Archiwum 25 lipca 2004


Jeszcze żyję ;)
Autor: linka-1
25 lipca 2004, 17:24

Moje lenistwo osiągnęło niedawno apogeum... Aż wstyd się przyznać, ale te wakacje rozleniwiły mnie już w takim stopniu, że momentami nie miałam siły i ochoty na nic. Nawet w trakcie rozmowy na GG z moim Słonkiem w pewnej chwili dopadł mnie taki stan, że nawet nie mogłam się zmusić do tego, żeby wciskać klawisze na klawiaturze. Z trudem przychodziła mi nawet rozmowa przez telefon – nie chciało mi się wydawać z siebie żadnego odgłosu. Miałam gdzieś wychodzić, ale zmieniałam zdanie, bo nie mogłam się przemóc. Przerażające... W głównej mierze to wszystko przez słonko, które tak niemiłosiernie mocno przygrzewało. Aż żyć się odechciewało ;). Nie lubię upałów, trudno jest mi w ich trakcie normalnie funkcjonować. Moja siostra ma w zwyczaju mówić, że ja to chyba urodziłam się na Syberii :>. Prawda jest jednak taka, że przesadnego zimna też nie lubię. Po prostu najodpowiedniejsza pogoda dla mnie to taka, kiedy świeci słonko i wieje delikatny wiaterek. Nie za ciepło, nie za zimno... Musi być zachowana równowaga :P.

Teraz chyba to całkowite rozleniwienie mam już za sobą. Wstaję stosunkowo wcześnie, kładę się późno, co jakiś czas zaglądam do niemieckiego, chociaż dosyć niechętnie i chodzę na konsultacje do kobiety, która pracuje w Kolegium Języków Obcych. Co jakiś czas spotykam się z moim Słonkiem, chociaż niestety nie codziennie, tak jak to planowaliśmy. Ale przede wszystkim oczekuję z niecierpliwością na 1 sierpnia :). Na jakieś 10 dni wyjeżdżam z moim Kochaniem do Ustronia Morskiego. To będzie wspaniałe – widywać go codziennie, być z nim 24 godziny na dobę, zasypiać i budzić się przy jego boku :). Ach, nie mogę się już doczekać :). Po prostu żyję tym wyjazdem. To już tylko 6 dni :)!!!!!! To nic, że nie będziemy mogli tak do końca leniuchować, bo ja będę musiała pouczyć się niemieckiego, a on angielskiego... Najważniejsze, że będziemy razem :).

Tylko my dwoje...

 

Jednym słowem u mnie nic się nie zmieniło. Nadal czuję się szczęśliwa, chociaż przeraża mnie myśl, że mogłabym się nie dostać do NKJO. Ale co ma być to będzie, postaram się wypaść najlepiej, jak potrafię, pomimo tego, że nie jestem w stanie pokonać w sobie lęku i obawy przed wypowiadaniem się w języku niemieckim.

I tylko pewne nie dające mi spokoju myśli co jakiś czas powodują, że uśmiech znika z mojej twarzy, a w oczach pojawiają się łzy. Ostatnio coraz częściej rozmyślam o tym, co by się stało, gdybym utraciła Sebastiana. Gdyby nie daj Boże miało mu się stać coś złego lub gdybym to ja znalazła się w sytuacji zagrożenia życia. Nie poradziłabym sobie ze świadomością, że nigdy więcej go nie zobaczę... Ona całkowicie by mnie przytłoczyła, odebrała chęć życia, całą jego radość i poczucie szczęścia. Wiem, że nie powinnam się tym zadręczać, ale nie mogę odsunąć od siebie tych przerażających myśli.

Dzisiaj w nocy nie mogłam pohamować cisnących się do oczu łez.

Prawda jest taka, że ja już nie potrafię wyobrazić sobie swojego życia bez mojego Aniołka. Nie chciała i nie umiałabym bez niego żyć...

Bez niego moje życie utraciłoby sens.

Proszę, Boże, nie zabieraj mi go.