Archiwum 30 kwietnia 2004


Gdyby tak...
Autor: linka-1
30 kwietnia 2004, 19:14

Gdyby tak na zawsze mieć
W moim sercu Ciebie...
Czego można więcej chcieć - 
Marzeń spełnienie...
Gdyby tak zatrzymać czas,
Móc kochać wiecznie...
Tajemniczy płomień w nas
Mógłby bez końca tak trwać.

  

Niczego w życiu nie można być pewnym... Możemy mieć tyle planów, tyle marzeń, które chcielibyśmy zrealizować i urzeczywistnić... A tak naprawdę nigdy nie możemy być całkowicie przeświadczeni, że uda się nam to osiągnąć. Wiele zależy od nas samych, ale są sprawy, na które nie możemy mieć żadnego wpływu... Czasem zależy to częściowo także od innych ludzi albo od siły wyższej. Nie oznacza to jednak, że ktoś inny kieruje naszym losem... Spotykają nas w życiu różne niezależne od nas i naszej woli sytuacje, w których musimy się odnaleźć, spadają na nas różne doświadczenia i problemy, którym musimy stawić czoła, ale swoim działaniem możemy odwrócić bieg wydarzeń lub przynajmniej wpłynąć na ich skutki.

To była taka mała dygresja, a teraz przejdę do sedna sprawy :P. Po raz pierwszy w życiu naprawdę jestem zakochana... Spotkałam człowieka, dla którego byłabym w stanie zrobić niemal wszystko. Każda spędzona z nim chwila jest cudowna i niezapomniana, a każda godzina z dala od niego wydaje się być wiecznością... Jestem zafascynowana i jednocześnie przerażona tym, dotąd mi nieznanym, zjawiskiem... Siłą mojego uczucia i natężeniem mojej tęsknoty. To wszystko jest jak piękny sen, z którego boję się obudzić... Podświadomie czuję lęk przed tym, że mogłabym zostać brutalnie i niespodziewanie wyrwana z tychże „objęć Morfeusza”. Mamy zaufanie do siebie, wzajemne zapewnienia, głębokie przekonanie o prawdziwości naszych uczuć – zdawać by się mogło, że tym samym pewność i gwarancję... Gwarancję bezpieczeństwa i spokoju... Pewność trwałości...? Ale tak naprawdę nie może być o tym mowy. Wszystko może się zmienić z dnia na dzień, jak w kalejdoskopie... Bez wcześniejszego uprzedzenia, bez żadnych znaków na niebie i ziemi, zapowiedzi zmian... Tak naprawdę może być to zaskoczeniem dla nas obojga... Ale nawet jeśli, będzie to marne pocieszenie. Dlaczego żar uczuć wygasa? I kiedy to następuje? Czasami staje się to widoczne i daje się wyczuć, ale nie zawsze... Zdarza się, że nie chcemy w to wierzyć i przyjąć do wiadomości, dopóki nie stanie się niezaprzeczalnym faktem. A niekiedy po prostu nagłe olśnienie i zdajemy sobie sprawę, że to nie jest już to samo... Że chyba przestało nam zależeć...

Wiem, wygląda na to, że piszę sobie czarne scenariusze... Ale czasami nie mogę odgonić od siebie natrętnych, niepokojących i burzących poczucie stabilności i bezpieczeństwa myśli.

Stwierdzicie pewnie, że powinnam cieszyć się chwilą i nie wynajdywać sobie problemów... I może będziecie mieli rację... Ale ja mam taka naturę – lubię rozmyślać, analizować, snuć rozmaite domysły i skłaniać się do refleksji...

Przecież człowiek jest taką niepojętą i zmienną istotą... Cały czas ma nowe zachcianki i pragnienia, które chciałby zaspokoić... I chyba stosunkowo szybko się nudzi. Jednak mimo wszystko wierzę w prawdzie głęboką i trwałą miłość, na dobre i na złe, do grobowej deski... Ale od czego zależy, że taka właśnie miłość staje się naszym udziałem, lub też nigdy nie mamy okazji jej zaznać?

Przypomina mi się pewne zdarzenie z przeszłości, kiedy wydawało mi się, że zakochałam się w chłopaku, dla którego wiele znaczyłam. Modliłam się wtedy, żebym nigdy nie przestała go kochać... Bo jego dobro wydawało mi się najważniejsze... Na szczęście moje modlitwy nie zostały wysłuchane... Inna sprawa, że może nawet nie było ku temu podstaw, skoro nie było to prawdziwe uczucie...

Ale wiecie co? Teraz pragnę dokładnie tego samego. Bo najgorsze, co mogłoby się zdarzyć to wcale nie to, że mój ukochany przestałby mnie kochać (co jednak byłoby straszne i nie wiem, jakbym sobie z tym poradziła), ale to, kiedy to we mnie wygasłoby uczucie...

I tak naprawdę pozostaje mi tylko czekać na rozwój wypadków... Oby był to pomyślny rozwój...

 

Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz
Dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz.

 

Wyjdzie tak, że dziś mnie kochasz, a jutro znienawidzisz.