Złamana życiem.


Autor: linka-1
Tagi: rozpacz   zmęczenie   załamanie  
02 grudnia 2007, 19:50

Zaczynam nienawidzić jesieni i zimy… Nigdy nie przepadałam za tak deszczową, ponurą porą roku, ale teraz ta niechęć jest wyjątkowo silna. Staram się tłumaczyć sobie, że to właśnie z winy nieciekawej aury czuję się tak totalnie do niczego... Z coraz większym trudem zwlekam się rano z łóżka. Jak długo już tak fatalnie sypiam? Wykańczają mnie te conocne przebudzenia. W najlepszym wypadku budzę się dwa razy, w najgorszym cztery. I tak ciągle… Wstaję wykończona, padam coraz wcześniej… Trzy dni temu o godzinie 18 leciałam już z nóg. Ile to jeszcze potrwa?

 

„Podstawą rozpaczy jest zwątpienie o sobie”.

 

Moje poczucie własnej wartości w ostatnim czasie praktycznie przestało istnieć. Psychicznie chyba już gorzej czuć się nie można. Uważałam, że jestem nikim, że nie jestem warta czegokolwiek i kogokolwiek. Tak niewiele było trzeba, żeby mnie całkowicie załamać. I kiedy wydawało się, że powoli zaczęłam się podnosić i wychodzić z tego stanu, pewne wydarzenie na nowo wgniotło mnie w ziemię… Wróciłam do punktu wyjścia. Czy normalnie zareagowałabym aż tak skrajnie emocjonalnie? Pewnie gdyby nie ten beznadziejny stan, w którym się znajduję, przeszłabym nad tym do porządku dziennego. Ale to po raz kolejny podcięło mi skrzydła… Za jeden cudowny, niezapomniany dzień przyszło mi słono zapłacić. Tak dobrze mi zrobiło wyjście do kina i wizyta w jednej z ulubionych knajpek w jego towarzystwie. Bardzo mi tego ostatnio brakowało. Ale poczucie bycia szczęśliwym to strasznie krótkotrwały stan. Nauczyłam się świetnie ukrywać przed znajomymi i rodziną, jak jest mi źle. Na chwile załamania pozwalam sobie tylko wtedy, gdy jestem sama… lub z nim. Tak jak to miało miejsce w środę, kiedy zrozpaczona łkałam w jego ramionach. Tylko przed nim nie staram się udawać i ukrywać swojego stanu, bo nawet tego nie chcę. Chwilami nie mam już sił, żeby użerać się z tym wszystkim. Ale wiem, że nie mogę się poddać. Muszę wierzyć…

 

Potrzebuję czuć i mieć świadomość, że nikt inny dla niego nie istnieje. Chyba już tylko miłość, ciepło i troska pozwolą mi wrócić do równowagi psychicznej i odzyskać wiarę w samą siebie. Nie jest nam łatwo i pewnie nie będzie… Ale próbujemy. Od siebie nawzajem czerpiemy siłę i nadzieję. I mam nadzieję, że któregoś pięknego dnia oboje odetchniemy z ulgą, a nasze demony odejdą w mroki niepamięci…

 

Pamiętaj, że zależy mi na Tobie. Jesteś naprawdę wspaniałym człowiekiem. Tylko po prostu mam problem z samą sobą… I to wszystko przez to… Wiem, że mnie kochasz i dzięki temu jeszcze istnieję.

dotyk-aniola
03 grudnia 2007
Przecież TY dla niego jesteś najważniejsza...
Zawsze będziesz...

Ja też mam ostatnio płaczliwe dni... Czasem błahostką urasta do rangi problmu życia i śmierci... Ale... Taka już jestem, po prostu nie potrafię się nie przejmować...
Misiek
02 grudnia 2007
Kocham Cię i przepraszam za każda chwilę, która sprawia Ci ból. Staram się, lecz nie zawsze jestem taki jakim sam chciałbym być. Wierze w nas i dziękuje Ci za te wszystkie słowa które tu napisałaś, a były skierowane do mnie. Wiem, że nie jest ci lekko, ale bez względu na wszystko zawsze jestem przy Tobie, zawsze będę Cię kochać i wspierać. W moich ramionach jest dla Ciebie miejsce i chcę byś wtulona we mnie czuła szczęście które przynosi miłość
02 grudnia 2007
pierwszy raz tak dotkliwie zauważam zmiany.
W Tobie, w sobie.Ogólnie.
Linka, przede wszystkim pamiętaj, że jesteś człowiekiem i jako taką, jako kobietę w swojej wyjątkowości osobistej stworzył Cię Bóg.
Samo to jest na tyle wyjątkowe i nieodgadnionie, że powinno dawać olbrzymie pokłady sił do istnienia.
Tule Ciebie mocno.
Trzymaj się!

Dodaj komentarz