Archiwum 26 lipca 2005


*Wzruszenie*
Autor: linka-1
26 lipca 2005, 15:59

Siedziała przy komputerze i po prostu słuchała swojej ukochanej muzyki… Przedziwnej mieszanki stylów i gatunków… Z jej oczu płynęły łzy… Łzy wzruszenia. Te dźwięki poruszały jej duszę do głębi… Mogłaby tego słuchać godzinami… Ale koniecznie w samotności. Kiedy nie było świadków.

Czytając książki też unika spojrzenia innych ludzi… Zwłaszcza przy końcu. Bo porusza ją każda historia, która dla jakiegoś bohatera kończy się tragicznie lub nieszczęśliwie… Gdy kończy się szczęśliwie, także się często wzrusza… Ale to jest inny rodzaj wzruszenia i ewentualnych łez, jeśli się pojawiają.

Kiedy, w jakich sytuacjach i przy jakich okazjach ona się jeszcze wzrusza? Oglądając filmy, rzecz jasna. Bo tam też są przedstawione historie ludzi… Te prawdziwe lub wymyślone… To nie ma znaczenia. Najważniejsze, że prawdopodobne… Że ona wczuwa się w położenie bohaterów… Przeżywa wszystko, co się im przytrafia. Ale ponieważ w zasadzie nie ogląda nigdy w samotności, zazwyczaj musi ukrywać łzy wzruszenia… Nie chce, żeby inni je zauważyli. Zamyka wtedy oczy i powtarza sobie: „Spokojnie, to tylko film”, „To nie wydarzyło się naprawdę”, „To tylko jakiś trick” lub też: „Uspokój się, to wydarzyło się dawno temu… Twój płacz niczego nie zmieni”. Próbuje myśleć o czymś przyjemnym, szczęśliwym, wywołującym uśmiech. Czasami myśli sobie: „Nieważne, co się dzieje… Pamiętaj, masz jego. Na nim zawsze możesz polegać… Przy nim jesteś bezpieczna”. Zwłaszcza to ostatnie często pomaga… Na szczęście.

A w życiu? Kiedy widzi nieszczęście innych… Jakiś wypadek, bezdomny lub schorowany czy kaleki człowiek, żebrak, bezpański zwierzak… Skrajna nędza, głód, przemoc, wojna, zamachy… To wywołuje ból i sprawia, że łzy napływają do oczu. Że pojawia się niepokój… Tysiące pytań bez odpowiedzi..

Prześladowania, wyszydzanie, dokuczanie czy znęcanie się nad innymi… Smutek na czyjejś twarzy… Łzy w czyichś oczach… Strach…

Po prostu krzywda, niesprawiedliwość… To wywołuje u niej współczucie i łzy… Nie potrafi pozostać obojętna… Prześladuje ją to później dniami i nocami… Przypomina o sobie w najmniej oczekiwanych momentach.

Czy ona wzrusza się jeszcze kiedyś? Tak, zdarza się, że w kościele… Czasami wystarczy sen… Czy jakieś wydarzenie, którego staje się uczestnikiem… Rozmowa z kimś… Lub kilka słów napisanych przez dobrego człowieka… Potrafi ją wzruszyć własna myśl… Ale jest to zawsze myśl o jednej z tych rzeczy wymienionych powyżej. Wzrusza ją także, kiedy widzi przywiązanie i miłość, którą okazują sobie ludzie… Czasami starzy, czasami młodzi… Bez względu na wiek. Wzrusza ją bezbronność małych dzieci… Okazane jej zaufanie, sympatia… Rozstania… których szczerze nienawidzi. Bo to zawsze tak boli… Tak bardzo…! Dlaczego musi się tak szybko i łatwo przywiązywać do ludzi…? Dlaczego!?

Wspomnienia… Tak bliskie jej sercu. One też poruszają ją do głębi. I jeszcze coś… Przypomnienie sobie jego uśmiechu, wyrazu twarzy, błysku w oczach… I świadomość, że on jest szczęśliwy. Z nią… Dzięki niej…? Może odrobinkę :). To nie tylko wzrusza, ale wywołuje uśmiech na jej ustach, tak skorych do uśmiechu :).

To właśnie ją wzrusza… To chyba wszystko?

 

Nie, to nie wszystko... Jest jeszcze wzruszenie wywołane widokiem biednego dziadka... Takiego słabiutkiego i chudziutkiego... Dlaczego coś musiało się spieprzyć?! Dlaczego musiał przejść kolejną operację, w trakcie której tak się nacierpiał?! Ulituj się nad nim, Boże...