Relacja z pierwszych tygodni pracy w szkole...
| Kategorie: Nowy rozdział życia
Tagi: szkoła zmęczenie satysfakcja zniechęcenie zadowolenie
05 października 2009, 16:32
Wiedziałam, że będzie ciężko, bo
przedsmak tego, co mnie czeka, miałam już na praktykach. Ale szczerze mówiąc
rzeczywistość okazała się jeszcze bardziej przytłaczająca. Pracy jest tak dużo,
że dzień wydaje się zbyt krótki, żeby się z tym wszystkim uporać. Odkąd zaczął
się rok szkolny, nie miałam czasu porządnie się wyspać i odpocząć. Czuję się
zmęczona, momentami wręcz wykończona, ale... chyba mimo wszystko zadowolona.
Większość osób zniechęciłaby się
na dobre, bo przecież ile można harować za tak nędzne wynagrodzenie? Nie będzie
przesadą, jeśli powiem, że z trudem znajduję czas na to, żeby zjeść bez
pośpiechu, a co tu dopiero mówić o poświęceniu większej ilości czasu ukochanej
osobie. Gdybym miała żyć na własny rachunek i radzić sobie całkiem
samodzielnie, nie dałabym rady. Nie mam bowiem czasu ani na pranie, ani na
gotowanie, ani nawet na zrobienie zakupów. Od chwili powrotu do domu ze szkoły
do późnego wieczoru cały czas nad czymś siedzę... Albo przygotowuję diagnozy,
albo tworzę indywidualne plany pracy czy sprawdzam zeszyty, albo wykonuję dziesiątki
innych czynności związanych z pracą nauczyciela. Niebawem czeka mnie poprawianie
wypracowań klasowych i sprawdzanie diagnoz... Boję się już na samą myśl o tym
ogromie dodatkowej pracy. A tu jeszcze trzeba się przygotować do każdej lekcji
i napisać konspekty z tygodniowym wyprzedzeniem... Wspomnieć muszę jeszcze o
nauczaniu indywidualnym, które dostałam, i prowadzeniu dodatkowych kółek
zainteresowań. Zbyt wiele jak na jednego człowieka. Jeśli dodać do tego kłopoty
z zapanowaniem nad rozrabiakami w klasie, można dojść do wniosku, że to jakiś koszmar.
Nie ukrywam, że nadal zdarza mi się czasem tak myśleć.
Miewałam chwile zwątpienia,
załamania i zniechęcenia, kiedy płakałam z bezsilnej złości. Ale za każdym
razem się otrząsam i powtarzam sobie, że jakoś trzeba się przemęczyć i
przetrwać. Początki zawsze są trudne... Po prostu w pracy nauczyciela wyjątkowo... Wciąż
z utęsknieniem wypatruję okresu, kiedy będę mogła trochę przystopować i
odsapnąć. Niestety, wygląda na to, że przyjdzie mi czekać przynajmniej do świąt.
Póki co staram się więc myśleć pozytywnie i koncentrować na tym, co najlepsze. Nie
da się ukryć, że praca nauczyciela daje mi dużo radości i olbrzymią satysfakcję.
Może się to wydać dziwne, ale póki co darzę sympatią nawet najbardziej
nieznośnych i niesfornych uczniów. Najważniejsze, że kadra nauczycielska jest
naprawdę sympatyczna i aż chce się przebywać w gronie tych ludzi. Na dodatek
zawsze można liczyć na dobre słowo lub pomoc ze strony innych, a to dodaje skrzydeł.
Ostatnio usłyszałam od kolegi, że
ja po prostu mam do tego powołanie i kto wie, może naprawdę coś w tym jest. Szkoda
tylko, że nie mając czasu nawet dla siebie i bliskich, nie mogę go tym bardziej
znaleźć, żeby zaglądać na Wasze strony... Miejmy nadzieję, że z czasem będzie
coraz lżej...
Postanowiłam do Was powrócić i najrzadziej raz w miesiącu zaglądać do każdej (choć będę się starała częściej).
Moi rodzice są nauczycielami, więc wiem jak to jest:) Niestety, wiele osób myśli, że nauczyciel pracuje parę godzinek dziennie a potem ma wolne cały dzień i jeszcze narzeka, że mało zarabia. To strasznie niesprawiedliwe! Poza tym skoro Ci ludzie tak myślą, to dlaczego sami nie zostaną nauczycielami (skoro uważają, że to taka łatwa kasa)?. Właściwie czas pracy jest nienormowany, bo samemu trzeba w domu sprawdzić klasówki, zeszyty i wypełnić pełno innej papierkowej roboty, jak już sama wyżej wspomniałaś. A do tego te zebrania... Ale jeśli czujesz, że to Twoje powołanie i lubisz to co robisz to na pewno będziesz szczęśliwa! Najgorszy będzie pierwszy rok - zaznajomienie się ze wszystkim, co i jak, a potem będzie już lecieć z górki.
Pomysl sobie o wolnych swietach, feriach i wakacjach i sie usmiechnij :)
Dodaj komentarz