Najnowsze wpisy, strona 8


Wrażenia z pobytu w gimnazjum :)
Autor: linka-1
28 marca 2007, 23:12

 

Praktyki się skończyły, a ja znowu odchodziłam ze szkoły, do której rzucił mnie los, z ciężkim sercem… Zżyłam się z moimi uczniami, z nauczycielem-opiekunem, a nawet z panem ochroniarzem. Przekonałam się, że nauczyciel nie jest zdany wyłącznie na samego siebie, ale może liczyć na wsparcie czy dobrą radę pozostałych członków kadry. W tym gimnazjum panowała wyjątkowo przyjazna atmosfera… Pozostali nauczyciele, kiedy już przyzwyczaili się do mojej obecności, zawsze witali mnie uśmiechem, a nawet pierwsi się witali. Nigdy nie zapomnę przesympatycznej pogawędki z nauczycielką historii, która przyszła na zastępstwo do „mojej” klasy. Ponarzekałyśmy sobie wspólnie na testy, które układają dla nieszczęsnych gimnazjalistów, zgodziłyśmy się z tym, że nie powinno się uczyć i wymagać od uczniów konkretnej interpretacji wierszy, bo przecież każdy może inaczej poezję odbierać i rozumieć…

Jestem bardzo zadowolona z tych trzech tygodni, chociaż nie należały one do najłatwiejszych. Po raz kolejny miałam okazję przekonać się, że zawód nauczyciela jest ogromnym wyzwaniem i ciężką harówką, ale jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że właśnie w szkole jest moje miejsce. Teraz nie jestem już przekonana, że wolałabym zacząć od podstawówki. Może rzeczywiście im uczniowie starsi, tym lepiej.

Z rozrzewnieniem i sentymentem będę wspominała ten czas spędzony w gimnazjum nr 30. Nie zraziłam się nawet pomimo tego, iż natrafiłam na najgorszą klasę pierwszą w całej szkole. Na swój sposób polubiłam także te niesforne dzieciaki, w większości przypadków  z nadpobudliwością psychoruchową, które prezentowały poziom gorszy niż uczniowie szkoły podstawowej. Ciężko się z nimi pracowało i niekiedy ogarniało mnie zniechęcenie, ale czasem potrafili mnie bardzo pozytywnie zaskoczyć. Myślę, że udało mi się nawiązać z nimi w miarę dobry kontakt i zdobyć ich sympatię. Dla odmiany praca z inną klasą pierwszą była czystą przyjemnością i po lekcji z tymi uczniami na mojej twarzy zawsze gościł szeroki uśmiech. Praca w charakterze nauczyciela sprawia mi sporo satysfakcji, która wynagradza cały ten trud włożony w przygotowanie atrakcyjnych lekcji, stres i zarwane noce.

Chciałabym już mieć tytuł magistra i znaleźć pracę w jakiejś szkole :), ale na to przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać.

A póki co praca licencjacka i dyplomowa wzywają :P.

Panie Boże spraw, żebym zdążyła ze wszystkim na czas… :D.

Praktyki w gimnazjum :)
Autor: linka-1
09 marca 2007, 22:24

 

Tydzień praktyk w gimnazjum za mną… Jeszcze „tylko” dwa kolejne tygodnie… Każda chwila poświęcona wyłącznie na przygotowanie się do zajęć i konspekty… od rana do nocy. Czuję się wykończona, oczy mi się zamykają, ale nie narzekam. Miałam się nie przepracowywać tak jak wcześniej w podstawówce, ale wychodzi na to, że po prostu nie potrafię inaczej. Czuję się pewnie wyłącznie wtedy, kiedy wiem, że jestem świetnie przygotowana do prowadzenia zajęć. A żebym mogła mieć taką świadomość, muszę włożyć we wszystko, co robię, sporo wysiłku i poświęcić cały czas, jaki mam do dyspozycji. W całym moim dotychczasowym życiu nie byłam tak pilna, obowiązkowa i systematyczna, jak właśnie w trakcie praktyk. Aż sama jestem zdumiona… Nic innego się nie liczy. Jem w biegu, bo szkoda mi na to czasu, śpię po 4-6 godzin na dobę i wypominam sobie każdą minutę, kiedy nie koncentruję się na moich belferskich obowiązkach. Czasem zdarza mi się zbudzić nad ranem z nowym pomysłem, więc zwlekam się z łóżka i wpisuję to, co mi przyszło do głowy w konspekt lub układam jakieś zadania czy pomoce dla dzieciaków. Godzinną jazdę autobusem w jedną stronę (do gimnazjum lub do domu), wykorzystuję na pochłanianie lektur z współczesności. Nie ma mowy o życiu prywatnym… Coś takiego na te trzy tygodnie przestało dla mnie istnieć. Żadne spotkania z Krzysiem nie wchodzą w grę (jedynie w piątek), nawet porozmawiać z nim przez telefon nie mam kiedy… Paranoja? Być może… Nie przypuszczałam, że taka ze mnie pracoholiczka :P. Myślę jednak, że ten trud się opłaca… Warto się postarać, żeby po raz kolejny usłyszeć, że sprawdzę się w roli nauczyciela i że brakuje takich osób, jak ja… Nie chciałabym zawieść mojej nauczycielki-opiekunki i przynieść wstydu Kolegium. A poza tym, jeśli już coś robić, to robić dobrze… Zwłaszcza jeśli chodzi o dobro uczniów.

Co ciekawe, uczę teraz starszego brata chłopczyka, z którym miałam zajęcia we wrześniu w podstawówce :). Teraz już wiem, dlaczego wydawał mi się dziwnie znajomy… Są do siebie bardzo podobni i na dodatek moim zdaniem oboje należą do najlepszych w swojej klasie :).

 

Jest ciężko, nawet bardzo, ale muszę przyznać, że to, co robię, sprawia mi niekłamaną satysfakcję :). Obym tylko dała radę wytrzymać do lipca… Bo przecież ledwo skończą się praktyki, będę musiała na poważnie zabrać się za moją pracę dyplomową i licencjacką… Niewiele już czasu zostało. Jakoś jednak muszę dać sobie radę, nie ma innej możliwości.

 

Trzymajcie się ciepło, kochani, i wybaczcie mi moją nieobecność na Waszych blogach… Niestety, nie mam na to żadnego wpływu. Takie życie… Powrócę, kiedy tylko będzie to możliwe. A póki co życzę Wam powodzenia we wszystkich przedsięwzięciach, których się podejmiecie i samych radosnych dni :).

Tak miało być...
Autor: linka-1
21 lutego 2007, 22:23

Małe cuda i niezwykłe zrządzenia losu zdarzają się na co dzień… Wczoraj było źle, naprawdę źle, a dzisiaj na skutek przedziwnego zbiegu okoliczności wszystko udało się wyjaśnić i naprawić. Odnoszę wrażenie, że między nami jest teraz jeszcze lepiej, niż wcześniej, a ja kocham ze zdwojoną mocą. Nie mogę uwierzyć w tyle szczęścia na raz… Nie potrafiłam zapanować nad łzami wzruszenia i radości. To wszystko jest tak magiczne i tak niesamowite… Nie wiem, komu powinnam dziękować. Ale wiem, kto zasługuje na przeprosiny… Oby już nigdy więcej…

Z naszych ust padły dzisiaj najpiękniejsze wyznania… Jestem szczęśliwa bardziej, niż można to sobie wyobrazić.

Jesteś zupełnie wyjątkowy, najwspanialszy :*.

Te modlitwy muszą zostać wysłuchane… Tak długo, jak tylko będzie możliwe, bo oboje tego pragniemy…

Życie z Tobą i dzięki Tobie jest jak najcudowniejsze marzenie senne…

 

:*
Autor: linka-1
18 lutego 2007, 12:53

Ostatnio jestem praktycznie ciągle uśmiechnięta, przepełniona radością i optymizmem i czuję się nieprawdopodobnie wręcz szczęśliwa. Moje myśli wciąż krążą wokół najważniejszego dla mnie człowieka… Zasypiam myśląc o nim, budzę się z jego imieniem na ustach i ciągle marzę o chwili, kiedy znajdę się w jego ramionach. Tak bardzo za nim tęsknię… już w chwilę po naszym rozstaniu. Ale najważniejsze jest to, że nawet kiedy nie jesteśmy razem, odczuwamy spokój i szczęście… Nasza miłość dodaje nam sił, a każdy dzień czyni o wiele piękniejszym. Oboje mocno wierzymy w to, że nie ma takiej rzeczy, z którą nie moglibyśmy dać sobie rady czy trudności, której nie udałoby się przezwyciężyć. Codziennie utwierdzamy się w przekonaniu, że jesteśmy dla siebie stworzeni i co dzień odkrywamy nowe powody, dla których darzymy się tak wielkim uczuciem…

 

Nie mogę się powstrzymać, żeby nie zacytować następujących fragmentów piosenek, o dziwo hip hopowych :]:

 

Chcę do jednego miejsca na ziemi,

Gdzie problemy przestają mieć znaczenie,

Do objęć, które akceptują me słabości,

Do nich pragnę, tylko do mej miłości.

Jest na ziemi jedno moje małe miejsce,

Gdzie poza biciem serca nie liczy się nic więcej.

Uciekam tam z moją całą miłością.

Wierzę w Ciebie, wierzę w moje sacrum...

Mezo – Sacrum

 

Jestem pełen nadziei, że to wszystko to nie sen

w tym świecie pełnym wad, bo tylko Ty mnie znasz,

leczysz mnie swoim uśmiechem, relaksujesz dotykiem.

Za to Ci ogień w moim sercu nigdy nie zgaśnie,

bo nie można stłumić uczuć, które tak głośno krzyczą.

Wiesz, juz niektórzy się z tym liczą - spójrz na nich,

w tym szalonym świecie są stworzeni dla siebie.

Dialektyka – Ta chwila

 

Jesteś moim Aniołem, kochanie… Dziękuję Ci za wszystko :*… A Jemu dziękuję za Ciebie…

 

A to jesteśmy my: <TUTAJ> i <TU> :)

 

Powrót z raju
Autor: linka-1
16 lutego 2007, 11:16

Wróciłam… i nagle moje mieszkanie wydało mi się zupełnie obce, a ja nie mogę sobie znaleźć miejsca we własnym łóżku. Ten niewielki pokój, w którym mieszkaliśmy przez te 6 dni (od 10.02 do 15.02), stał się moim domem… Tak się do niego przyzwyczaiłam, że otwierając rano oczy byłam przekonana, że go ujrzę… I że wystarczy się obrócić, by móc przytulić się do ciepłego ciała ukochanego mężczyzny i pocałować go na dzień dobry.

Nie potrafię wyrazić słowami tego, co czuję… Ten wyjazd był po prostu bajeczny, a ja czułam się tak szczęśliwa, jak jeszcze nigdy w życiu. Nie zmieniłabym ani jednej rzeczy, ani jednej sekundy, nawet pomimo tego, iż zdarzyły się dwie smutniejsze chwile. Nie mogło być już piękniej i lepiej… Ten pobyt w Polanicy pozostanie w moich wspomnieniach na zawsze i na pewno jeszcze nie raz będę do niego wracała myślami.

To takie niesamowite – móc wszystko robić razem… Wspólne zakupy, przygotowywanie posiłków, sprzątanie, wspólny prysznic, spacery, powroty do domu… A przede wszystkim spędzanie ze sobą całego dnia i spanie w jednym łóżku… Zasypianie i budzenie się u jego boku, możliwość wtulenia się w nocy w jego ramiona… Tak bardzo mi tego wszystkiego brakuje, że niemalże czuję się nieszczęśliwa. Tęsknota za nim nigdy nie była tak ogromna i dojmująca jak teraz… Do niedawna mogłam sobie tylko wyobrażać, jakby to było, gdybyśmy mieszkali razem… Teraz już to wiem i chciałabym z nim zamieszkać choćby od zaraz. Od dawna wiedzieliśmy, że chcemy być ze sobą przez całe życie, ale teraz jeszcze się w tym przekonaniu utwierdziliśmy. Łączące nas uczucie zdaje się jeszcze przybierać na sile, choć przecież nie wydaje się to możliwe. Nagle okazało się, że oboje jesteśmy zupełnie nieobliczalni i niekiedy zwariowani, że lubimy się wspólnie powygłupiać i świetnie nam to wychodzi :P i nie ma takiej kwestii, której nie moglibyśmy poruszyć. To, co się działo w naszym pokoju przez te kilka dni, przechodzi ludzkie pojęcie :D. Myślę, że ludzie, którzy mieszkali za ścianą, odetchnęli z ulgą, kiedy wyjechaliśmy ;). Niewątpliwie byliśmy nieznośnymi sąsiadami, biorąc pod uwagę, że słychać było, jak ktoś w sąsiednim pokoju kaszle lub się śmieje :>. A z naszego pokoju dochodziła cała gama przeróżnych odgłosów – poczynając od istnego napadu głośnego śmiechu, niekiedy w środku nocy, przez jakieś pokwikiwania ;), westchnienia, nieartykułowane dźwięki, aż do…. ;).

Chociaż początkowo Polanica Zdrój wydała mi się przygnębiającą małą miejscowością, później zakochałam się w niej bez pamięci. Już tak jakoś mam, że zawsze potrzebuję trochę czasu, żeby przywyknąć do nowego miejsca i docenić jego uroki. To takie miłe, urokliwe miasteczko… Chciałabym jeszcze kiedyś do niego razem z Krzysiem powrócić. Doszliśmy do wniosku, że ponieważ nie jest zbyt daleko od Wrocławia, moglibyśmy czasem tam pojechać. A póki co oczekujemy niecierpliwie na jakiś kolejny wspólny wyjazd, kiedy na kilka dni będziemy się mogli ponownie wcielić w rolę małżonków :]. Może uda się jeszcze przed wakacjami :)?

 

A oto kilka zdjęć samej Polanicy: 1, 2, 3, 4, 5, naszego ośrodka i pokoju: 6, 7, 8, a na koniec nas samych :): 9, 10, 11, 12.

 

PS. Natalko, dziękuję Ci za polecenie tej kawiarenki. Zielony domek rzeczywiście jest miłym lokalem i mają tam przepyszną gorącą czekoladę :).