Wiewiórki, jeże i inne ;)


Autor: linka-1
20 czerwca 2004, 16:40

Wczorajszy dzień zaliczę do jednego z najwspanialszych w moim życiu. Nie chodzi jednak o to, że wydarzyło się w nim coś niezwykłego i wyjątkowego... Nie. Po prostu spotkałam się z moim Kochaniem... A z drugiej strony każdy dzień i każda chwila z nim spędzona jest wspaniała, wyjątkowa i niezapomniana :). Dlaczego więc postanowiłam opowiedzieć Wam o tym jednym? Sama zadaję sobie to pytanie. No ale mniejsza z tym ;).

Początkowo wybraliśmy się w miejsce, które co jakiś czas odwiedzamy (to stało się już pewnego rodzaju tradycją), później na przepyszne lody ( i jak zwykle karmiliśmy wróbelki wafelkiem - prosto z ręki. Niektóre przysiadały na brzegu lub oparciu ławki i przekrzywiając łepek przyglądały się nam i czekały na kolejną porcję :)) i... zaczęliśmy się zastanawiać co dalej. Sebastian zaproponował, żebyśmy pojechali na działkę i zrobili sobie grilla (co zresztą też dość regularnie czynimy – nie ma co, ja po prostu mam słabość i wielki pociąg do niezdrowego i tuczącego jedzenia :P). W każdym razie tak też zrobiliśmy... A kiedy przechodziliśmy przez park, dosłownie co kilka kroków natykaliśmy się na wiewiórki. Te stworzonka są zachwycające :) – mogłabym je obserwować godzinami. I tak jakoś się zdarzyło, że mieliśmy okazję nieco lepiej poznać ich zwyczaje. Wobraźcie sobie, że jedna z wiewiórek udała się ze swoją zdobyczą na pobliskie drzewko, usiadła na najniższej gałęzi i zaczęła pałaszować swój przysmak. Nie mogliśmy nie wykorzystać sposobności przyjrzenia się rudej z tak bliska, więc podeszliśmy praktycznie pod samo drzewo i wpatrzyliśmy się w wiewiórkę :). Jak one sprawnie i szybko sobie radzą z łupinkami :). I wiecie co? Doszłam do wniosku, że są bardzo podobne do szczurka albo myszki... Mają identyczne wyłupiaste oczka niczym czarne koraliki. I taki słodki pyszczek :). Kiedy już znudziło się nam obserwowanie stworzonka, udaliśmy się w dalszą drogę na działkę, ale nie zaszliśmy daleko, bo... zobaczyliśmy dwie inne wiewiórki, które zaczęły się ganiać - początkowo po ziemi, a później po drzewie. Zaczęłam się śmiać i nie mogłam oderwać od nich oczu. W końcu jednak dotarliśmy jakoś na docelowe miejsce, ale po drodze napotkaliśmy w sumie (o ile Seba dobrze policzył ;)) 7 tych ślicznych rudzielców. Okazuje się, że nie tylko ja miałam w dzieciństwie dziwne marzenia... Kolejna rzecz, która łączy mnie z moim facetem, to chęć hodowania w domu wiewiórki :>. Żałowaliśmy ogromnie, że nie mieliśmy czym nakarmić rudych obywatelek parku ;), a kiedy okazało się, że jeżeli chcemy mieć grilla, musimy cofnąć się do domu Sebastiana, postanowiliśmy kupić orzechy... w wiadomym celu :). Było już stosunkowo późno, ale na szczęście sklepy były jeszcze otwarte... W trzecim z rzędu dostaliśmy w końcu łuskane orzechy włoskie (jeśli się nie mylę). Tak więc z zapałem ruszyliśmy z powrotem do parku. Zaczął padać deszcz i zmartwiliśmy się, że wiewióry gdzieś się pochowały i na żadną nie natrafimy, ale okazało się, że nie było powodu do obaw. Co prawda nie roiło się od nich w parku tak jak poprzednio, ale kilka rzuciło się nam w oczy. Karmiliśmy je prosto z ręki i tylko strach przed tym, że mogłabym zostać ugryziona albo podrapana powstrzymał mnie od tego, żeby nie pogłaskać ich po łebku. Zwróciliście uwagę, jak mocno bije im serduszko? Białe futerko na ich piersi niezwykle szybko i miarowo podnosi się i opada na skutek jego uderzeń i jest to doskonale widoczne :). Pewnie uznacie mnie za wariatkę :P (zresztą, żeby to pierwszy raz ;)). Zastanawiacie się jak można się tak zachwycać wiewiórkami? Ano jakoś można, a ja jestem tego dowodem :>. Jednak to jeszcze nie koniec mojej opowieści o tych zachwycających istotkach :P, nie macie co marzyć ;]. Jedna z karmionych przez nas wiewiórek wdrapała się na drzewko i zaczęła jeść swojego orzeszka na jego pniu, zwisając zaczepiona tylnimi łapkami (tylko dwiema!!) główką w dół :>. Żałujcie, że nie mogliście tego zobaczyć! Niesamowity widok, a jaki zabawny :). Nie mogę sobie wybaczyć, że nie miałam kamery, za pomocą której mogłabym te ich wszystkie zaobserwowane zwyczaje nagrać i uwiecznić.

W tym dniu czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka :). Nie skończyło się tylko na karmieniu wróbelków i wiewiórek... Od jakiegoś czasu marzyłam o tym, żeby zobaczyć z bliska jeża i to także mi się udało... Siedzieliśmy na tej działce do późna i w pewnym momencie postanowiliśmy wyruszyć na poszukiwanie jeżyków :>. Kiedy już utraciłam wszelką nadzieję, jakiś ciemny kształt przemknął obok pobliskich krzaczków... Sebastian poświecił nikłym strumieniem światła z miniaturowej latarki i naszym oczom ukazała się... zwinięta, kolczasta kuleczka. Jeż!! Niestety zamarł on jak nieżywy i ani drgnął... Mogłam więc zapomnieć o ujrzeniu jego pyszczka. Kiedy później próbowaliśmy go odnaleźć, nie udało się nam. Pewnie zaszył się gdzieś w swojej norce :).

Mimo wszystko to był dzień obfity w niesamowite doznania :). Jeszcze nigdy nie spędziłam tyle czasu na obserwowaniu zachowań żyjących na wolności zwierząt i nie poświęciłam im tyle uwagi. Słabość do wiewiórek chyba pozostanie mi do końca... W wakacje zamierzamy z Sebastianem zaprzyjaźnić się z nimi:>. W końcu regularne ich dożywianie powinno zaprocentować obdarzeniem nas swoim zaufaniem :D. Kto wie, może nawet zdobędę się na to, żeby którąś pogłaskać i nie zostanę pozbawiona ręki :P. I wierzę w to, że uda mi się zobaczyć jeża w całej okazałości ;). Chcę spojrzeć w jego ślepka i ujrzeć jego pyszczek... A tak w ogóle chyba przestudiuję jakąś książkę o zwyczajach wiewiórek i jeżów, żeby wiedzieć gdzie ich szukać i czym próbować skusić :P.

Z tego wszystkiego przegapiliśmy ostatni dzienny autobus i musieliśmy czekać na nocny (do 00:30). Fajnie jest na działce w nocy... Co prawda trochę ciemno i chłodno, ale tak cicho, spokojnie, pusto i tajemniczo :).

A tak w ogóle to trzeba być nami, żeby grillować po 23, szukać w ciemnościach jeżów i spać w dziwnej pozycji na ławeczce w altanie :P.

Ale ja to wszystko uwielbiam... Dzięki temu jest tak inaczej, niepowtarzalnie i niesamowicie... Uwielbiam to, że robię z Sebą rzeczy, których nie robiłam nigdy wcześniej i z nikim innym... Z żadnym facetem nie łączyło mnie nigdy tyle, co z nim... Z żadnym tak dobrze się nie rozumiałam i nie dogadywałam – nie miałam tak dobrego kontaktu i tylu cech wspólnych... W końcu na nikim tak bardzo mi nie zależało i z nikim nie łączyło mnie tyle cudownych wspomnień i przeżytych chwil.

Nigdy tego nie zapomnę i jestem przekonana, że z kimś innym nie byłoby tak cudownie... I co więcej nigdy nie będzie.

Co tu dużo mówić – kocham go do szaleństwa i jestem ogromnie szczęśliwa :).

POSTAL
21 czerwca 2004
strasz bo strasza... Nawet nadludziom zdazaja sie literowki
POSTAL
21 czerwca 2004
Wiewiorki przenosza wscieklizne. U mnie strasz miejska strzela do nich z karabinkow pneumatycznych. Ja tez kilka zdjalem - w obronie zdrowia biednych dzieci oczywiscie...
POSTAL
20 czerwca 2004
Nie pasuje tylko jeden szczegol, ale wystarczy, ze zgadzaja sie co najmniej 4, zeby byc w \"grupie ryzyka\". To ksiazkowa definicja. Jednak uczelnia mi cos dala... Wiede o ludzkich slabosciach
20 czerwca 2004
ja mam u siebie na podworku jeza (przynajmniej jeszcze w zeszlym roku byl). Ale jakos nie przepadam za zwierzetami.
jA.maRzYcieLka..!!
20 czerwca 2004
i znow taka sliczna noteczka...:) wspaniały dzionek miałas....:) ja zawsze jak byłam dzieckiem to na widok wiewiorki zaczynałam ja obserwowac z wielkim przejeciem....:) bardzo lubie te zwierzatka... a jeza niestety nie widzialam nigdy...:( ale mam nadzieje ze to sie zmieni...:) masz wspanialego faceta... tylko pozazdroscic..:P na pewno bedziecie razem szczesliwi...:) 3maj sie kochana... buziaczki:*
20 czerwca 2004
Heh wiewiorki tio naprawde fajniutkie zwierzatka ale nigdy nie udalo mi sie ich karmic zawsze je widzialam na drzewach albo chodzace gdzies po ziemi spory kawalek odemnie:) Za to widzialam z bliska jeza:) Czasem nawet jeze kreca sie u mnie w ogrodku (a w sumie tio napewno kiedys krecily sie tam) Takie chwile spedzone z chlopakiem sa najwspanialsze:) Pozdroofka:*
tabaska c.d. :)
20 czerwca 2004
ojjj i nie skonczyłam.. no i na koniec ugryzła ciotke w palec i uciekła n sąsiadki jabłon.. tak się zakonczyła historia z wiewiórką :) ruda pięknością.. sorki to roztargnienie, pewnie ze zmeczenia :)
20 czerwca 2004
ojj co ja widzę , jaka imponująco długa notka..tak długich to ja chyba wypracowan w szkole nawet nie piszę :] co do wiewiórek to barzo lubie , ale mam uprzedzenia.. mój wójek kiedyś miał i jadła moje cukierki miętowe i kostki czekolady.. słodko to robiła :)
20 czerwca 2004
hehe ... ja wczoraj z moją koleżanką chciałyśmy się zaprzyjaźnić z wiewiórkami ale nam się nie udało ... a jeża w całej okazałości widziałam juz kilka razy ... pozdrówka :*
20 czerwca 2004
woooow ale fajnie!!ja nigdy nie widziałam z tak bliska tych rudych istotek:>..ale jak jeszcze miałam działke(byłam wtedy malutka) to miałam tam dużo jeży..pamietam jak nawet rodzina tych stworzonek rozgoscila sie w schowku na narzedzia...ale mialam radoche:P..ciesz sie kazda chwila spedzona w JEGO towarzystwie:)... a kto wie..moze kiedys faktycznie razem staniecie na oltarzu:>..heh no nic buzii:*
aquila
20 czerwca 2004
ewelinko moze na biologie sie wybierzesz? tak sie zlozylo, ze chyba roktemu przywiozlam do domu jeza , ktorego prawie przejechalam samochodem i wypuscilam na pobliskie pole. po jakims czasie sasiadka zaczela sie zalic mojej mamie, ze jakis jez wcina im ziemniaki. hehe - to byl moj rozbojnik. pozdrowka i zapraszam
20 czerwca 2004
to macie fajnie ze w parku są zwięrzeta i do tego sie nie boją,u nas niestety nic nie ma ,pozatym nasz park jest mały!!!Pozdrawiam
http://shelby-lane.blog.pl
20 czerwca 2004
Co tu duzo mowic - rozumiem cie doskonale i cala twoja notka moze zawrzec sie w slowach - TO PO PROSTU JEST ON ;) pomimo ze ja jeszcze szczescia w milosci nie odnalazlam to jednak potrafie cieszyc sie kazdym dniem kiedy mam okazjie widziec mojego wybranka...pozdrawiam btw: a tak poza tym wrocilam, bo mi wczesniej neta odpieli, server z blogiem padl i wszytsko mi sie powywracalo do gory nogami :) mam nadzieje ze odwiedzisz mnie kiedys...niestety zaczynam wszystko od nowa...nowe nie znaczu gorsze :)
ewcia_olsztyn
20 czerwca 2004
hehe zbieg okolicznosci bo ja tez bylam wczoraj ze swoim kochaniem na spacerku. najpierw siedzielimsy na plazy , potem w lasie , a na koncu na lace , bylo zarobiscie fajanie jest byc z osoba do ktorej sie cos czuje , aona to odwzajemnia :P bylo fajnie dopuki nie zlapala ans burza , ale i tak byla fajnie nawet jak bylismy cali mokrzy to usmiechy nie znikaly nam z twarzy :0 pozrofkkaa BuZkA

Dodaj komentarz