Archiwum 04 lipca 2004


Nie jestem aniołem...
Autor: linka-1
04 lipca 2004, 20:50

Moja najbliższa przyszłość jak na razie stoi pod znakiem zapytania, a mimo to czuję się szczęśliwa... W końcu jedno niepowodzenie to jeszcze nie koniec świata. Tylko trzeba by pomyśleć nad jakimś sensowym rozwiązaniem... Niedługo moje Słonko będzie miało egzaminy i mam nadzieję, że pójdzie mu lepiej ode mnie :P. W końcu Sebastian ma jeszcze gorzej... Grozi mu „pochwycenie” do wojska. A coś takiego zdecydowanie nie wchodzi w grę! Nie mogą mi go zabrać na tyle długich miesięcy... Co ja bym bez niego zrobiła? Nie wspominając już o tym, że umarłabym z tęsknoty :P.

Wiem, że czasami ludzie kłócą się o drobnostki, które w ogóle nie warte są zachodu, ale... nie przypuszczałabym, że może się tak stać także w naszym przypadku. Ja naprawdę jestem w stanie wiele zrozumieć, ale czy ktoś słyszał o tym, żeby posprzeczać się z powodu... kotleta :>? Tak, tak... Dobrze przeczytaliście :P. Nie pytajcie mnie, jak do tego doszło... Kiedy już wszystko sobie wyjaśniliśmy, na samo wspomnienie dostawałam napadu śmiechu. A jednak sytuacja była bardzo poważna i w tamtej chwili wcale nie było mi do śmiechu, a wręcz przeciwnie – nawet łzy napłynęły mi do oczu. Kiedyś ostatnie, co można było o mnie powiedzieć to to, że jestem obrażalska. Wszelkie nieporozumienia starałam się szybko wyjaśnić i nie chowałam długo urazy. Ale ostatnio coś się zmieniło... Można by dojść do wniosku, że potrafię obrazić się o byle głupstwo... Dlaczego tak jest? Może dlatego, że kiedy coś mnie urazi albo zaboli, zamykam się w sobie... Nie odzywam się nawet słowem i uparcie milczę i trzeba się sporo natrudzić, żeby coś ode mnie wyciągnąć... Wiem, że niepotrzebnie komplikuje to sprawę, ale włącza mi się wtedy jakaś blokada, której nie jestem w stanie pokonać. Muszę przyznać, że czasami trudno dojść ze mną do ładu. Zadziwia mnie, że potrafię być taka nieznośna... I jeżeli ktoś nie potrafi wykazać się zrozumieniem i cierpliwością, to sytuacja staje się niemal beznadziejna. Tylko jedno jest w tym dobre – bardzo szybko żałuję swojego postępowania i potrafię przeprosić i przyznać się do błędu.

Ale ja nikogo nie trzymam przy sobie na siłę i nie zmuszam do tego, żeby tolerował mnie taką, jaka jestem i znosił moje dziwne napady i humorki. A skoro są osoby, które trwają przy mnie pomimo tego (z własnej i nieprzymuszonej woli :>!!) to znaczy, że chyba nie jest aż tak źle, prawda :]?

Między innymi właśnie w tak trudnych chwilach przekonuję się o tym, jak wielka jest miłość mojego faceta. Już tyle razy wybaczył mi moje niepojęte zachowanie... Zastanawiam się, czy ja bym to wszystko wytrzymała... Chyba jestem zbyt nerwową osobą i coś mi się wydaje, że w końcu szlag by mnie trafił :P. Daję się czasami ponieść nerwom i nie jestem wtedy usposobiona pokojowo, więc na cierpliwość i zrozumienie z mojej strony nie ma w takich chwilach co liczyć. Chociaż z drugiej strony mojemu Skarbowi byłabym w stanie wiele wybaczyć...

Wiele razy słyszałam słowa, że jestem wspaniałą osóbką... To prawda, że potrafię się bardzo troszczyć o innych i że gotowa jestem do różnych poświęceń... Dla bliskich mi ludzi zrobiłabym niemal wszystko. Ale przecież jednocześnie potrafię się tak irracjonalnie zachować... Bywam nerwowa, złośliwa i nieznośna. Jestem strasznie niezdecydowana, a przecież mnie samą doprowadza to do szału... Potrafię ranić, mimo że staram się nikogo nie krzywdzić... Czy więc czasem ktoś się tutaj nie myli? Naprawdę mam wiele wad, a niektórzy zdają się ich nie dostrzegać... Oby tylko nie zdali sobie zbyt późno sprawy z tego, że nie jestem aniołem...

 

PS. Dzisiaj Portugalia musi zostać mistrzem Europy :)!! Już wkrótce nie będziesz mógł oponować, Kochanie, że jesteś najbardziej kochanym człowiekiem na świecie :>. Wiem, że Twoja miłość do mnie jest ogromna, ale moja jednak odrobinkę większa :D. Kocham Cię nieziemsko, mój Ty Garnku ;) ;P.