Archiwum 05 września 2004


Poprawa...
Autor: linka-1
05 września 2004, 13:14

Jest już lepiej... Zdecydowanie. Moje Kochanie pohamowało potok cisnących się do oczu łez. Co ja bym bez niego zrobiła...? Już chyba po raz tysięczny zadaję sobie to pytanie. Trudno opisać słowami, jak wiele on dla mnie znaczy i jak bardzo jest mi pomocny... Świadomość, że zawsze mogę na niego liczyć naprawdę wiele mi daje. A jego obecność działa na mnie kojąco i uspokajająco. W jego ramionach czuję się bezpieczna i zaczynam wierzyć, że wszystko się jakoś ułoży. Jak zawsze niezawodny przyjechał wczoraj pierwszym autobusem, który złapał i przywiózł ze sobą komedię. Nie wygnało to całkowicie smutku i lęku z mojego serca, ale przyczyniło się do znacznej poprawy mojego stanu i humoru... Pozbierałam się i próbuję uwierzyć na nowo... Odnaleźć w sobie tę niepoprawną optymistkę, która mimo wszystko gdzieś tam nadal we mnie siedzi. To roześmiane, niepokorne stworzenie, które we wszystkim stara się znajdować dobre strony i  które mimo wszystko uparcie wierzy w to, że życie jest piękne... I tylko tak cholernie mi przykro, że nie każda z Was ma obok siebie kogoś takiego...

Że tak wiele z Was smuci się, cierpi, lęka czegoś, a ja nie mogę się okazać w najmniejszym stopniu pomocna. Życzę Wam, żebyście Wy także wkrótce uwierzyły i na nowo odnalazły radość i spokój.