaleć… Dlaczego?! Co ja takiego strasznego zrobiłam w życiu, że los tak mnie karze?!
Zdecydowałam się zakończyć związek bez przyszłości, bo nie było innego wyjścia… Ale teraz widzę, że to był błąd! Dochodzę do wniosku, że powinnam w tym trwać bez względu na wszystko, żeby nie pokutować podjęcia tak trudnej decyzji przez pół życia…
Nie powinnam się była urodzić… Nie powinnam się była nigdy z nikim wiązać… To wszystko nie ma sensu…
W tej chwili świat i życie wydają się być koszmarem… Nie ma nadziei, że to się wkrótce zmieni… Może być dobrze przez dłuższą lub krótszą - ale zawsze - chwilę… Tylko i wyłącznie…
Kiedyś, gdy jeszcze nie miałam żadnego chłopaka, sądziłam, że nigdy nie potrafiłabym nikogo zostawić… Że gdybym nie dostrzegała już innego wyjścia, jak tylko rozstanie, starałabym się spowodować, żeby to facet mnie rzucił… Ale stało się inaczej… Wiedziałam, że jeśli ja się na to nie zdobędę, będzie się to ciągnęło przez jakiś czas tylko po to, by kiedyś i tak się rozpaść… Czy to do Ciebie dotrze, że ja NAPRAWDĘ NIE MIAŁAM WYJŚCIA?!?!
Jeśli komuś się wydaje, że to jest takie proste, to grubo się myli… To nie jest tak, że od chwili, kiedy zdecydowałam się na rozstanie, zaczęłam sobie układać życie od nowa… To bardzo żmudny proces… Droga przez mękę - usłana cierpieniem, wyrzutami sumienia, najgorszymi myślami i nienawiścią do samego siebie… Przynajmniej w moim przypadku. Bo zawsze się wszystkim za bardzo przejmowałam, zawsze myślałam o innych, próbowałam się wczuć w ich położenie… I teraz to mi bardzo szkodzi. Dlaczego nie mogę przestać myśleć o tym, co czuje Sebastian? Boże, to mnie wykańcza… Rujnuje życie – moje i Krzyśka. Chcę, żeby to się skończyło… Nie mam już sił… Nie potrafię tak żyć!!
Prawda jest taka, że człowiek nigdy nie powinien się z nikim rozstawać… Bo zostanie potępiony… Bo przez długi czas będzie się męczył, a wyrzuty sumienia nie dadzą mu spokoju… Czuję się tak, jakbym tym samym nie miała prawa do szczęścia i budowania sobie życia na nowo… z kimś innym. Co jakiś czas ktoś lub coś mi to boleśnie uświadamia… ŻYCIE JEST PIEKŁEM BOLEŚCI… Wiedzieliście o tym? Jeśli nie, to ja Was o tym zapewniam… A zwłaszcza życie osoby, która ośmieliła się kogoś zostawić i nie jest pozbawiona serca… Cały mój świat przysłoniły w tym momencie łzy…
Czuję się jak zupełne zero… Jak dziwka, egoistka, potwór… I to tylko dlatego, że myślałam, iż mam prawo żyć dalej i odnaleźć swoje szczęście. A przecież takiego prawa nie mam… PRAWDA?!
Po co były te wszystkie słowa i zapewnienia na wyrost? Kto tu kogo próbował oszukać? Słowa, słowa, słowa… Nic nie warte… Obietnice bez pokrycia… Przyjaźń? Na Boga, jaka przyjaźń?! Dziwisz się, że nie chcę utrzymywać z Tobą kontaktu? A w jakim niby celu, skoro będzie się to kończyło tak, jak wczoraj?
Pogarda, lekceważenie… Rzucane od niechcenia słowa… Jak psu ochłap mięsa… Niechęć i wrogość ze strony Twoich znajomych, którzy uważają mnie za najgorszą kreaturę… Poczułam się jak śmieć, który powinien zniknąć z powierzchni ziemi… Bo nigdzie nie ma dla niego miejsca… Czy ktoś ukróci te męki…?
A niby miałeś nie mieć nic przeciwko temu, żebym pojawiła się w tym klubie… W klubie, w którym bywałam kiedyś co tydzień i który tak bardzo lubiłam… Do którego chodzą moje koleżanki z liceum… Ale nie martw się, więcej nie popełnię tego błędu… Postaram się więcej nie wchodzić Ci w drogę. Bo widzę, ze sobie tego nie życzysz.
Nie potrafisz przejść nad tym do porządku dziennego… Nie dziwi mnie to. Wiem i rozumiem, jak jest Ci ciężko. Ale pewnych rzeczy nigdy nie pojmę…
Zapomnijmy o tym, że kiedykolwiek się znaliśmy… Od dnia dzisiejszego przestajemy dla siebie istnieć. Nie widzę już innego wyjścia… Bo co tu mówić o przyjaźni, skoro nawet zwykła znajomość nie jest między nami możliwa. Nie potrafisz znieść mojego widoku, więc odejdę z Twojego życia raz na zawsze.
Może to się kiedyś zmieni, może nie… Nie ma już we mnie tej wiary. Nie wszystko jest możliwe…
Obym tylko nie przestała wierzyć, że to się kiedyś skończy… Że wyzwolę się od tego smutku, cierpienia i wyrzutów sumienia… Jeśli i w to z czasem zwątpię, nie będzie już dla mnie ratunku…
Wierze, ze nadejdzie taki dzien, ze wszystko sie ulozy i bedziesz mogla otwacie stwierdzic ze jestes szczesliwa. Mam rowniesz nadzieje ze taki dzien przjdzie szybko.. Tego Ci zycze.
Jestem z Toba. Pamietaj o tym. :*
hmm odnośnie tego prezenty.. to mam pewien pomysł.. wtedy obejdzie się bez poczty :>
Buszmen
A kto tu mówi o restartowaniu życia? Po co ta ironia? Chodzi tylko i wyłącznie o to, że życie toczy się nadal, a w trakcie jego trwania człowiek ciągle zmuszony jest budować coś na nowo. Przeszłość to już jedynie wspomnienie. A żyć można jedynie teraźniejszością i ewentualnie przyszłością. Na pewno zdajesz sobie z tego sprawę.
Nie twierdzę, że nie lubię otrzymywać prezentów... Po prostu nie bardzo podoba mi się perspektywa wysyłania czegokolwiek pocztą i dobrze o tym wiesz. Wychodzę z założenia, że skoro nie jest możliwe, żebyś wręczył mi go osobiście, lepiej by było dać sobie spokój. Ale cóż... Niech już i tak będzie.
no ok.. trudno.. nie ma co.. okoliczności nam nie sprzyjają.. bo nie wierzę w to, że nie możemy ze sobą normalnie rozmawiać.. bawić się.. śmiać się.. zawsze coś.. jestem chyba za bardzo anty nastawiony.. przejdzie mi to z czasem...
układać sobie życie na nowo ?... eee.. niestety nie mogę zrestartować życia :>...
prezent.. to zawsze cos miłego.. nie wierzę, że nie lubisz prezentów :>.. tak czy siak.. i tak go dostaniesz.. bez względu na okoliczności..
Buszmen
Cieszę się, że wraca Twój przyjaciel... Przykro mi słyszeć, że nie masz z kim porozmawiać. W każdym razie ja i tak nie nadawałabym się do tej roli... Chyba nie muszę wyjaśniać z jakich powodów.
Przykro mi, że tak to wyszło... Ale tego dnia byłam z Krzyśkiem na koncercie zespołu, w którym gra chłopak mojej koleżanki z grupy. Później natknęliśmy się na Anetę i Kaśkę i zaproponowały, żebyśmy wpadli do Poola. A ponieważ w Od zmierzchu do świtu były tłumy, nie pozostało nam nic innego (chyba że wracać do domu). Myślałam, że jeśli się na Ciebie natknę, będzie to wyglądało zupełnie inaczej. Pomyliłam się... I wybacz, ale nie powinieneś mieć pretensji
Nagadałem?.. Nie wierzysz mi, że wszystko co wiedzą to z blogów?... Nie mam co innego robić.. Tylko każdemu rozpowiadać o swoich problemach.. Dobrze, że we wtorek wraca pyf.. Bo mam z kim śmiać się.. A nie mam z kim rozmawiać :/
Spotkanie tak... Nie miałbym nic przeciwko... Ale.. Nie przychodź na spotkanie \"po latach\" z menem i nie stojcie koło mnie.. Nie wiem jak dla innych facetów.. Ale dla mnie to był policzek w twarz..
Ja już swoją nauczkę dostałem.. Jeżeli chcesz za jakiś czas utrzymywać ze mną znajomość, to wszystko zależy od Ciebie.. Nie żebym zrzucał coś na Twoje barki.. Ale do tanga trzeba dwojga..
PS. Wybacz ale w takiej sytuacji.. Wyślę Ci prezent pocztą.. Nie miej mi tego za złe..
Buszmen
Szcerze mówiąc nie bardzo wiem, o jaką reakcję Ci chodzi. Zdaję sobie sprawę, że często nie zachowywałam się tak, jak mógłbyś sobie tego życzyć, ale myślę, że w tym też nie ma nic dziwnego... Chociaż może się mylę.
Nie jesteś idiotą i nigdy czegoś takiego nie sugerowałam... Mówiłam Ci, że obawiałabym się naszego spotkania i nie czułam się na nie gotowa... Dlatego nie wchodziło ono w grę. A że ostatnio z powodu praktyk byłam bardzo zapracowana, nie miałam czasu na pogawędki na gg. Ile razy mam się z tego tłumaczyć?
Co Twoim zdaniem jest nie na temat? Chodziło mi po prostu o to, że chyba do tej pory masz do mnie żal o to, że nasz związek się zakończył. To nie była ża
było miło, ale się skończyło.. czy ja mówiłem coś o naszym rozstaniu albo o związku, albo jakaś aluzja do tego??.. nie przypominam sobie.. więc nie pisz o tym.. skoro to nie na temat...
chyba troszkę się nie zrozumieliśmy.. takk.. faktem jest, że mimo wszystko brakuje mi czasami Ciebie.. myślę o Tobie.. trudno jest walczyć z sobą.. ale nie dziwie się sobie.. bądź co bądź.. byliśmy ze sobą prawie 2,5roku... to naprawdę spory kawał mojego życia.. baa.. układaliśmy
Może on i ma do Ciebie żal, a może po prostu wykorzystuje sytuację, żebyś dłużej była smutna?
Linka, nie poddawaj się!
Chcialabym ci jakos pomoc.. Az kraje mi sie serce jak czytam Twoja notke. Mysle: jak moge Ci pomoc?
I nie prawda, ze zycie jest pieklem bolesci! Nie zgadzam sie. Linko, Ty dobrze o tym wiiesz, jak piekne potrafi byc. Zrob wszystko co w Twojej mocy. Zlekcewaz sytuacje, a czas pozwoli poukladac wszystkie sprawy. I nie zmydlisz mi oczu, bo ja wiem ze dasz sobie rade. Moze faktycznie warto zejsc sobie z drogui, ale nie jest tu powiedziane kto komu. Moze warto zmienic klub? Bo absolutnie nie powinnas rezygnowac ze spotkan z kolezankami. A to, ze on wybiera to miejsce swi
Dodaj komentarz