Archiwum 16 lutego 2007


Powrót z raju
Autor: linka-1
16 lutego 2007, 11:16

Wróciłam… i nagle moje mieszkanie wydało mi się zupełnie obce, a ja nie mogę sobie znaleźć miejsca we własnym łóżku. Ten niewielki pokój, w którym mieszkaliśmy przez te 6 dni (od 10.02 do 15.02), stał się moim domem… Tak się do niego przyzwyczaiłam, że otwierając rano oczy byłam przekonana, że go ujrzę… I że wystarczy się obrócić, by móc przytulić się do ciepłego ciała ukochanego mężczyzny i pocałować go na dzień dobry.

Nie potrafię wyrazić słowami tego, co czuję… Ten wyjazd był po prostu bajeczny, a ja czułam się tak szczęśliwa, jak jeszcze nigdy w życiu. Nie zmieniłabym ani jednej rzeczy, ani jednej sekundy, nawet pomimo tego, iż zdarzyły się dwie smutniejsze chwile. Nie mogło być już piękniej i lepiej… Ten pobyt w Polanicy pozostanie w moich wspomnieniach na zawsze i na pewno jeszcze nie raz będę do niego wracała myślami.

To takie niesamowite – móc wszystko robić razem… Wspólne zakupy, przygotowywanie posiłków, sprzątanie, wspólny prysznic, spacery, powroty do domu… A przede wszystkim spędzanie ze sobą całego dnia i spanie w jednym łóżku… Zasypianie i budzenie się u jego boku, możliwość wtulenia się w nocy w jego ramiona… Tak bardzo mi tego wszystkiego brakuje, że niemalże czuję się nieszczęśliwa. Tęsknota za nim nigdy nie była tak ogromna i dojmująca jak teraz… Do niedawna mogłam sobie tylko wyobrażać, jakby to było, gdybyśmy mieszkali razem… Teraz już to wiem i chciałabym z nim zamieszkać choćby od zaraz. Od dawna wiedzieliśmy, że chcemy być ze sobą przez całe życie, ale teraz jeszcze się w tym przekonaniu utwierdziliśmy. Łączące nas uczucie zdaje się jeszcze przybierać na sile, choć przecież nie wydaje się to możliwe. Nagle okazało się, że oboje jesteśmy zupełnie nieobliczalni i niekiedy zwariowani, że lubimy się wspólnie powygłupiać i świetnie nam to wychodzi :P i nie ma takiej kwestii, której nie moglibyśmy poruszyć. To, co się działo w naszym pokoju przez te kilka dni, przechodzi ludzkie pojęcie :D. Myślę, że ludzie, którzy mieszkali za ścianą, odetchnęli z ulgą, kiedy wyjechaliśmy ;). Niewątpliwie byliśmy nieznośnymi sąsiadami, biorąc pod uwagę, że słychać było, jak ktoś w sąsiednim pokoju kaszle lub się śmieje :>. A z naszego pokoju dochodziła cała gama przeróżnych odgłosów – poczynając od istnego napadu głośnego śmiechu, niekiedy w środku nocy, przez jakieś pokwikiwania ;), westchnienia, nieartykułowane dźwięki, aż do…. ;).

Chociaż początkowo Polanica Zdrój wydała mi się przygnębiającą małą miejscowością, później zakochałam się w niej bez pamięci. Już tak jakoś mam, że zawsze potrzebuję trochę czasu, żeby przywyknąć do nowego miejsca i docenić jego uroki. To takie miłe, urokliwe miasteczko… Chciałabym jeszcze kiedyś do niego razem z Krzysiem powrócić. Doszliśmy do wniosku, że ponieważ nie jest zbyt daleko od Wrocławia, moglibyśmy czasem tam pojechać. A póki co oczekujemy niecierpliwie na jakiś kolejny wspólny wyjazd, kiedy na kilka dni będziemy się mogli ponownie wcielić w rolę małżonków :]. Może uda się jeszcze przed wakacjami :)?

 

A oto kilka zdjęć samej Polanicy: 1, 2, 3, 4, 5, naszego ośrodka i pokoju: 6, 7, 8, a na koniec nas samych :): 9, 10, 11, 12.

 

PS. Natalko, dziękuję Ci za polecenie tej kawiarenki. Zielony domek rzeczywiście jest miłym lokalem i mają tam przepyszną gorącą czekoladę :).