Wyjaśnienia...


Autor: linka-1
07 lutego 2004, 17:01

Widzę, że cała sytuacja wygląda gorzej, niż mogłam przypuszczać... Okazuje się, że nie tylko moi netowi znajomi poczuli się przeze mnie zaniedbani... Wczoraj poszłam na urodziny mojego kolegi i miałam w końcu okazję porozmawiać szczerze ze swoimi najlepszymi koleżankami... I czego się dowiedziałam? Że one uznały, że nie chcę już mieć z nimi do czynienia! Kiedy to usłyszałam, nie mogłam w to po prostu uwierzyć... Dziewczyny, jak możecie być takie niemądre!! Jak coś takiego w ogóle mogło Wam przejść przez myśl?! Oczywiście, że CHCĘ MIEĆ Z WAMI DO CZYNIENIA i to NAJCZĘŚCIEJ JAK TO tylko MOŻLIWE!! Niestety, chociaż tego nie chciałam, okazuje się, że związek z facetem wpływa na stosunki z innymi osobami... Nic już nie jest takie, jak było... I wcale się nie dziwię, że każdej z nas tego brakuje... Tyle wspólnie przeszłyśmy i przeżyłyśmy... Dzieliłyśmy ze sobą tyle trosk i radości, robiłyśmy mnóstwo szalonych rzeczy... Nigdy o tym nie zapomnę. Naprawdę musimy się postarać spędzać ze sobą więcej czasu. Wiem, że bardzo dawno nigdzie się razem nie wybrałyśmy... Ale to się zmieni. Nie mogę dopuścić do tego, żeby psuły się moje kontakty nawet z tymi najbliższymi osobami. Dlatego nie mogę się już doczekać naszej wyprawy do Częstochowy... To będzie taki powrót do przeszłości... Przez te dwa dni będziemy miały czas do swojej dyspozycji... Tylko i wyłącznie dla nas J. I jak znam życie, pewnie znowu będziemy się zaśmiewały do łez z jakiejś głupoty :]. W te wakacje, jeżeli do nich dotrwamy ;), odbijemy sobie wszystko :>. (Szkoda, że tylko jedna z moich kumpeli będzie miała okazję przeczytać te słowa...).

 

A powracając do urodzin mojego kolegi... Trafiliśmy wczoraj do WZ-tki... Jestem chyba przeczulona na punkcie tego klubu, ale czego się nie robi dla przyjaciół J. W zasadzie było bardzo śmiesznie... Najpierw Anetka z Wojtkiem wyszli z klubu, żeby zrobić zaopatrzenie w jakimś sklepie i przepadli na dobre kilkanaście minut. Zaczęłam się denerwować, że nie uda się im wnieść tego wszystkiego w torbie Anety do klubu. Na szczęście w końcu triumfalnie powrócili ;). Tymczasem niektórzy próbowali przelewać piwo z puszki do butelki, ale próba ta nie zakończyła się spodziewanym sukcesem J. Co niecierpliwsi zaczęli sączyć piwo prosto z puszki, ale udało się im jakoś przemówić do rozsądku. Ostatecznie sama wykorzystałam wnękę, przy której znajdował się nasz stolik, i jak mi się wydawało - bezpiecznie wypiłam w niej piwo. Kiedy skończyłam, znajomy uświadomił mi, że z tyłu też przechadzali się ochroniarze :>. To i tak sukces, że nikt nie zauważył niczego podejrzanego J. Sebastian uciął sobie pogawędkę z Wojtkiem na temat słuchanej i lubianej przez nich muzyki. Nawet bym nie przypuszczała, że można się tak rozgadać na ten temat ;) i przez kilkanaście minut wymieniać nazwy ulubionych, lubianych i tolerowanych (lub też nie tolerowanych) zespołów J. W pewnym momencie Anetka i Wojtek oświadczyli, że zamierzają wpaść na moment potańczyć do Liverpoolu. Taki pomysł spodobał się bardzo mi i Sebastianowi i w czwórkę udaliśmy się do tego klubu. Okazało się, że są tam znajomi Seby J, którzy mieli przy sobie zdjęcia ze studniówki. Być może ze względu na słabe oświetlenie ;) uznałam, że nie wyszłam najgorzej :D. Szaleństwa na parkiecie nie trwały zbyt długo, ponieważ Anetka musiała dosyć wcześnie wrócić do domu. Musieliśmy cofnąć się do WZ po nasze kurtki. Chociaż ochroniarze wcześniej zapowiedzieli, że my – dziewczyny będziemy mogły wejść bez problemu, oświadczyli, że może wejść tylko jedna z nas. Poszła Anetka... i przepadła na dobre kilkanaście minut. Ponieważ jestem z reguły nerwowa, zaczęłam się denerwować :P. Nie mieli już szans, żeby zdążyć na autobus, którym Aneta miała wracać do domu, ale chciałam, żeby zdążyli przynajmniej na następny, co też stawało się coraz mniej prawdopodobne. W końcu Anetka obładowana naszymi kurtkami, wynurzyła się z czeluści klubu. Okazało się, że nasza koleżanka nie chciała Anety wypuścić :>. W końcu Wojtek z Anetą pobiegli na autobus (mam nadzieję, że zdążyli), a ja z Sebą miałam wrócić do Poola. Ostatecznie tam nie dotarliśmy :>, bo zdecydowaliśmy się pozostać na dworze. Szkoda tylko, że tym sposobem nie pożegnałam się ani ze swoimi znajomymi, ani ze znajomymi Sebastiana. Hmm... Miło jest tak siedzieć w nocy na dworze przy boku bliskiej osoby, wpatrywać się w niebo i karmić nawzajem różnymi przysmakami :>.

Podsumowując, jestem zadowolona z tego wieczoru. Kolejne mile spędzone chwile...

I tylko muszę postarać się wygospodarować więcej czasu dla swoich kumpeli... A w wakacje, kiedy będę miała już za sobą maturę i ewentualne wstępne egzaminy na uczelnię, zamierzam odnowić swoje kontakty z osobami poznanymi za pomocą netu... jeżeli tylko nie będzie za późno...

 

PS. Drogi Mateuszu „Rascalu“, bardzo mi przykro, że urwał się nam kontakt… Nie jest mi łatwo się z tym pogodzić (podobnie jak w przypadku wielu innych osób)... Ale zapewniam Cię, że kiedy to tylko będzie możliwe, postaram się doprowadzić do naszego spotkania. Nie mamy ostatnio okazji żeby chociażby porozmawiać, to prawda... Ale ja wcale nie czuję się tak, jakbyśmy się już nie znali. Bo przecież mieliśmy okazję się poznać i mogę Cię zapewnić, że cały czas o Tobie pamiętam... I uwierz mi, że wcale nie zmieniłam się tak bardzo, jak Ci się wydaje... Nie stałam się inną osobą i mam nadzieję, że będziesz miał okazję się o tym przekonać. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

07 lutego 2004
hmm wiesz co... wyjaśnię Ci na gg albo jak się spotkamy o co mi chodziło... o ile chcesz ;)... tęsknię bardzo... -=Buszmen=-
07 lutego 2004
Ach, zapomniałam o jeszcze jednym... Zupełnie nie zgadzam się z Twoim stwierdzeniem. Nigdy nie zapominam o swoich przyjaciołach i znajomych... I nie jest prawdą, że jeżeli myślę o nich wszystkich, to tak naprawdę nie myślę o nikim. To niedorzeczne... W różnych momentach mojego życia wspominam innych bliskich mi ludzi i o nich myślę... Ale w głębi mojego serca obecni są wszyscy... I dla każdego z nich znajduje się w nim specjalnie dla niego przeznaczone miejsce.
07 lutego 2004
W rzeczy samej kiedy przeczytałam Twój pierwszy komentarz, słonko, nawet nie tyle mnie on zasmucił, co... sama nie wiem - może zdenerwował. Jakoś musi się znaleźć czas dla wszystkich. Nie chcę rezygnować ani ze spotkań z moimi przyjaciółmi i znajomymi, ani z Tobą... To by było nie w porządku... A w moim życiu liczycie się wszyscy... Och kochanie - przecież zwłaszcza ostatnio widywaliśmy się bardzo często. Z niektórymi nie miałam okazji nawet porozmawiać od kilku miesięcy... I to chyba oni mieliby prawo narzekać... Nikt nie popsuje stosunków między nami, bo nie ma takiej możliwości. Jeżeli coś się popsuje, to tylko i wyłącznie z naszej winy... A mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Przecież z powodu uczucia do kogokolwiek nie należy się izolować od innych ludzi. W naszym życiu ważni są nie tylko partnerzy, ale też przyjaciele. I ja się ich nie wyrzeknę... Tak samo jak nie oczekuję i nie żądam tego od Ciebie... Ale zamiast martwić się na zapas, powinniśm
07 lutego 2004
hmm ten ostatni komentrz był troche zbyt nostalgiczny :)... może Cię troche posmucić... a nie taki jest jego sens... koteczku mój... chcę aby zawsze się układało między nami :)... i nie pozwole aby ktokolwiek miał to popsuć... tęskniem bardzo... -=Buszmen=-
*KiNiA*
07 lutego 2004
rzeczywiście warto podtrzymywać stare kontakty i odświeżać je co jakiś czas, bo z czasem coraz trudniej nawet spojrzeć im w oczy i tworzą się niezręczne sytuacje
07 lutego 2004
no tak... tylko że... jeżeli poświecisz czas tym wszystkim ludziom i znajomym nie tylko z neta... to nie będzie czasu dla nas... a przecież i tak nie często się widujemy... eee jak zwykle coś musi być nie tak :/... ps... jeżeli o wszystkich myślisz... to wsumie tak na prawdę nie myslisz o nikim... :((... -=Buszmen=-

Dodaj komentarz