02 sierpnia 2005, 12:01
Z drżącym sercem przekroczyła próg domu Sebastiana… Prawie nikt nie zwrócił na to uwagi. Skierowała swe kroki do kuchni… Tam minął ją jego brat, więc liczyła na to, że go powiadomi o jej zjawieniu. Ale tak się nie stało… Usłyszała natomiast ostrą wymianę zdań… Najgłośniej krzyczał Sebastian… Słyszała coś o niedotrzymywaniu słowa, o tym, że jej już nie zależy, bo jak to sobie inaczej wytłumaczyć… Że pewnie ma kogoś na boku i coraz mniej się nim przejmuje… I tylko czekać, aż oznajmi, że to koniec… Nie chciała rozumieć… Ale w pewnym momencie dotarło do niej to wszystko… i omal nie powaliło z nóg. Ktoś próbował tłumaczyć tą oskarżaną przed zarzutami. Jego mama? Nie wie już… A wtedy on odpowiedział, że nie zamierza tego słuchać. Bo ona najpierw obiecuje, że pojawi się na działce, a później nie zjawia się i nawet nie ma zamiaru go o tym uprzedzić. Taka jest jej miłość do niego!
Boże… To było o niej!! W jednej chwili łzy zapełniły jej oczy… Nie rozróżniała już poszczególnych kształtów. Jaki on był okrutny… Jak mógł zarzucać jej takie okropne rzeczy? Z jękiem i bólem nieomal rozrywającym serce usiadła w rogu kuchni na podłodze. Usłyszała, że jego brat informuje Sebastiana o jej przybyciu. Próbowała powstrzymać łzy i czekała, kiedy do niej przyjdzie. Nie zastanawiała się nad tym, co mu powie. Nie była w stanie wymówić słowa… Czekała… Minęło 5 minut… 15… 20… 25… Więc teraz chciał się zemścić? Tylko czego to miało dowodzić? 0,5 godziny… 45 minut… Zerwała się z miejsca i skierowała do przedpokoju… Nie będzie dłużej czekała i znosiła takiego traktowania… I nagle on zagrodził jej drogę, a kiedy próbowała go wyminąć, złapał ją za ramiona i pchnął tak, że mało brakowało, by upadła i uderzyła się głową w blat. Była przerażona jego gwałtownością… Łzy ponownie trysnęły z jej oczu. Krzyknął, że nie zamierza jej teraz puścić, że chce usłyszeć wyjaśnienia… Wycofała się w kierunku drzwi, ale on rozkazującym tonem kazał jej na siebie czekać. W chwilę później znaleźli się w windzie. Z trzema dziewczynami. Próbowała hamować cisnące się do oczu łzy… Żeby nie dać nic po sobie poznać. Ale wtedy zobaczyła, co się dzieje. Trzy dziewczyny jak harpie otoczyły Sebastiana… Dwie młodsze były po prostu zafascynowane… Ale trzecia, starsza, zachowywała się bardzo bezpośrednio. Podeszła bardzo blisko i zaczęła rozmowę. Nagle dziewczyna zaśmiała się i zapytała, dlaczego ma dwa różne buty… Ewelina i Sebastian spojrzeli w dół… I rzeczywiście… Jeden miał odcienie różu, a drugi zieleni. Sebastian zażartował sobie, a Ewelina dostrzegła, że świetnie się im ze sobą rozmawia… I zrozumiała, że tych dwoje zna się od jakiegoś czasu… A dziewczyna ewidentnie miała w stosunku do Seby jakieś plany. I co chwilę oglądała się na nią z satysfakcją… To było już więcej, niż mogła wytrzymać… Rozpłakała się… Wysiedli z windy… Sebastian szedł otoczony wianuszkiem dziewcząt, a ona podążała wolno z tyłu za nimi…
I wtedy się obudziłam…
Byłam wstrząśnięta… Żałowałam jednak, że się obudziłam i nie dowiedziałam, co wydarzyłoby się dalej. Najbardziej zdziwiło mnie to, że w tym śnie pojawił się motyw mojej niechęci do pojawienia się na działce… Naprawdę ostatnio ciągle odmawiam, kiedy Sebastian to proponuje. Ale nie dlatego, że nie mam na to ochoty. Po prostu teraz na jego działce trwa budowa altany, takiej porządnej, murowanej :). I nie chcę się tam kręcić i przeszkadzać… Seba ciągle powtarza, że nikomu bym nie przeszkadzała. Ale ja jestem uparta i wiem swoje :P. Czułabym się nieswojo patrząc, jak inni pracują. Najgorsze jest to, że Sebastian spędza na niej ostatnio całe dnie i przez to nie możemy się zobaczyć… W każdym razie ten temat przewija się często w naszych rozmowach, więc jego pojawienie się w moim śnie mogę uznać za wyjaśnione. Ale reszta?
Reszta nigdy się nie wydarzyła i nie wydarzy… Sebastian nigdy nie podniósł na mnie ręki i wiem, że mnie nie skrzywdzi. Bo fakt, że kiedyś prawie oberwałam drzwiami jego pokoju, kiedy ze złością je za mną zatrzasnął, się nie liczy :). I nigdy nie dał mi podstaw do tego, bym musiała się czuć zazdrosna lub przez kogokolwiek zagrożona… Gdziekolwiek byśmy się razem nie pojawili i kogokolwiek nie spotkali, to zawsze ja jestem dla niego najważniejsza… Na pierwszym miejscu… Zawsze poświęca mi najwięcej uwagi i nie wstydzi się okazywania mi przy innych uczuć. Oczywiście zdarza mi się być zazdrosną, ale to chyba normalne. A przecież wiem, że on poza mną świata nie widzi i że kocha mnie całym sercem :). Nigdy mnie nie zlekceważył i nie zostawił samej sobie, nie kazał na siebie czekać… Nigdy też moje pojawienie się w domu Sebastiana nie zostało pominięte milczeniem :).
Wiem, że sny nie zawsze mają odzwierciedlenie w rzeczywistości, ale po przeczytaniu pewnego artykułu i książki zaczęłam szukać jakichś związków między tym, co przydarza mi się w życiu i pojawia się w moich marzeniach sennych.
W każdym razie chcę teraz wyrazić swoją wdzięczność i podziękować Sebastianowi za to, że to, co opisałam, nie zaistniało nigdy w rzeczywistości. I za to, że nazwałeś ten sen koszmarem :) i powiedziałeś, o czym wiem bardzo dobrze, że ten sen jest niemożliwy do spełnienia :*.
„Miłość jest jak słońce.
Kto kocha, temu może wiele brakować.
Komu brak miłości, temu brak wszystkiego”.
I mała przestroga…
„Nigdy nie będziesz szczęśliwy,
jeśli staniesz się ofiarą własnych nastrojów,
niewolnikiem namiętności,
więźniem dziecinnych wymagań,
usidlonym przez niedorzeczne zachcianki”.
Oba cytaty są autorstwa Phila Bosmansa.