Archiwum 17 września 2006


Bez tytułu
Autor: linka-1
17 września 2006, 19:47

 

Może nie będzie tak źle… Z każdym nowym dniem wstępuje we mnie coraz więcej nadziei. Dzięki niemu… Po prostu zaczarował mój świat.

I chociaż nie potrafię zapanować nad nagłym smutkiem, który pojawia się zupełnie nieproszony i wyciska mi łzy z oczu, staram się nie pozwolić mu odebrać sobie radości życia.

 

Niekiedy nie potrafię z nim rozmawiać… Po prostu nie wiem, co miałabym powiedzieć… Czasem wracają do mnie wspomnienia, które wywołują ból. Czasami długo nie mogę się otrząsnąć, gdy powracają i atakują mnie wyrzuty sumienia.

Na „Samotności w sieci” się wzruszyłam, ale po wyjściu z kina po prostu się rozpłakałam… Nie potrafię wyjaśnić dlaczego. Wiem, że swoim zachowaniem – nagłą nostalgią i małomównością, smutkiem malującym się na mojej twarzy i nieskładnymi wyjaśnieniami (no bo jak wyjaśnić to, czego samemu się nie rozumie?) sprawiłam, że czar tego wieczoru nieco przygasł. Dlaczego z wieloma rzeczami nie mogę się uporać? Jak długo jeszcze mam zamęczać go swoimi rozterkami, bólem, przygnębieniem?

 

Zaczynam wszystko na nowo, ale nie łatwo rozstać się z upiorami przeszłości. A on już któryś raz z rzędu tłumaczy mi, że przecież nie da się wszystkich uszczęśliwić… Że życie już takie jest, że czasem się kogoś rani, nawet jeśli wcale się tego nie chce… Ja wiem, ale jakoś trudno mi się z tym pogodzić. Nie lubię wybierać mniejszego zła, kiedy wiem, że to i tak nie oszczędzi komuś cierpienia…

 

Czuję się z nim taka szczęśliwa… Codziennie zdaję sobie sprawę z tego, jak ważną osobą jest w moim życiu… Jak bardzo mnie wspiera i jak bardzo go potrzebuję. Ostatnio zdarza mi się płakać tylko z tego powodu, że się z nim nie zobaczę… Albo dlatego, że czuję się tak bardzo osamotniona bez niego… A coś takiego zdarzało mi się, kiedy byłam dzieckiem.

 

Jest cudownym człowiekiem, który stara się zrozumieć mnie, a także to wszystko, co się ze mną dzieje. Nigdy się nie skarży, jedynie czasem podkreśla własną bezradność i pyta, co może zrobić, żebym poczuła się lepiej, żebym się nie smuciła… Tak naprawdę najlepsze, co może wtedy zrobić, to po prostu być. Z nim czuję się bezpieczna, spokojna i szczęśliwa - nawet jeśli czasem się smucę czy płaczę… Wystarczy, że spojrzę w jego ciepłe, hipnotyzujące oczy i od razu czuję się lepiej…

 

Moje wakacje dobiegły końca… Od poniedziałku zaczynam trzytygodniową praktykę w SP nr 72… Boję się, że nie dam sobie rady… Tak bardzo bym chciała, żeby wszystko poszło dobrze – żebym nie spanikowała, żeby dzieci mnie polubiły, żeby mi się to spodobało… A co, jeśli się do tego nie nadaję? Wszystko się wyjaśni w najbliższym czasie. Tylko przeraża mnie, jak ja będę miała napisać z dnia na dzień po trzy konspekty… Pierwszy w swoim życiu wymyślałam, układałam i pisałam przez sześć godzin non stop. Kolejne mniej więcej po cztery. Obawiam się, że doba nagle zacznie mieć zbyt mało godzin… To będą pracowite i wykańczające trzy tygodnie. Obym znalazła czas na sen…

Bo choćbym miała nie zmrużyć oczu, na spotkania z Krzysiem na pewno go trochę wygospodaruję…

Bez niego bym nie przeżyła.