Archiwum luty 2007


Tak miało być...
Autor: linka-1
21 lutego 2007, 22:23

Małe cuda i niezwykłe zrządzenia losu zdarzają się na co dzień… Wczoraj było źle, naprawdę źle, a dzisiaj na skutek przedziwnego zbiegu okoliczności wszystko udało się wyjaśnić i naprawić. Odnoszę wrażenie, że między nami jest teraz jeszcze lepiej, niż wcześniej, a ja kocham ze zdwojoną mocą. Nie mogę uwierzyć w tyle szczęścia na raz… Nie potrafiłam zapanować nad łzami wzruszenia i radości. To wszystko jest tak magiczne i tak niesamowite… Nie wiem, komu powinnam dziękować. Ale wiem, kto zasługuje na przeprosiny… Oby już nigdy więcej…

Z naszych ust padły dzisiaj najpiękniejsze wyznania… Jestem szczęśliwa bardziej, niż można to sobie wyobrazić.

Jesteś zupełnie wyjątkowy, najwspanialszy :*.

Te modlitwy muszą zostać wysłuchane… Tak długo, jak tylko będzie możliwe, bo oboje tego pragniemy…

Życie z Tobą i dzięki Tobie jest jak najcudowniejsze marzenie senne…

 

:*
Autor: linka-1
18 lutego 2007, 12:53

Ostatnio jestem praktycznie ciągle uśmiechnięta, przepełniona radością i optymizmem i czuję się nieprawdopodobnie wręcz szczęśliwa. Moje myśli wciąż krążą wokół najważniejszego dla mnie człowieka… Zasypiam myśląc o nim, budzę się z jego imieniem na ustach i ciągle marzę o chwili, kiedy znajdę się w jego ramionach. Tak bardzo za nim tęsknię… już w chwilę po naszym rozstaniu. Ale najważniejsze jest to, że nawet kiedy nie jesteśmy razem, odczuwamy spokój i szczęście… Nasza miłość dodaje nam sił, a każdy dzień czyni o wiele piękniejszym. Oboje mocno wierzymy w to, że nie ma takiej rzeczy, z którą nie moglibyśmy dać sobie rady czy trudności, której nie udałoby się przezwyciężyć. Codziennie utwierdzamy się w przekonaniu, że jesteśmy dla siebie stworzeni i co dzień odkrywamy nowe powody, dla których darzymy się tak wielkim uczuciem…

 

Nie mogę się powstrzymać, żeby nie zacytować następujących fragmentów piosenek, o dziwo hip hopowych :]:

 

Chcę do jednego miejsca na ziemi,

Gdzie problemy przestają mieć znaczenie,

Do objęć, które akceptują me słabości,

Do nich pragnę, tylko do mej miłości.

Jest na ziemi jedno moje małe miejsce,

Gdzie poza biciem serca nie liczy się nic więcej.

Uciekam tam z moją całą miłością.

Wierzę w Ciebie, wierzę w moje sacrum...

Mezo – Sacrum

 

Jestem pełen nadziei, że to wszystko to nie sen

w tym świecie pełnym wad, bo tylko Ty mnie znasz,

leczysz mnie swoim uśmiechem, relaksujesz dotykiem.

Za to Ci ogień w moim sercu nigdy nie zgaśnie,

bo nie można stłumić uczuć, które tak głośno krzyczą.

Wiesz, juz niektórzy się z tym liczą - spójrz na nich,

w tym szalonym świecie są stworzeni dla siebie.

Dialektyka – Ta chwila

 

Jesteś moim Aniołem, kochanie… Dziękuję Ci za wszystko :*… A Jemu dziękuję za Ciebie…

 

A to jesteśmy my: <TUTAJ> i <TU> :)

 

Powrót z raju
Autor: linka-1
16 lutego 2007, 11:16

Wróciłam… i nagle moje mieszkanie wydało mi się zupełnie obce, a ja nie mogę sobie znaleźć miejsca we własnym łóżku. Ten niewielki pokój, w którym mieszkaliśmy przez te 6 dni (od 10.02 do 15.02), stał się moim domem… Tak się do niego przyzwyczaiłam, że otwierając rano oczy byłam przekonana, że go ujrzę… I że wystarczy się obrócić, by móc przytulić się do ciepłego ciała ukochanego mężczyzny i pocałować go na dzień dobry.

Nie potrafię wyrazić słowami tego, co czuję… Ten wyjazd był po prostu bajeczny, a ja czułam się tak szczęśliwa, jak jeszcze nigdy w życiu. Nie zmieniłabym ani jednej rzeczy, ani jednej sekundy, nawet pomimo tego, iż zdarzyły się dwie smutniejsze chwile. Nie mogło być już piękniej i lepiej… Ten pobyt w Polanicy pozostanie w moich wspomnieniach na zawsze i na pewno jeszcze nie raz będę do niego wracała myślami.

To takie niesamowite – móc wszystko robić razem… Wspólne zakupy, przygotowywanie posiłków, sprzątanie, wspólny prysznic, spacery, powroty do domu… A przede wszystkim spędzanie ze sobą całego dnia i spanie w jednym łóżku… Zasypianie i budzenie się u jego boku, możliwość wtulenia się w nocy w jego ramiona… Tak bardzo mi tego wszystkiego brakuje, że niemalże czuję się nieszczęśliwa. Tęsknota za nim nigdy nie była tak ogromna i dojmująca jak teraz… Do niedawna mogłam sobie tylko wyobrażać, jakby to było, gdybyśmy mieszkali razem… Teraz już to wiem i chciałabym z nim zamieszkać choćby od zaraz. Od dawna wiedzieliśmy, że chcemy być ze sobą przez całe życie, ale teraz jeszcze się w tym przekonaniu utwierdziliśmy. Łączące nas uczucie zdaje się jeszcze przybierać na sile, choć przecież nie wydaje się to możliwe. Nagle okazało się, że oboje jesteśmy zupełnie nieobliczalni i niekiedy zwariowani, że lubimy się wspólnie powygłupiać i świetnie nam to wychodzi :P i nie ma takiej kwestii, której nie moglibyśmy poruszyć. To, co się działo w naszym pokoju przez te kilka dni, przechodzi ludzkie pojęcie :D. Myślę, że ludzie, którzy mieszkali za ścianą, odetchnęli z ulgą, kiedy wyjechaliśmy ;). Niewątpliwie byliśmy nieznośnymi sąsiadami, biorąc pod uwagę, że słychać było, jak ktoś w sąsiednim pokoju kaszle lub się śmieje :>. A z naszego pokoju dochodziła cała gama przeróżnych odgłosów – poczynając od istnego napadu głośnego śmiechu, niekiedy w środku nocy, przez jakieś pokwikiwania ;), westchnienia, nieartykułowane dźwięki, aż do…. ;).

Chociaż początkowo Polanica Zdrój wydała mi się przygnębiającą małą miejscowością, później zakochałam się w niej bez pamięci. Już tak jakoś mam, że zawsze potrzebuję trochę czasu, żeby przywyknąć do nowego miejsca i docenić jego uroki. To takie miłe, urokliwe miasteczko… Chciałabym jeszcze kiedyś do niego razem z Krzysiem powrócić. Doszliśmy do wniosku, że ponieważ nie jest zbyt daleko od Wrocławia, moglibyśmy czasem tam pojechać. A póki co oczekujemy niecierpliwie na jakiś kolejny wspólny wyjazd, kiedy na kilka dni będziemy się mogli ponownie wcielić w rolę małżonków :]. Może uda się jeszcze przed wakacjami :)?

 

A oto kilka zdjęć samej Polanicy: 1, 2, 3, 4, 5, naszego ośrodka i pokoju: 6, 7, 8, a na koniec nas samych :): 9, 10, 11, 12.

 

PS. Natalko, dziękuję Ci za polecenie tej kawiarenki. Zielony domek rzeczywiście jest miłym lokalem i mają tam przepyszną gorącą czekoladę :).

:)
Autor: linka-1
06 lutego 2007, 20:57

Jeszcze tylko dwa dni (nie licząc dzisiejszego) i będzie po wszystkim… Krzysiowi skończy się sesja i nasza tęsknota przestanie być tak dojmująca. Brakuje mi go… i to bardzo. Przy nim wszystko wydaje się o wiele piękniejsze.

A w sobotę znajdziemy się na naszym upragnionym, wytęsknionym wyjeździe :). Pięć dni tylko dla nas… I jego obecność – na każdym kroku, przez cały czas. Tak długo marzyłam o tym, żeby móc zasypiać i budzić się u jego boku, wtulić się w niego i czuć ciepło jego ciała i oddechu… Tym żyję przez ostatnie dwa tygodnie, kiedy widujemy się przeważnie tylko przez chwilę – na spacerze. Warto było cierpliwie czekać… Niebawem to wszystko sobie odbijemy. Całe szczęście, że już tak niewiele zostało, bo Krzyś zdecydowanie za bardzo się przemęcza. Nie ukrywam jednak, że podoba mi się jego zacięcie i ambicja. Wspaniale się spisuje (nie tylko na studiach) i jestem z niego bardzo dumna :*.

 

Ciężko...
Autor: linka-1
03 lutego 2007, 18:48

Ciężko… Ciężko mi z samą sobą… Trudno jest wytrzymać z kimś, kogo się nienawidzi… A ja czasami nie znoszę samej siebie. Niestety zostałam skazana na siebie… dożywotnio. Każdy normalny człowiek robi wszystko, żeby uniknąć cierpienia i zmartwień… Ja sama je sobie zadaję. Wyrzuty sumienia, pretensje do samej siebie… Nie mogę się z tym uporać. Okazuje się, że sama dla siebie jestem najsurowszym sędzią. W takich chwilach nie jestem w stanie siebie polubić i wybaczyć samej sobie… Kiedy zdarzy mi się zranić najbliższą mi osobę, postrzegam się najgorzej, jak to tylko możliwe. W niepamięć odchodzą wszystkie dobre chwile i to, co ten ktoś może mi zawdzięczać. Liczy się tylko zło, które wyrządzam. A to mnie z kolei załamuje… Czasem bywam przewrażliwiona na jakimś punkcie, ale chyba najbardziej na punkcie własnych przewinień i potknięć. Nagle urastają one do ogromnych rozmiarów i przyćmiewają absolutnie wszystko. Wiem, powinnam to zmienić. Krzysiek już któryś raz powtarza, że powinnam zawsze patrzeć na całokształt, bo wobec niego te nieporozumienia i smutki są niczym. Może ma rację, ale… ja tak nie potrafię.

Niekiedy pozwalam, by opadły mnie wątpliwości, których tak naprawdę mieć nie powinnam. Ale to jest silniejsze ode mnie… Tak niewiele potrzeba, żeby mnie urazić czy zranić… Czasem jedno nieszczęśliwe zdanie potrafi zetrzeć uśmiech z mojej twarzy i spowodować, że w oczach pojawiają się łzy. Ból sprawia, że zamykam się w sobie i porozumienie się ze mną staje się niemalże niemożliwe. A przecież gdybym chciała powiedzieć, co mnie tak zraniło, o wiele szybciej udałoby się wyjaśnić nieporozumienie.

 

Zbyt wiele osób mnie przecenia… Ja nigdy nie postrzegałam samej siebie tak pozytywnie i nie ma szans, żeby to zmienić… Jedyne, czego się z całą pewnością wyprzeć nie mogę, czyli dobre serce i wrażliwość, nie przeszkadzają jednakże w niczym temu, żebym czasem bywała okrutna. A to się zdarza – kiedy nie przyjmuję do wiadomości tego, co ktoś do mnie mówi i pozostaję nieugięta na czyjeś prośby, błagania czy wyjaśnienia. Największa rozpacz nie jest w stanie przez jakiś czas zmiękczyć mojego serca… Zupełnie jakbym celowo pozwalała się przez chwilę komuś pomęczyć – w akcie zemsty? Przecież wiem, że nie potrafiłabym tego tak zostawić i odejść, pozostawiając kogoś pogrążonego w rozpaczy, smutku czy łzach… A jednak nim do głosu dojdzie moje serce, mija trochę czasu, który komuś wydaje się pewnie wiecznością…

Tak to wszystko wygląda, a świadomość, że dla wielu osób niezmiennie jestem uosobieniem dobroci, łagodności i doskonałości, dodatkowo pogłębia moje przygnębienie i powoduje, że jeszcze bardziej nienawidzę samej siebie, kiedy ktoś przeze mnie cierpi…

 

Po każdym takim przejściu próbuję wybaczyć samej sobie i na nowo nabrać do siebie zaufania, szacunku i sympatii… Ale jest to niezwykle żmudny proces i tak naprawdę zawsze w jakiejś części skazany na niepowodzenie. O wiele łatwiej przychodzi mi wybaczenie innym. Na duchu podnosi mnie jedynie fakt, że inni puszczają to w niepamięć i nie przywiązują do tego takiej wagi, jak ja sama. Czasem zastanawiam się tylko, czy to możliwe, żeby wszystko, co złego się dzieje, było z mojej winy. Bo nie obarczam nią nikogo innego, jak tylko siebie… Może gdybym nie była tak przewrażliwiona…

Ale jest jeszcze on :* :* :*.