Archiwum 01 lutego 2006


Hmm... :)
Autor: linka-1
01 lutego 2006, 14:40

Pochłonięta nauką, nagle odrywam się od niej na chwilę, by sprawdzić coś na komputerze… Oczywiście jak zawsze automatycznie włączam muzykę, od której jestem uzależniona… Moje życie bez niej nie byłoby takie samo… Nie wydawałoby mi się tak piękne i tak magiczne… A właśnie za takie je uważam :). Rozmyślając nad tym wszystkim, zdałam sobie sprawę, jak bardzo kocham to moje życie… Może nie zawsze jest takie wspaniałe, może czasami wydaje mi się, że mam go dość, ale co z tego? To największy i najwspanialszy dar, którym nas obdarowano… Gdybyśmy go nie otrzymali, nic by dla nas nie istniało, nie miało znaczenia… My sami nigdy nie pojawilibyśmy się na ziemi i nie moglibyśmy docenić wszystkich uroków naszego istnienia… Wydaje mi się, że stopniowo odzyskuję ten niepoprawny optymizm, który zagubiłam gdzieś po drodze w obliczu ostatnich wydarzeń… Odnajduję w sobie ten dziecięcy zachwyt nad wszystkim i mam nadzieję, że nigdy więcej go nie utracę… Może jest to zasługą tego, że unoszona jestem na skrzydłach nadziei…? Nadziei i wiary w to, że odnajdę na nowo sens swojego życia… w miłości. Może jeszcze nie wszystko stracone :)? Z każdym nowym dniem próbuję obudzić w sobie uczucie i ani przez chwilę nie wątpię, że te starania przyniosą oczekiwany efekt :). Momentami wydaje mi się, jakbym cofnęła się do samych początków naszej znajomości… Spotkania, cudownie spędzone chwile, stała obecność w myślach i oczekiwanie na dzień, kiedy z naszych ust będzie mogło paść to najważniejsze wyznanie… Nie musimy się spieszyć… Wtedy minęły cztery miesiące, nim mogłam wyszeptać te dwa magiczne słowa… Ile czasu będzie trzeba teraz? Nie ma najmniejszych wątpliwości, że kocham… Pytanie, jaki to jest rodzaj miłości… Wiem tylko, że w moim sercu jest sporo miejsca… Czy może go być jednak tak wiele, by pomieścić w sobie cały świat :)? Życie jest piękne… A moja miłość nie chce się w tej chwili ograniczać… Czuję, że jestem przepełniona miłością do wszystkiego i jest mi z tym tak dobrze…

Szczęście, to jest chyba najodpowiedniejsze słowo… Bezgraniczne, niczym nie zmącone szczęście… I nawet perspektywa jutrzejszego egzaminu z historii filozofii tego nie zmieni :)!

To już ostatni egzamin, a po nim nadejdą dwa długie tygodnie słodkiego leniuchowania :). Wtedy będę mogła nadrobić wszystkie zaległości i poodwiedzać Wasze blogi. Naprawdę za tym tęsknię :). Już niedługo… :). A teraz pora wracać do nauki, niestety :P.