Archiwum 22 października 2004


Jestem tylko człowiekiem...
Autor: linka-1
22 października 2004, 23:23

Bywają w moim życiu takie chwile, kiedy chciałabym przytulić do serca wszystkich ludzi zamieszkujących naszą planetę, kiedy kocham cały świat i zapominam o tym, ile zła i niesprawiedliwości na nim panuje i ile krzywd wyrządza się każdego dnia... Czuję jakiś wewnętrzny spokój i zgodę z samą sobą i własnymi przekonaniami. W takich momentach jestem niezwykle spokojna i łagodna i czuję w sobie niewyczerpane pokłady dobroci i miłość do wszystkich ludzi. Życie wydaje się wtedy niesamowicie piękne. To poczucie bezpieczeństwa, spełnienia i szczęścia jest po prostu wspaniałe. Szkoda, że nie może trwać wiecznie... Że bardzo często daję się ponieść emocjom i nie panuję nad swoją złością. Potrafię straszliwie ranić, a z moich ust padają okropne słowa. Trudno jest mnie wówczas poznać – zupełnie jakbym była zupełnie inną osobą – złośliwą, kapryśną, nieznośną, czasami można by rzec, że wręcz bezlitosną. Człowiek jest tak dziwną i niepojętą istotą... Czy można go tak naprawdę dobrze poznać i zrozumieć? Nie wydaje mi się... Jednak nie mogę się pogodzić z tym, że stanowię zagadkę dla samej siebie i czasami nie potrafię wyjaśnić, co się ze mną dzieje i dlaczego zachowuję się w taki sposób... Bywa, że niekiedy podsycam w sobie złość i wcale nie staram się jej w sobie zdusić. A przecież tak nie można... Zauważyłam, że czasami brakuje mi kłótni, a kiedy już dojdzie do jakiegoś nieporozumienia, staram się wyżyć i wyrzucić z siebie te wszystkie negatywne uczucia i emocje, które się we mnie zgromadziły. Po prostu wykorzystuję okazję. I dobrze, jeżeli sama owych kłótni nie prowokuję. Nie chcę uchodzić za złośnicę... Ale kiedy jestem naprawdę zła, jest mi wszystko jedno, co ktoś sobie o mnie pomyśli i wcale nie staram się uspokoić. Nie pomaga nawet świadomość, że sprawiam komuś przykrość. Tak jak potrafię robić na przekór i na złość samej sobie, tak ma to zastosowanie także jeśli chodzi o innych. A co wręcz absurdalne im bardziej mi na kimś zależy i im więcej on dla mnie znaczy, tym moje postępowanie gorsze.

Jakiś diabeł we mnie siedzi czy co?

Czasami, gdy tak czytam Wasze komentarze, zadziwia mnie, jak dobrze mnie rozumiecie. Nawet lepiej niż ja sama. Tak jakbym stanowiła większą niewiadomą dla samej siebie niż dla innych... Czy Wy potraficie mnie lepiej rozgryźć? Nie wiem... Może to przez to, że zawsze jesteście w stosunku do mnie bardziej pobłażliwi niż ja sama. Wydaje mi się, że potrafię być obiektywna w ocenie mojej osoby i moich poczynań. Ale zazwyczaj, kiedy konfrontuję moje wnioski z wnioskami innych okazuje się, że oni zawsze znajdują dla mnie jakieś wytłumaczenie i twierdzą, że jestem za bardzo surowa i wymagająca dla samej siebie... Czyżby? I przejawia się to w tym, że nie staram się nad sobą zapanować i pozwalam brać emocjom górę nad zdrowym rozsądkiem? Ja dziękuję za coś takiego...

Jednak bez względu na skalę mojej złości czy gniewu, kiedy już nieco ochłonę, jedno jest w stanie przywrócić mi zupełny spokój i równowagę i umożliwić spojrzenie na wszystko z innej perspektywy... A jest to muzyka. Są utwory, których mogłabym słuchać na okrągło i które z pewnością nigdy mi się nie znudzą... Tyle tylko, że zależnie od mojego nastroju i aktualnych upodobań, trochę się one zmieniają.

Ostatnio namiętnie słucham Tasmin Archer – „Sleeping satellite” i jestem po prostu zachwycona tym kawałkiem. Za każdym razem odnajduję w nim coś nowego, co wzbudza mój zachwyt i zwiększa przywiązanie do tej piosenki. Żadne inne wykonanie nie jest moim zdaniem tak doskonałe :). Dzisiaj natomiast słuchałam piosenki „Kiedy wołam wiatr – wołam Ciebie” i wzruszyłam się przy tym niesamowicie. Czuję, że teraz tego będę słuchała przez dłuższy czas. Muzyka niesamowicie silnie na mnie oddziałuje i potrafi mnie nie tylko skutecznie uspokoić, ale też napełnić energią lub doprowadzić do łez.

Życie bez muzyki? W żadnym wypadku!

W moim przypadku potrafi być ona lekiem na całe zło równie skutecznym, co silne ramiona ukochanej osoby.

I w tym momencie czuję się po prostu szczęśliwa i wyciszona.

Tylko nie mogę myśleć o tym, co czeka mnie w przyszłym tygodniu...