Najnowsze wpisy, strona 9


:)
Autor: linka-1
06 lutego 2007, 20:57

Jeszcze tylko dwa dni (nie licząc dzisiejszego) i będzie po wszystkim… Krzysiowi skończy się sesja i nasza tęsknota przestanie być tak dojmująca. Brakuje mi go… i to bardzo. Przy nim wszystko wydaje się o wiele piękniejsze.

A w sobotę znajdziemy się na naszym upragnionym, wytęsknionym wyjeździe :). Pięć dni tylko dla nas… I jego obecność – na każdym kroku, przez cały czas. Tak długo marzyłam o tym, żeby móc zasypiać i budzić się u jego boku, wtulić się w niego i czuć ciepło jego ciała i oddechu… Tym żyję przez ostatnie dwa tygodnie, kiedy widujemy się przeważnie tylko przez chwilę – na spacerze. Warto było cierpliwie czekać… Niebawem to wszystko sobie odbijemy. Całe szczęście, że już tak niewiele zostało, bo Krzyś zdecydowanie za bardzo się przemęcza. Nie ukrywam jednak, że podoba mi się jego zacięcie i ambicja. Wspaniale się spisuje (nie tylko na studiach) i jestem z niego bardzo dumna :*.

 

Ciężko...
Autor: linka-1
03 lutego 2007, 18:48

Ciężko… Ciężko mi z samą sobą… Trudno jest wytrzymać z kimś, kogo się nienawidzi… A ja czasami nie znoszę samej siebie. Niestety zostałam skazana na siebie… dożywotnio. Każdy normalny człowiek robi wszystko, żeby uniknąć cierpienia i zmartwień… Ja sama je sobie zadaję. Wyrzuty sumienia, pretensje do samej siebie… Nie mogę się z tym uporać. Okazuje się, że sama dla siebie jestem najsurowszym sędzią. W takich chwilach nie jestem w stanie siebie polubić i wybaczyć samej sobie… Kiedy zdarzy mi się zranić najbliższą mi osobę, postrzegam się najgorzej, jak to tylko możliwe. W niepamięć odchodzą wszystkie dobre chwile i to, co ten ktoś może mi zawdzięczać. Liczy się tylko zło, które wyrządzam. A to mnie z kolei załamuje… Czasem bywam przewrażliwiona na jakimś punkcie, ale chyba najbardziej na punkcie własnych przewinień i potknięć. Nagle urastają one do ogromnych rozmiarów i przyćmiewają absolutnie wszystko. Wiem, powinnam to zmienić. Krzysiek już któryś raz powtarza, że powinnam zawsze patrzeć na całokształt, bo wobec niego te nieporozumienia i smutki są niczym. Może ma rację, ale… ja tak nie potrafię.

Niekiedy pozwalam, by opadły mnie wątpliwości, których tak naprawdę mieć nie powinnam. Ale to jest silniejsze ode mnie… Tak niewiele potrzeba, żeby mnie urazić czy zranić… Czasem jedno nieszczęśliwe zdanie potrafi zetrzeć uśmiech z mojej twarzy i spowodować, że w oczach pojawiają się łzy. Ból sprawia, że zamykam się w sobie i porozumienie się ze mną staje się niemalże niemożliwe. A przecież gdybym chciała powiedzieć, co mnie tak zraniło, o wiele szybciej udałoby się wyjaśnić nieporozumienie.

 

Zbyt wiele osób mnie przecenia… Ja nigdy nie postrzegałam samej siebie tak pozytywnie i nie ma szans, żeby to zmienić… Jedyne, czego się z całą pewnością wyprzeć nie mogę, czyli dobre serce i wrażliwość, nie przeszkadzają jednakże w niczym temu, żebym czasem bywała okrutna. A to się zdarza – kiedy nie przyjmuję do wiadomości tego, co ktoś do mnie mówi i pozostaję nieugięta na czyjeś prośby, błagania czy wyjaśnienia. Największa rozpacz nie jest w stanie przez jakiś czas zmiękczyć mojego serca… Zupełnie jakbym celowo pozwalała się przez chwilę komuś pomęczyć – w akcie zemsty? Przecież wiem, że nie potrafiłabym tego tak zostawić i odejść, pozostawiając kogoś pogrążonego w rozpaczy, smutku czy łzach… A jednak nim do głosu dojdzie moje serce, mija trochę czasu, który komuś wydaje się pewnie wiecznością…

Tak to wszystko wygląda, a świadomość, że dla wielu osób niezmiennie jestem uosobieniem dobroci, łagodności i doskonałości, dodatkowo pogłębia moje przygnębienie i powoduje, że jeszcze bardziej nienawidzę samej siebie, kiedy ktoś przeze mnie cierpi…

 

Po każdym takim przejściu próbuję wybaczyć samej sobie i na nowo nabrać do siebie zaufania, szacunku i sympatii… Ale jest to niezwykle żmudny proces i tak naprawdę zawsze w jakiejś części skazany na niepowodzenie. O wiele łatwiej przychodzi mi wybaczenie innym. Na duchu podnosi mnie jedynie fakt, że inni puszczają to w niepamięć i nie przywiązują do tego takiej wagi, jak ja sama. Czasem zastanawiam się tylko, czy to możliwe, żeby wszystko, co złego się dzieje, było z mojej winy. Bo nie obarczam nią nikogo innego, jak tylko siebie… Może gdybym nie była tak przewrażliwiona…

Ale jest jeszcze on :* :* :*.

Szczęśliwa :)
Autor: linka-1
25 stycznia 2007, 21:49

 

Nie ważne czy się śmieję, wygłupiam, tryskam dobrym humorem i energią, czy też wręcz przeciwnie – jestem smutna, apatyczna, zła, przygnębiona czy zrozpaczona… on jest przy mnie. Zna mnie już tak dobrze, że natychmiast wyczuwa, kiedy coś jest nie tak - wystarczy mu jeden rzut oka na moją twarz. Potrafił pogodzić się z tym, że nie zawsze chcę rozmawiać o tym, co mnie smuci czy nie daje mi spokoju… Nawet pomimo tego, że często zamykam się wtedy w sobie, a niekiedy nawet go odtrącam… Nigdy nie nalega. Liczy się z moimi odczuciami i zdaniem i zazwyczaj postępuje zgodnie z moją wolą. W całym moim życiu nie natrafiłam chyba na nikogo, kto rozumiałby mnie tak dobrze.

Na każdym kroku pozwala mi odczuć, jak ważną osobą dla niego jestem. Bardziej kochanym być już nie można… Przebywając z nim, rozmawiając czy robiąc cokolwiek innego, wciąż na nowo zdaję sobie sprawę, jakim wspaniałym jest człowiekiem i jak bardzo mi na nim zależy... Może nawet za bardzo… bo to czasami boli. A może raczej boli świadomość, że mogłabym go stracić… Staram się odsuwać od siebie podobne obawy, bo przecież rozmyślanie o tym i tak nic nie da. Ale czasem po prostu mnie takie myśli nachodzą i nie potrafię nad tym zapanować. W każdym razie zawsze, kiedy patrzę w jego prześliczne, ciepłe oczy, znajduję odpowiedź na pytanie, dlaczego jest mi tak bliski i drogi.

Nie lubię tych chwil, kiedy nie ma go przy mnie… Odczuwam wtedy jakąś pustkę, której w żaden sposób nie da się wypełnić. Najszczęśliwsza jestem wtedy, kiedy spędzamy ze sobą czas, a im więcej, tym lepiej. Pod tym względem jestem zupełnie nienasycona, bo zawsze mi mało. Jaka szkoda, że jeszcze nie możemy zamieszkać razem…

Jesteśmy ze sobą dopiero pół roku, ale już jesteśmy pewni tego, że idealnie do siebie pasujemy i chcemy spędzić ze sobą całe życie… Oby było nam to dane. W nic nie pokładam w tej chwili większej wiary i nadziei. Nie mogę i nie chcę wyobrazić sobie mojego życia, w którym nie byłoby Krzysia… Często śmieję się, że jesteśmy na siebie skazani :). O jedno proszę, niech to słodkie skazanie trwa do samego końca…

 

Ktoś mądry powiedział, że życie nabiera wartości dzięki miłości…

Moje nabrało jej dzięki Niemu :*. Za to będę Mu dozgonnie wdzięczna.

 

Mogłabym zaśpiewać za Gosią Andrzejewicz:

„Odnalazłam siebie w Tobie.

Nie potrafię Cię zapomnieć,

Bo jesteś obecny

W każdej chwili, która mnie otacza” :).

 

Tylko że moje uczucia są na szczęście nadal odwzajemniane :).

 

:)
Autor: linka-1
19 stycznia 2007, 12:16

Ach, jestem okropna… Na tak długo porzucić i zaniedbać bloga… Aż się dziwię samej sobie. Jak widać jednak zawsze nadchodzi taki moment, kiedy zaczynam za nim tęsknić i tu zaglądam :).

 

Dzisiejszy dzień jest dla mnie wyjątkowy… 19 lipca 2006 roku związałam się z Krzysiem, a to oznacza, że mija właśnie pół roku, odkąd jesteśmy razem :). Pół roku wystarczyło, żebym doszła do wniosku, iż decydując się z nim być, podjęłam najlepszą decyzję w moim życiu.

To był naprawdę magiczny czas. Zdarzały się co prawda chwile smutku czy przygnębienia, ale są one bez znaczenia wobec ogromu szczęścia i radości, które stale mi towarzyszą. Ostatnio często, nie tylko od Krzysia, słyszę, że cała promienieję… Podobno na pierwszy rzut oka widać, że jestem zakochana :). A jestem… i to do szaleństwa :).

Czy uwierzycie, że przez to pół roku nie pokłóciliśmy się ani razu? Czasem ze swoim niezwykłym talentem :P doprowadzałam do drobnych nieporozumień, ale wszystko sobie wyjaśnialiśmy i znowu było wspaniale… Dzięki Krzysiowi moje życie układa się jak w bajce. Jestem przekonana, że z nikim innym nie byłoby mi tak dobrze. Jeśli w ogóle istnieje coś takiego jak przeznaczenie, to właśnie ono nas połączyło :). Czekaliśmy na siebie całe życie… Jak dobrze, że w końcu udało się nam odnaleźć.

 

„Zostaliśmy obdarzeni

mocą dzielenia się

z drugim człowiekiem tym,

co w nas najgłębsze –

sercem, duszą, życiem.”

Ellen Sue Stern

 

Dziękuję Ci, Kochanie, za te przepiękne sześć miesięcy… Odkąd pojawiłeś się w moim życiu, stało się ono cudem. Chcę Ci podziękować również za to, że kochasz mnie taką, jaka jestem i dostrzegasz we mnie zalety, które przyćmiewają wady… Jesteś takim wspaniałym i dobrym człowiekiem, że po prostu musiałam się w Tobie zakochać. Odnajduję u Ciebie wszystkie cechy, które powinien posiadać idealny mężczyzna. Zrozumiałam, że nam obojgu nie udało się stworzyć trwałego związku w przeszłości, ponieważ nie natrafiliśmy na odpowiednią osobę. Całe to cierpienie związane z rozpadaniem się kolejnych związków było potrzebne, żeby odnaleźć w końcu prawdziwe szczęście… Musiało tak być, żebyśmy mogli się ze sobą związać i docenić to wszystko, czym obdarzył nas łaskawy los.

Wierzę, że przed nami jeszcze wiele równie wspaniałych i niezapomnianych chwil… Oby nasza miłość wzrastała z każdym dniem i nigdy się nie wypaliła…

Nadajesz sens mojemu życiu :*.

 

Uśmiech losu :)
Autor: linka-1
14 grudnia 2006, 21:25

Wiele rozmów, jeszcze więcej słów, wyjaśnień, wyznań… Tyle czułości, troskliwości, cierpliwości oraz wyrozumiałości z jego strony. Ciężko ze mną wytrzymać… Naprawdę potrafię uprzykrzyć życie samej sobie i innym przez to ciągłe wynajdywanie problemów. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że zawsze miałam szczęście… Tam w górze ktoś przez całe moje życie nade mną czuwa. Zawsze trafiałam na dobrych chłopaków… Teraz udało mi się natrafić na tego najlepszego z najlepszych. Mogłabym go nazwać ideałem z wielu powodów… Jednak tego nie zrobię. Powiem jedynie, że jest po prostu jak wyjęty z moich najpiękniejszych snów. Nawet nie przypuszczałabym, że kogoś takiego, tak bardzo odpowiadającego mi pod każdym względem, w ogóle uda mi się spotkać. Krzysiek nie jest idealnym człowiekiem, bo jak każdy czasem popełnia błędy… Ale dla mnie jest ideałem mężczyzny. Nie pozwala mi o tym zapomnieć ani na chwilę, będąc takim, jakim jest i tym, kim jest… Za całe to dobro, ciepło i uczucie, którymi mnie obdarza, mogę się mu odwdzięczyć jedynie starając się być dla niego możliwie kochaną… I mam nadzieję, że to wystarczy i nigdy go nie rozczaruje. Teoretycznie jak nikt inny potrafię zrazić do siebie ludzi, ale chyba równie silnie ich do siebie przyciągam i udaje mi się wynagrodzić im smutki i krzywdy, których za moją sprawą doświadczyli. Może dlatego nikt nigdy nie miał mnie naprawdę dosyć… Może dlatego inni tak wiele mi wybaczają… Staram się być jak najlepsza, mam naprawdę dobre serce, ale czasami wszystko to, co we mnie złe i niegodziwe, dochodzi niestety do głosu. Pomimo tego oni wciąż przy mnie trwają… Krzysiek, przyjaciele, znajomi… Nie wiem, co ja bym bez nich zrobiła. I dlatego chcę im wszystkim podziękować – za to, że są, że podnoszą na duchu, wyciągają do mnie rękę, kiedy upadam i pomagają się podnieść i stawić czoła przeciwnościom losu…

Równie serdecznie i gorąco chciałabym podziękować Wam za te wszystkie ciepłe, miłe słowa, za krytykę, Wasze opinie na przeróżne tematy, wskazówki i rady. Pewnie nawet nie domyślacie się, ile Wasze komentarze i sama Wasza obecność dla mnie znaczą.

Dzięki Wam wszystkim życie wydaje się być cudem, najwspanialszym z otrzymanych darów… Mam tak wielu cudownych ludzi dookoła…  To prawdziwe szczęście. Dziękuję!

 

Jeszcze raz pozwolił los

Dwojgu ludziom spotkać się

Łaskawy los to prawo dał

Znaleźć się zrozumieć się

Miał sto innych dla nas szans

Lecz dał największą ufał nam

Łaskawy los szczęśliwy los

Szczęśliwy los

 

Lubię dłonie twe

I uśmiech i twój wzrok

I co czujesz wiem

I tak mnie wzrusza to

Jest tyle ciepła w nas

I dobre chwile są

A serca nasze powtarzają wciąż

 

Jeszcze raz pozwolił los. . .