Najnowsze wpisy, strona 15


Bez tytułu
Autor: linka-1
12 grudnia 2005, 14:18

 

Nie potrafię… Nie potrafię poczuć się tu tak swojsko, jak dawniej… Nie potrafię ubrać wszystkich chodzących mi po głowie myśli w słowa… Tyle różnych chwil.. Czasem pięknych i szczęśliwych, czasem smutnych lub przygnębiających, ale zawsze niezapomnianych… Miłość, będąca ukoronowaniem mojego życia… Ubogacająca je i napełniająca sensem… Tyle marzeń, nadziei, pragnień a jednocześnie wiele wątpliwości, obaw i wyrzutów sumienia… Huśtawki nastrojów, gorsze i lepsze dni wciąż się ze sobą przeplatające… Pytania bez odpowiedzi… Wypowiedziane i niewypowiedziane słowa… Deklaracje, zapewnienia i wyznania…

Życie jest piękne mimo wszystko… A może tym piękniejsze, bo moje…? Nie zawsze się układa, czasami coś przyćmiewa całe szczęście, ale nie zamieniłabym się z nikim…

 

Za nami kolejny kryzys w naszym związku... Ale jak zwykle udało się zażegnać niebezpieczeństwo. Dlaczego? Bo jesteśmy pewni swoich uczuć i pewni siebie nawzajem… Bo żadne z nas nie zrobiłoby świadomie niczego, co mogłoby skrzywdzić lub zranić to drugie… Czasami się nam to zdarza, ale kiedy uświadamiamy sobie, że się ranimy, staramy się jakoś temu przeciwdziałać i to naprawić. Kocham i jestem szczęśliwa, bo wiem, że nikt nie mógłby zająć mojego miejsca u jego boku… Wiem, że on pragnie jedynie mnie i że to ze mną chce spędzić swoje życie, chociaż daleko mi do ideału… I on tak samo zdaje sobie sprawę z tego, że jest całym moim światem… Stąd bierze się siła, umożliwiająca nam pokonywanie wszelkich przeciwności losu… Siła miłości…

 

Zaprzeczenie doskonałości
Autor: linka-1
19 listopada 2005, 21:55

 

       Każde miłe, ciepłe słowo skierowane pod moim adresem sprawia, że zastanawiam się nad jego słusznością… Zaczynam analizować, w jakim stopniu ktoś ma rację, wypowiadając się tak pochlebnie na mój temat. Zdarza się, że do łez doprowadza mnie wysnucie wniosku, że sobie na to nie zasłużyłam… Że nawet w połowie nie jestem tak wspaniała, cudowna, wyjątkowa…

       Myślę, że łatwo być miłym, sympatycznym, wyrozumiałym, cierpliwym i kochanym w stosunku do (i zdaniem) osób, których nie znamy zbyt dobrze, z którymi nie mamy często do czynienia… W końcu one nie wyprowadzają nas z równowagi, nie dokuczają, nie ranią, nie denerwują… Nie mamy więc powodu, by się na nie gniewać, by mieć ich dosyć. Nie musimy uczyć się sztuki wybaczania, znajdowania kompromisu… Przy takich sporadycznych kontaktach wszystko jest o wiele łatwiejsze.

       Trudniej jednak postępować fair i być w porządku względem najbliższych. Z nimi przebywamy na co dzień, często się sprzeczamy, kłócimy, mamy siebie nawzajem dosyć. To właśnie wtedy wychodzi z człowieka to, co najgorsze… Kiedy opanowuje nas złość, przestajemy nad sobą panować… Wypowiadamy słowa, których później żałujemy, a które ranią jak ostrze. Sprawiamy przykrość, którą czasami niełatwo jest wybaczyć…

       Żałuję z powodu każdej, nawet najmniejszej krzywdy wyrządzonej innym… Mam do siebie żal i pretensje, nie potrafię wyrzucić tego z pamięci i sobie wybaczyć… Obiecuję sobie, że to się nigdy więcej nie powtórzy… Ale niestety nie udaje mi się wytrwać w tym postanowieniu. Jestem osobą niezwykle wybuchową i łatwo wyprowadzić mnie z równowagi. Czasami przemawia przeze mnie tak zajadła złośliwość i złość, że sama jestem przerażona. Mało kto wie, jak nieprzyjemna i okropna potrafię być, kiedy poczuję się atakowana, zagrożona, obrażana lub zraniona…

       Całe szczęście, że przynajmniej potrafię przyznać się do błędu i krytycznie ocenić swoje postępowanie i zachowanie. Moja skrucha zawsze jest szczera… Kiedy się uspokoję i do głosu dochodzi nie wzburzenie, złość, rozgoryczenie czy rozżalenie, ale rozsądek, zdaję sobie sprawę z niedorzeczności własnego zachowania i jego niewłaściwości. Chciałabym wtedy przychylić nieba osobie, którą w jakikolwiek sposób zraniłam lub skrzywdziłam, by w ten sposób uzyskać wybaczenie swojego podłego zachowania. Mam prawdziwe szczęście, że najbliżsi (a zwłaszcza mój chłopak, któremu najczęściej daję się we znaki) mają do mnie cierpliwość i że wiele są w stanie znieść… Zauważyłam jednak, że to wybaczenie przychodzi o wiele łatwiej im, niż mnie samej. Do tej pory nie dają mi spokoju wspomnienia moich licznych przewinień.

       Impulsem do snucia tych rozważań stało się dla mnie kilka słów napisanych przez niejaką Mamę Muminka, która niezwykle ciepło wypowiedziała się na mój temat na blogu mojego chłopaka… Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że te słowa zostały wypowiedziane niesłusznie, na wyrost… Chciałabym być tak wspaniałą osobą, za jaką uchodzę w tym miejscu… Wiele bym dała, by stwierdzenie, że jestem najwspanialszą dziewczyną na świecie, mogło okazać się prawdziwe… Ale daleko mi do takiego ideału dobroci i wewnętrznego piękna… Tysiące kobiet są o wiele wspanialsze ode mnie… Tysiące lepiej panują nad swoimi emocjami i potrafią się lepiej zachować… A jednocześnie obdarzają ciepłem, miłością, czułością… Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się im dorównać…

       Przecież nie jestem złym człowiekiem… Ja po prostu za bardzo daję się ponieść emocjom, co nie wychodzi na dobre ani mi samej, ani osobom, które przybywają w moim towarzystwie… Muszę nauczyć się traktować najbliższych pod pewnymi względami tak, jak obcych mi ludzi… Nie mogę sobie pozwolić na okropne zachowanie względem tych, na których zależy mi najbardziej. Z jakiej niby racji mieliby oni znosić więcej, niż inni…?

 

Grzesznica
Autor: linka-1
07 listopada 2005, 21:03

Odzwyczaiłam się tutaj zaglądać, pisać notki, komentować… Codziennie jest tyle do zrobienia, że zapominam, że coś takiego jak blogi w ogóle istnieje. Czasem tylko uświadamiam sobie z przerażeniem, jak wiele tracę z Waszego życia… A kiedy myślę o tym, ile opuściłam, nie mogę się zmobilizować, by to nadrobić. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Postaram się co jakiś czas odwiedzać Wasze strony, ale na pewno nie będę tego mogła robić tak często, jak w wakacje. Powoli na uczelni zaczyna się nerwówka. Niedługo będę musiała opanować tak rozległe partie materiału z różnych przedmiotów, że nie będę wiedziała, od czego zacząć…

 

Dzisiaj, kiedy wracałam z uczelni i obserwowałam młodych rodziców, zakochane pary, starsze małżeństwa, doszłam do wniosku, że miłość jest niesamowita. Nadaje sens i blask naszemu życiu :). Sprawia, że nabiera ono zupełnie nowych treści i jakości. Bez tego najwspanialszego uczucia pod słońcem moje życie byłoby jałowe, puste… To takie niezwykłe i piękne uczucie - wiedzieć i czuć, że jesteśmy dla kogoś całym światem… A on dla nas… Kocham przeogromnie… Z każdym nowym dniem bardziej świadomie, bezinteresownie, coraz mocniej… Czuję się szczęśliwa, że życie bez Niego wydaje się być niemożliwością… I tylko czasem zadaję sobie pytanie, czy to nie jest grzech… Na pierwszym miejscu powinien stać Bóg… To on powinien być najważniejszy – stanowić główny sens i treść naszego życia… W moim przypadku stanowi, ale ukochaną osobę i rodzinę przedkładam jednak nade wszystko…

 

Dwa latka związku :)
Autor: linka-1
25 października 2005, 11:48

 

Stały wśród zmienności rzeczy,

rozumiejący w świecie obojętności,

kochający i czuły w twardej rzeczywistości.

Dzieli ze mną radości i smutki.

Kładzie kres mojej samotności -

mój ukochany mąż i ojciec moich dzieci (mam nadzieję).

 

On rozświetla mój świat

miłością i śmiechem.

On obdarza każdy dzień mego życia

ciepłą obietnicą wiosny i to dzięki niemu

czuję się wiecznie młoda.

 

Radości małżeństwa?

Rzeczy wielkie i trywialne.

Twoja dłoń ściskająca moją w chwilach troski,

w chwilach radości. Brzęk twojego klucza w zamku.

Twój cichy oddech w ciemności.

Zapach kremu do golenia.

I rzeczy - znaki twej obecności.

Twoja książka leżąca otwarta na stoliku przy łóżku.

Twoja archaiczna kurtka ogrodowa

wisząca za drzwiami do kuchni.

Widok twojej sylwetki, cienia między cieniami,

gdy krzątasz się w ogrodzie w pogoni

za ostatnimi promykami dnia.

 

Mam nieodparte wrażenie,

że żaden mężczyzna dla żadnej kobiety

nigdy nie był tym, czym Ty jesteś dla mnie -

prawdą jest, że pełnia musi być proporcjonalna

do pustki... a nikt poza mną nie wie,

co było przedtem - długotrwała dzikość,

w której nie zakwitł nawet jeden kwiat róży...

i pragnienie szczęścia,

rozwarte jak czarna otchłań,

poprzedzające nadejście srebrzystej powodzi.

 

Bo z wszystkich chodzących po świecie mężczyzn,

tylko jeden jest moim światem;

O, mój drogi, Ty jesteś moim światem.

 

Dzisiaj upływają dwa lata, odkąd jesteśmy razem :). Jak ten czas szybko płynie :). A przecież wciąż mam przed oczami scenę naszego pierwszego spotkania… Wydaje się, jakby to było wczoraj… Czasami dochodzę do wniosku, że chciałabym to przeżyć jeszcze raz :).

Sebastian, Kochanie Ty moje… Pragnę Ci podziękować za te wszystkie cudowne, wspólnie spędzone chwile… Za wszystkie te dni, czasem smutne, a czasem wesołe, ale tylko nasze. Właśnie to czyni je wyjątkowymi. Dziękuję Ci za to, że byłeś dla mnie wsparciem we wszystkich chwilach zwątpienia i załamania, że zawsze stałeś po mojej stronie… Za to, że tak wiele byłeś w stanie znieść i mi wybaczyć. Wiem dobrze, jaka czasami bywam nieznośna. Niekiedy nie mogę wytrzymać sama ze sobą, a Ty robisz to już od 2 lat :). Dziękuję Ci za cierpliwość, wyrozumiałość, zaufanie, zrozumienie a przede wszystkim za Twoją miłość. Dzięki Tobie życie wydaje się piękniejsze, każda przeszkoda łatwiejsza do pokonania, a problemy łatwiejsze do rozwiązania. O ileż łatwiej radzić sobie ze wszystkimi przeciwnościami losu, kiedy mamy przy sobie kogoś bliskiego, na kogo zawsze możemy liczyć. Dziękuję Ci również za poczucie bezpieczeństwa, które mi zapewniasz. Chociażby walił się cały świat, najważniejsze, że mam Ciebie…

Kocham Cię tak, jak jeszcze nigdy nikogo nie kochałam i pewnie nikogo już nie pokocham… Całym sercem, całą duszą, ze wszystkich sił… Po prostu całą sobą, każdym milimetrem mojego ciała, moim jestestwem… Jesteś dla mnie wszystkim… A nasza miłość najpiękniejszą rzeczą, jaka przytrafiła mi się w życiu :). Dziękuję Ci za wszystko, co zrobiłeś i powiedziałeś a także za to, czego nie uczyniłeś i co przemilczałeś…

Dziękuję Ci za to, że jesteś i że napełniasz swoją obecnością każdy nowy dzień radością…

A w końcu dziękuję Bogu za to, że postawił Cię na mojej drodze… Że wszystko potoczyło się tak a nie inaczej.

Jest cudownie, wspaniale, pięknie… Wierzę, że będzie równie dobrze, a może nawet lepiej…  I że tych wspólnie przeżytych lat będzie jeszcze wiele :).

 

Do zobaczenia o 15, Kochanie :). To będzie cudowny dzień :)…

 

Śmieszka :>
Autor: linka-1
21 października 2005, 21:29

Promieniuj radością wokół siebie.

W ten sposób utworzysz krąg osób, które będą miały przyjemność, mogąc przebywać obok ciebie.

Kiedy jakiś twój przyjaciel posmutnieje, w tobie znajdzie radość.

Ogarnij swoim światłem wszystkich z twojego otoczenia, bo radość jest dziełem Bożym.

Bądź promieniem słońca rozjaśniającym życie wszystkich istot żyjących wokół ciebie.

W mojej grupie w Kolegium uchodzę za osobę niezwykle pogodną, zawsze uśmiechniętą i wesołą. Często zarażam wesołością innych, a sama długo nie mogę się uspokoić, kiedy coś spowoduje u mnie nagły wybuch śmiechu. Ponieważ oprócz mnie w mojej grupie jest jeszcze jedna Ewelina, zostałam ochrzczona mianem Śmieszki :>.

Nie oznacza to jednak, że nie mam żadnych trosk i zmartwień. Czasami jestem zniechęcona, załamana czy nawet rozgoryczona... Niejednokrotnie mam wszystkiego dosyć i wydaje mi się, że nie dam sobie rady... Bywa, że za bardzo się wszystkim przejmuję...  Staram się jednak tego nie okazywać i nie dać po sobie poznać. W końcu to i tak niczego nie zmieni, a jeśli można komuś poprawić humor czy dodać mu otuchy, przesłyłając promienny uśmiech, warto to zrobić :).

Obecnie staram się oddalić od siebie myśl o możliwych dolegliwościach i powikłaniach zdrowotnych. Po tych dniach pamiętnego załamania i przerażenia, musiałam zepchnąć te obawy gdzieś na dno podświadomości, by nie popaść w depresję. Wizytę u lekarza z pewnych względów musiałam przesunąć i udało się to zrobić dopiero na 2 listopada. Mam nadzieję, żę niebawem będę mogła się zupełnie uspokoić, a jeśli okaże się, że nie wszystko jest w porządku, to jakoś przeciwdziałać i leczyć... Muszę być dobrej myśli, by łatwiej przez to przejść i sobie poradzić... Najważniejsze, że on jest przy mnie, że mnie wspiera i nie pozwala mi zwątpić... Że są ludzie, na których zawsze mogę liczyć... I za to z całego serca dziękuję...