Załamanie, rozpacz, zwątpienie i zniechęcenie… To chyba najwłaściwsze określenia… Muszę to wszystko z siebie wyrzucić, by nie oszaleć… Dlaczego?! Co ja takiego strasznego zrobiłam w życiu, że los tak mnie karze?!
Zdecydowałam się zakończyć związek bez przyszłości, bo nie było innego wyjścia… Ale teraz widzę, że to był błąd! Dochodzę do wniosku, że powinnam w tym trwać bez względu na wszystko, żeby nie pokutować podjęcia tak trudnej decyzji przez pół życia…
Nie powinnam się była urodzić… Nie powinnam się była nigdy z nikim wiązać… To wszystko nie ma sensu…
W tej chwili świat i życie wydają się być koszmarem… Nie ma nadziei, że to się wkrótce zmieni… Może być dobrze przez dłuższą lub krótszą - ale zawsze - chwilę… Tylko i wyłącznie…
Kiedyś, gdy jeszcze nie miałam żadnego chłopaka, sądziłam, że nigdy nie potrafiłabym nikogo zostawić… Że gdybym nie dostrzegała już innego wyjścia, jak tylko rozstanie, starałabym się spowodować, żeby to facet mnie rzucił… Ale stało się inaczej… Wiedziałam, że jeśli ja się na to nie zdobędę, będzie się to ciągnęło przez jakiś czas tylko po to, by kiedyś i tak się rozpaść… Czy to do Ciebie dotrze, że ja NAPRAWDĘ NIE MIAŁAM WYJŚCIA?!?!
Jeśli komuś się wydaje, że to jest takie proste, to grubo się myli… To nie jest tak, że od chwili, kiedy zdecydowałam się na rozstanie, zaczęłam sobie układać życie od nowa… To bardzo żmudny proces… Droga przez mękę - usłana cierpieniem, wyrzutami sumienia, najgorszymi myślami i nienawiścią do samego siebie… Przynajmniej w moim przypadku. Bo zawsze się wszystkim za bardzo przejmowałam, zawsze myślałam o innych, próbowałam się wczuć w ich położenie… I teraz to mi bardzo szkodzi. Dlaczego nie mogę przestać myśleć o tym, co czuje Sebastian? Boże, to mnie wykańcza… Rujnuje życie – moje i Krzyśka. Chcę, żeby to się skończyło… Nie mam już sił… Nie potrafię tak żyć!!
Prawda jest taka, że człowiek nigdy nie powinien się z nikim rozstawać… Bo zostanie potępiony… Bo przez długi czas będzie się męczył, a wyrzuty sumienia nie dadzą mu spokoju… Czuję się tak, jakbym tym samym nie miała prawa do szczęścia i budowania sobie życia na nowo… z kimś innym. Co jakiś czas ktoś lub coś mi to boleśnie uświadamia… ŻYCIE JEST PIEKŁEM BOLEŚCI… Wiedzieliście o tym? Jeśli nie, to ja Was o tym zapewniam… A zwłaszcza życie osoby, która ośmieliła się kogoś zostawić i nie jest pozbawiona serca… Cały mój świat przysłoniły w tym momencie łzy…
Czuję się jak zupełne zero… Jak dziwka, egoistka, potwór… I to tylko dlatego, że myślałam, iż mam prawo żyć dalej i odnaleźć swoje szczęście. A przecież takiego prawa nie mam… PRAWDA?!
Po co były te wszystkie słowa i zapewnienia na wyrost? Kto tu kogo próbował oszukać? Słowa, słowa, słowa… Nic nie warte… Obietnice bez pokrycia… Przyjaźń? Na Boga, jaka przyjaźń?! Dziwisz się, że nie chcę utrzymywać z Tobą kontaktu? A w jakim niby celu, skoro będzie się to kończyło tak, jak wczoraj?
Pogarda, lekceważenie… Rzucane od niechcenia słowa… Jak psu ochłap mięsa… Niechęć i wrogość ze strony Twoich znajomych, którzy uważają mnie za najgorszą kreaturę… Poczułam się jak śmieć, który powinien zniknąć z powierzchni ziemi… Bo nigdzie nie ma dla niego miejsca… Czy ktoś ukróci te męki…?
A niby miałeś nie mieć nic przeciwko temu, żebym pojawiła się w tym klubie… W klubie, w którym bywałam kiedyś co tydzień i który tak bardzo lubiłam… Do którego chodzą moje koleżanki z liceum… Ale nie martw się, więcej nie popełnię tego błędu… Postaram się więcej nie wchodzić Ci w drogę. Bo widzę, ze sobie tego nie życzysz.
Nie potrafisz przejść nad tym do porządku dziennego… Nie dziwi mnie to. Wiem i rozumiem, jak jest Ci ciężko. Ale pewnych rzeczy nigdy nie pojmę…
Zapomnijmy o tym, że kiedykolwiek się znaliśmy… Od dnia dzisiejszego przestajemy dla siebie istnieć. Nie widzę już innego wyjścia… Bo co tu mówić o przyjaźni, skoro nawet zwykła znajomość nie jest między nami możliwa. Nie potrafisz znieść mojego widoku, więc odejdę z Twojego życia raz na zawsze.
Może to się kiedyś zmieni, może nie… Nie ma już we mnie tej wiary. Nie wszystko jest możliwe…
Obym tylko nie przestała wierzyć, że to się kiedyś skończy… Że wyzwolę się od tego smutku, cierpienia i wyrzutów sumienia… Jeśli i w to z czasem zwątpię, nie będzie już dla mnie ratunku…