Retrospekcja :)


Autor: linka-1
29 maja 2004, 23:26

Byłam bardzo spokojnym, grzecznym, nieśmiałym, wesołym i dobrze wychowanym dzieckiem... Zazwyczaj raczej zamknięta w sobie, nie byłam jednak typem samotnika - lubiłam towarzystwo rówieśników, chociaż czasami wolałam zostać sama ze sobą i nigdy się wówczas nie nudziłam. Potrafiłam wynajdywać sobie różne zajęcia... Od najmłodszych lat książka znaczyła dla mnie tyle, co wspaniała rozrywka i dobry przyjaciel. Nie byłam nigdy samolubna i wychowana przez swoich rodziców w taki, a nie inny sposób, zawsze troszczyłam się o innych i dostrzegałam ich zmartwienia. Potrafiłam wyczuć, kiedy coś było nie tak, kiedy atmosfera była napięta, chociaż być może ze względu na mnie starano się to ukrywać pod płaszczykiem pozornego spokoju. Wiedziałam, co jest dobre, a co złe na tyle, na ile mogłam mieć o tym pojęcie i rzadko kiedy zachowywałam się inaczej, niż tego ode mnie oczekiwano i się po mnie spodziewano. A jednak już wtedy zdarzało mi się postąpić niezrozumiale i już w dzieciństwie dawałam się ponieść nerwom... W czasie pamiętnej lekcji angielskiego, kiedy mogłam mieć nie więcej niż 10 lat, z niewiadomych przyczyn nagle po prostu zamknęłam się w sobie, nie reagowałam na żadne pytania, prośby i błagania... Biedna dziewczyna, która mnie uczyła, zupełnie nie wiedziała, co robić, a moi rodzice się na mnie zdenerwowali... Poza tym pamiętam, że kiedy byłam mocno wzburzona i zdenerwowana (np. kiedy nie wychodziło mi rozwiązywanie zadań lub nic nie wchodziło mi do głowy), w akcie desperacji i rozpaczy rzucałam książkami lub też bazgroliłam po ich kartkach. Kiedy przyczyną moich frustracji była moja siostra, wyżywałam się na przedmiotach do niej należących :P. Ale nie byłam znowuż taka bezbronna i żarłam się z moja siostrą równo... Drapanie (czasami do krwi – miało się te pazurki :P), wyzywanie i ciągnięcie się za włosy należało do codzienności. A rodzice byli właściwie bezsilni – nic nie mogli na to poradzić, bo jeżeli ktoś mnie atakował, nie pozostawałam dłużna. A w skrajnych przypadkach ;) to ja sama wszystko zaczynałam :>.

Nigdy nie lubiłam lalek, bo wydawały mi się takie bezduszne... Natomiast uwielbiałam maskotki, a zwłaszcza misie. Takie miłe, miękkie, puszyste... Zupełnie jak zwierzątka, które zawsze kochałam. I może właśnie ze względu na to, że maskotki tak bardzo je przypominały, wierzyłam, że mają one (maskotki) własną duszę i tak naprawdę żyją swoim własnym życiem. I możecie się śmiać, ale nawet teraz czasami nie mogę się oprzeć takiemu wrażeniu :]. I po dzień dzisiejszy śpię z pluszowymi stworzonkami, a na oparciu mojego łóżka czuwa nade mną Mufi – myszka, którą dostałam od mojego Słoneczka :). Jedno z moich najdziwaczniejszych zachowań, które można było kiedyś u mnie zaobserwować, związanych z tą słabością, to karcenie i obrażanie się na moje miśki, pozorne odrzucanie ich (także w dosłownym tego słowa znaczeniu) tylko w takim celu, by po chwili zmartwione i zrozpaczone (haha, jak to brzmi - ach ta moja wyobraźnia :P) przytulić do siebie i zapewnić o swojej (o zgrozo na dzień dzisiejszy :P!) miłości :D ... Na brak wyobraźni nigdy nie mogłam narzekać :). I czasami przynosiło to (i przynosi aż po dzień dzisiejszy) więcej szkody niż pożytku :P.

Od tamtej pory trochę się zmieniłam, ale część z tych cech, głęboko we mnie zakorzenionych, pozostała niezmienna. I na szczęście chyba większość tych dobrych... Tylko nadal potrafię się czasami niedorzecznie zachowywać, i to mnie martwi. A do swoich pluszaków jestem ciągle bardzo przywiązana i jeżeli ktokolwiek bierze je w swoje ręce to powtarzam, żeby uważał i nie zrobił im krzywdy, bo przecież jak spadną na główkę to dostaną wstrząsu mózgu, a jak przywali się je poduszkami to się uduszą :D. Dobrze wychowana mam nadzieję pozostałam do tej pory, ale z pewnością stałam się bardziej otwarta, pewna siebie i w znacznym stopniu pozbyłam się nieśmiałości. I niestety ;) już nie jestem taka grzeczna i dobrze ułożona... Moja rodzina nawet nie przypuszcza, do czego jestem zdolna i jestem przekonana, że gdyby ktoś im opowiedział o niektórych moich poczynaniach, to nawet by nie uwierzyli :P. Oni nie mają pojęcia, jak w zdenerwowaniu potrafię przeklinać, a co tu dopiero mówić o innych rzeczach. Co ciekawe doskonale się pilnuję i nad sobą panuję – jeszcze nigdy nie wymknęło mi się przy nich żadne niecenzuralne słowo :]. Nadal jestem wesoła i to może nawet bardziej niż kiedyś... I przede wszystkim teraz miewam moje nagłe napady śmiechu i często dostaję „głupawki”, co kiedyś nie było tak powszechne ;). I do tej pory uchowała się jakoś moja wrażliwość – potrafię wyczuć różne niuanse, np. kiedy ktoś coś ukrywa, czuje się nieswojo, głupio itd. itp. Zawsze chętnie pomagałam innym, jeśli tylko potrafiłam i nadal próbuję to robić. Dochodzę do wniosku, że moi rodzice naprawdę dobrze mnie wychowali i jestem im za to wdzięczna. Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się wpoić pewne zasady moim własnym dzieciom i że wyrosną na dobrych, uczciwych ludzi.

Pytaliście mnie kilkakrotnie o plany na przyszłość... No cóż, z czasem uległy one zmianie. Kiedyś pragnęłam zostać dziennikarką, ale porzuciłam ten pomysł ze względu na konieczność zdawania historii, z której jestem naprawdę cienka (nie mam takiej pamięci do różnych dat i wydarzeń). Doszłam do wniosku, że czuję się szczęśliwa, kiedy mogę komuś pomóc, ulżyć w cierpieniu, pocieszyć, wysłuchać... Ale nie zostanę ani lekarzem, ani tak, jak sugerowała np. Niewidzialna, psychologiem z tej prostej przyczyny, że nie jestem w stanie zdawać egzaminów z przedmiotów, które obowiązują na odpowiedni do tego kierunek. A poza tym obawiałabym się, że zaczęłabym żyć problemami swoich pacjentów i stałoby się to całym moim życiem. A to mogłoby mnie zniszczyć... A jeśli chodzi o mój wybór – zdecydowałam się na kierunek związany z językiem hiszpańskim, którego zawsze chciałam się nauczyć. A jeśli nie uda mi się dostać na iberystykę, to będę próbowała na germanistykę lub  niderlandystykę. Gdziekolwiek bym jednak nie poszła – wszędzie czeka mnie egzamin z niemieckiego i polskiego i... ogromna ilość chętnych na jedno miejsce. Czarno to widzę, ale... zobaczymy, jak to będzie. Ale co do pomocy innym, nie wykluczam tego w swoim przyszłym życiu. Jednak na pewno nie będzie to mój zawód...

Właśnie mi moje Kochanie przypomniało przez żart o pewnym moim marzeniu z dzieciństwa... Niektóre dziewczynki marzyły o tym, żeby zostać pielęgniarkami, nauczycielkami lub aktorkami, a ja chciałam zostać pisarką... Powieściopisarką :). A wszystko przez to, że nie zakończyło się na pasji czytania i połykaniu jednej książki za drugą, ale przerodziło się także w pociąg do pisania. Już w wieku kilku lat pisałam różne wymyślone przez siebie opowiadania i historyjki. Sprawiało mi to wielką przyjemność i radość. Jakiś czas temu porzuciłam jednak taką swoją pisaninę na rzecz... no właśnie czego? Czy aby czegokolwiek? Skończyłam z tym i chociaż kilkakrotnie chciałam napisać coś nowego, nic z tego nie wyszło. Pojawiło się mnóstwo zajęć, które mnie zupełnie pochłonęły i jakoś nie myślałam już o tym... Aż do dzisiaj. Może ten blog jest wyrazem tych głęboko ukrytych w podświadomości pragnień? Bo jestem przekonana, że cały czas gdzieś to we mnie siedzi. Ciekawa jestem, jak potoczą się moje dalsze losy... Kim ostatecznie zostanę, jakie plany i pragnienia uda mi się zrealizować, a jakie pozostaną tylko i wyłącznie w sferze marzeń... Mam nadzieję, że dane mi będzie się przekonać...

Widzę, że ta notka jest już strasznie długa, więc może lepiej skończę, bo ja mogłabym co prawda tak pisać i pisać, ale pewnie nikomu nie chce się tego później czytać :P.

Wytrwałym życzę więc miłej lektury, a wszystkim pozostałym (pewnie większości) słodkich snów :].

03 czerwca 2004
Zastanawiające jak ten czas szybko leci :)... Jeszcze nie tak dawno mogłoby się wydawać że idziemy do 1 klasy szkoły podstawowej... Tak niedawno a tak odlegle :)... A dzieciństwo to chyba najważniejszy okres w życiu człowieka... To wtedy tworzymy siebie , nasze upodobania... Jeżeli chodzi o mnie to zawsze miałem coś z samotnika w sobie :)... Miałem wielu przyjaciół i znajomych ale najlepiej czułem się sam ze soba :)... A nawet i dzisiaj chwilami mam takie uczucie ;)... Nawet kochanie nie możesz sobie tego wyobrazić ale jako dziecko strasznie skąpy i egoistyczny byłem... Normalnie chytrusem :) Powaga! :)... Pluszakami i lalkami to ja akurat się nie zajmowałem... Tym zajmował się mój brat... I zobacz co z niego wyrosło :).. Oj przykre :)... A kim chciałem zostać ?? Żołnierzem :)... Zawsze mnie wojna kręciła o czym już zresztą wiesz... Dniami i nocami rysowałem wojny na papierze... To była taka moja mania a miałem ich wiele , bardzo wiele :)... Ale cóż dzieciństwo to dzi
02 czerwca 2004
tak, to jest prawda- misie maja pluszowe sreduszka! Jak bylam mala a rodzice chcieci wyrzucuc jakies stare misie to nie pozwalalam bo beda one plakac :) (i przy okazji ja). Co prawda z misiami juz nie sypiam, ale nadal maja miejsce na polce w pokoju.
01 czerwca 2004
\"ale pewnie nikomu nie chce się tego później czytać :P\" ?! ta notka była CUDOWNA i z przyjemnością ją sie czytalo!!:* Ach..ale z ciebie dobra duszyczka:)) Śpisz z pluszakami?!haha ja też..to jest już takie przywiązanie i przyzwyczajenie..A co do hiszpańskiego->był to i jest nadal język którego baardzo chcę się nauczyć...kto wie..może za jakiś czas?:>..Podobno jak byłam mała to też cały czas bazgroliłam w swoim zeszyciku..pisałam rozne opowiadania itp.:) Wiec mamy wspolne cechy :]...życzę ci spełnienia wszystkich marzeń i POZDRAWIAM GORĄCO!!:))
POSTAL
31 maja 2004
Hmmm zazwyczaj odpowiadajac na komentarze urzywam samych wulgaryzmow i prawie wlascicielom roznego rodzaju dygresyjne uwagi, ale tobie po prostu nie potrafie... Urzekla mnie twoja dojrzalosc i niesamowicie empatyczne podejscie do mojej osoby. Gwoli wyjasnienia - nigdy nie przejmowalem sie szkola ani tym bardziej opinia innych \"ludzi\". Ta zasade wyznaje go dzisiaj. Coz nie chce mi sie to przez gardlo przecisnac, ale wielki szacunek do ciebie. Obys zaznala szczescia na tym podlym ziemskim padole, bo pozniej nie bedzie juz niczego...
ciotka_dobra_rada
31 maja 2004
no i ja dotrwalam rowniez:D:D:D kurcze ja jako dziecko (ale takie mlodsze bo w sumie nadal nim jestem....) bylam potwornie grzeczna, niczego nie chcialam prawie wogole sie nie odzywalam, jak cos dostalam to bylam wniebowzieta a jak nie dostalam nic to wcale o nic nie prosilam. bylam totalnym i calkowitym przeciwienstwem siebie terazniejszej... krotko mowiac bylam idealem, tak mowi moja matka....... a maskotki tez zawsze lubilam:) do tej pory kolo poduszki mam mojego ulubionego pluszowego misia. a mi tez marzyly sie studia dziennikarskie heh, choc mam co do mojej przyszlosci 100 pomyslow na dzien. a i hiszpansiego sie chcialam uczyc ale nie wyszlo.... wyladowalam na angliku i niemcu.... ale jest zasadnicza roznica miedzy nami: ja staram sie walzyc o swoje ale mi to nie wychodzi i szybko sie poddaje,.... czasem zbyt szybko.... damy rade!!!!!!! pieknie to opisalas! zazdroszcze Ci ze umiesz tak pisac:!!!!!!!!!!! caluje :**************
31 maja 2004
No i ja też dotrwałam do końca tej piknej jak zawsze notki =) Chwilami wydawało mi sie takie znane....takie podobne do mojego...:) JA tez zawsze lubilam maskotki ale też i samochodziki:P no ale lalki też mogły być...:) Ja czasami śpie z moją kochaną maskotką taką myszką (o imieniu Mysia :D) ale zawsze je mam kolo siebie na łóżku :) zawsze tez byłam taka cicha, nieśmiała (teraz tez jestem :( ale próbuje z tym walczyć i aż sie uda !! )i wogole. Mam troche podobny charakter do Twojego :) Ale nienawidze czytac książek a zwłaszcza lektur bo to tak jakby z przymusu !! Pare tylko przeczytałam tak saej od siebie a nie bo w szkole karzą....heh... ### Tez chciałam zawsze i chce nauczyć sie języka hiszpańskiego.....nie wiem czemu ale chce :D :) A co do rodziców napewno bardzo dobrze Cie wychowali....tylko po zazdrościć.....ja tak nie mialam...... ### A co do planów na przyszłośc napoczątku chciałam być modelką :P (kocham ciuchy..) ale :/ po pwenym czasie znieniłam zdanie i ju
niktusia
31 maja 2004
Dziękuję, za te miłe słowa. Buziak :*
nika-j
30 maja 2004
jaka notka-takie komentarze, czyli bardzo dlugie. oczywiscie notke przeczytalam całą. ja z choleryka tez jedna ceche - latwo traci panowanie. dlatego czasem wyrwie mi sie niecenzuralne slowo nawet w obecnosci moich rodzicow. sama tez uwazam, ze rodzice mnie dobrze wychowali. chociaz jak troszke poanalizuje dochodze do wniosku, ze wiekszosc twojego charakteru i zachowan zalezy od Ciebie - od Twojego zaparcia i motywacji. chociaz motywacja w mlodym wieku, ale watpie, ze moi rodzice mieli duzy wplyw na moj charakter. zawsze uczylam sie sama, chyba mieli za dobrze ze mna. poukladala, grzeczna itd. niedawno jedna z mich kuzynek (ktorej nie znam) przywiezli do domu po libacji na pol naga. cala rodzina byla w szoku. a ja? tez tak jak ty bylam kiedys zamknieta w sobie. nawet jak to okreslila moja przyjaciolka \"przyziemna\". i tez sie zmienilam. jak to sie mowi: \"cierpienie uszlachetnia\". pozdrowka dla misiaczkow i 3mkaj sie cieplutko
30 maja 2004
A ja wychodze z tego samego zalozenia co Ty, jesli chodzi o maskotki. Tez zawsze uwazalam, ze maja dusze, serduszka i ze moze je cos zabolec jesli sie je za mocno scisnie lub rzuci nimi na podloge. I tez spie z maskotka-z takim zoltym ludzikiem, ktorego dostalam od Kookiego. Malo tego, czasem sobie z nim rozmawiam.. :) Ale uwazam, ze tak naprawde kazdy z nas ma w sobie mniej lub wiecej z dziecka, ale jedni po prostu sie do tego przyznaja, a inni nie. O studia sie nie martw, bedzie dobrze, MUSI. :) Buziaki! :**
30 maja 2004
Nawet nie wiesz ile nas łączy! Ja również chciałam zostać pisarką, potem marzyły mi się studia dziennikarskie! Doszłam jednak do wniosku, że jeśli chce się być dziennikarze to niepotrzebe są do tego studia, ale pasja i przede wszystkim powołanie! Masz rację ---> na psychologię trzeba zdawać okropne przedmioty! Poza tym mój kumpel ma zamiar iść na ten kierunek i ciąge zamęcza mnie swoimi wywodami, próbuje analizować moje życie, postępowanie, doszkukuje sie jakieś podskórnych znaczeń. Przy tym jest strasznie wkurzający! Ostatnio stwierdził, że jak na psychologię sie nie dostanie to pójdzie na budowlankę 9nie ma co! bardzo pokrewne kierunki hehe) Ja osobiście zawsze lubiłam lalki. Non stop bawiłam się w mamę! Cały pokój zawalałam ciuszkami, butelkami i tego typu bibelotami. Budowałam domi dla moich córeczek itd. Buziaczki Kochana! Acha jeszcze jedno! Wierzę, ze dostaniesz się na swoje wymarzone studia!!!!!!! :***
nie_taka_zla
30 maja 2004
Ja nigdy grzecznym i ulozonym dzieckiem nie bylam.Czyli zawsze moglam sie na dobre dziecko zmienic:) Coz widze u Ciebie mocno sklonnosc do empatii,jesli chodzi okierunek psychologiczny i zbytnia wiez pacjentami.Empatia jak dla mnie zaleta.Pozdrawiam.
*KiNiA*
30 maja 2004
(po pierwsze to tak w nawiasie ja uwielbiam niebieski kolor, właśnie w takim odcieniu w którym masz czcionkę, sprawiasz mi przy tym ogromną przyjemność w czytaniu, kolor jest po prostu śliczny :)) Po drugie to uwielbiam jak ktoś dostaje głupawki, bo wtedy robi sie tak... fajnie... heh:) Misie?? ja też mam misia ale mój misio śpi pod poduszką, biedny tak go przyzwyczaiłam, ze co noc zduszam go poduszką i moją głową, ale on chyba tak lubi bo nie narzeka ;) A jeżeli chodzi o twoją przyszłość, to ja mam jedną radę - załóż sobie, że uda Ci się i że nie ma innej możliwości, po prostu musisz się dostać i tyle i dostaniesz się, bo zdolna bestia z Ciebie! Pozdrawiam. :)
30 maja 2004
Jeny! Linko! Jakei to śliczne. Ja nie sądziłam że kiedykolwiek spotkam taką osobę ... Tak wrażliwą, co również uważa, żą te kochane pluszaki mają duszę! łzy spływaja mi po policzku kiedy to czytam ... Nie sądziłam. Boże, a jednka! To całe moje dzieciństwo: misie! Eh. Wspaniale. Zawsze wyobrażałam sobie że miś wchodzi do pokoju, macha rączką i woła \"Cześć Gosia!\" Byłam jeszcze mała i wszyscy moi \"podopieczni\" mieli imię, sprawiedliwość była na tym świecie, jeśli juz dawałam któremuś buzi ;) to i reszcie. Całe 40-sto osobowe \"stadko\" tylko czekało. A kiedy układałam się do snu to wszystkim starczało miejsca tylko nie dla mnie, ale przeciez ważne było, żeby to one miały dobrze. Eheh dopiero teraz widzę jak wiele mamy wspólnych cech Linko, że sa jeszcze na tym świecie wrażliwi ludzie, którzy chcą bezinteresowni pomagać drugim. Tylko wiesz czego się najbarzdiej boję? Że ktos może wykorzystać tą moją bezinteresowna pomoc, że w porę nie obejr
Kumcia
30 maja 2004
Dziendobry!!\"Byłam bardzo spokojnym, grzecznym, nieśmiałym, wesołym i dobrze wychowanym dzieckiem...\" Tez taka bylam..Ale ja sie strasznie zmienilam.Nawet moja mama mi to mowi..Z takiego cichego milego dziecka wyrosl taki rozdarcioch!!Lalki lubilam..ale maskotki rwoniez!!!Mialam ich duzo wiecej niz lalek i zawsze chcialam wierzyc w to,ze one zyja,maja dusze.Tak jak w jakies bajce,ze ja wychodze z pokoju a one zaczynaja sie bawic,rozmawiac Hahahah ;):P Tez mialam wyobraznie..I to duza..z czym sie wiazaly male klamstewka..Hahaha bylam klamczuszkiem?? nie zupelnie..bo ja uzylam wyobrazni i komus o tym powiedzialam..to inne dzieci braly to na powaznie.Hahaha wstyd mi :) I tez chcialam napisac ksiazke..I raz napisalam w zeszycie moze miala 2 kartki ;):P Haha .Tez sie bilam z bracimi.ale wtedy to mialam jakies szanse!!np.kiedys poukladalam sobie ladnie miski :D i poszlam do szkoly..Tylko zdazylam wyjsc to moj brat na zlosc je pozrzucal ,specjalnie zeby mnie wkurzyc ;):P No a jak ja wrocilam i to zobaczylam
cała_ona
30 maja 2004
ja jak bylam malutka tez pisalam ksiazki :D wymyslalam niestworzone historie i wsyztskio dokladnie zapisywalam w zeszytach, te zeszyty mam po dzisiaj, czasem lubie sobie je poczytac i sie posmiac :P i wiesz.. tez chcialalm zostac kiedys pisarka, pznije sie to przerodizlo w dziennikarstwo ale mysle ze chyba bym nie dala rady... to ztrasznie trudny zawod.... :) caluski :**** :)

Dodaj komentarz