09 października 2007, 20:00
Powoli zaczynam się przyzwyczajać do mojej nowej uczelni. Ciężko mi się jednak na nowo wdrożyć w ten akademicki rytm. Widać musi jeszcze upłynąć trochę czasu… Ostatecznie zdecydowałam się zrezygnować z zajęć uzupełniających wykształcenie pedagogiczne. I tak nigdy mnie nie interesowało nauczanie w liceum. Jeśli zdecyduję się pracować jako nauczycielka, to co najwyżej w gimnazjum. Może gdyby prowadzący był inny, podjęłabym się tego, ale nie zamierzam się użerać z ześwirowanym człowiekiem dla papierku, który nie jest mi do niczego potrzebny. Wolę poświęcić swój czas na kontynuację nauki języka obcego. W tym przynajmniej widzę sens…
Od wczoraj męczy mnie okropny katar. Mam nadzieję, że nie rozwinie się w nic poważniejszego. I tak czuję się nie do życia. Ani na chwilę nie mogę się rozstać z chusteczką. Jeszcze trochę i stracę nos :P. Jak ja nie lubię być przeziębiona…
Marzy mi się kilka dni spędzonych wyłącznie z Krzysiem… Brakuje mi zasypiania i budzenia się u jego boku. Nie lubię przebywać w domu sama, bez niego. To zaczyna być irytujące… Taka przymusowa rozłąka, chociaż gdybyśmy mieli taką możliwość, już dawno zamieszkalibyśmy razem. Ale na razie nic nie możemy na to poradzić. Cieszę się, że go mam. To jest najważniejsze. Jest nam ze sobą tak dobrze… Wspieramy się, pomagamy sobie nawzajem i na każdym kroku okazujemy sobie naszą miłość. Chyba nie może być cudowniej :).