Archiwum luty 2004, strona 3


~Eifersucht~
Autor: linka-1
13 lutego 2004, 22:24

To takie niskie, podłe i godne potępienia uczucie, a jednak nie potrafię się przed nim obronić... Co jakiś czas opanowuje mnie całkowicie i sprawia, że ogarniają mnie niewesołe myśli i wątpliwości... A także wyrzuty sumienia... Ale to dopiero później, kiedy już się uspokoję i zaczynam racjonalnie myśleć. Dlaczego potrafiłabym wszystko zakończyć i przekreślić w ciągu jednej chwili? Muszę naprawdę się pilnować, żeby nie zrobić czegoś głupiego, czego mogłabym później żałować... Czegoś, co mogłoby mnie unieszczęśliwić... A naprawdę byłabym do tego zdolna... Miałam niestety kilkakrotnie okazję się o tym przekonać. Jestem niepojęta i momentami naprawdę nieznośna... To właśnie pod wpływem impulsu zdarza mi się popełniać największe błędy... Do wszystkiego podchodzę zbyt emocjonalnie... Zwłaszcza do spraw, które mają dla mnie ogromne znaczenie. Jestem ogromnie egzaltowana i nie potrafię tego zwalczyć. A tylko mi to szkodzi... Kiedyś to wszystko mnie zniszczy... Za dużo emocji, nerwów, rozmyślań, przejmowania się każdą błahostką... Dlaczego nie potrafię nad tym wszystkim zapanować? Moje życie jest zdeterminowane przez uczucia... Uczucia w najprzeróżniejszej formie. To one wywierają największy wpływ na moje zachowanie... Czasami czuję się tym wszystkim zmęczona... A może nawet więcej – wycieńczona. Ciekawe, ile jeszcze wytrzymam...

 

PS. Przepraszam... To jakaś słabość do nadawania tytułów po niemiecku :>. Postaram się z niej szybko wyleczyć :P.

...Nietypowa prośba ...
Autor: linka-1
12 lutego 2004, 22:42

Dzisiaj poproszona zostałam o pewną przysługę...Ponieważ chodziło o bardzo ważną dla mnie osobę, nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby odmówić. Prośba była raczej niespotykana i w związku z tym pojawiły się drobne trudności. Postanowiłam, że zrobię, co w mojej mocy, żeby jak najlepiej podołać temu zadaniu, chociaż przyznam, że miałam obawy, czy temu sprostam. W końcu to była tak ważna i delikatna kwestia... Musiałam nie tylko wczuć się w sytuację, ale też w odczucia tej osoby... Było to tym trudniejsze, że tak bardzo mi zależało, żeby wszystko poszło jak najlepiej. Zastanawiałam się, jak sama zachowałabym się w takiej sytuacji, jakie miałabym myśli i odczucia i jak ubrałabym je w słowa... Czasami tak trudno jest zebrać myśli, a co dopiero przelać je na papier... Włożyłam w to całą duszę, ale jednocześnie musiałam pamiętać, że nie mogę wszystkiego odnosić do siebie... Musiałam pamiętać dlaczego i dla kogo to robię... Szczerze mówiąc, wzruszyłam się... A jeszcze silniejsze emocje opanowały mnie, kiedy wyczułam wzruszenie osoby, dla której się tego podjęłam. Cieszę się, że osobie tej spodobało się to, co zaproponowałam... I mam nadzieję, że doceni to ktoś, z myślą o kim wszystko zostało zaplanowane... Teraz myślę o tym wszystkim  i mam łzy w oczach... Miałam okazję przekonać się, czym jest prawdziwa miłość... Miłość, która nie przemija pomimo upływającego czasu, odległości i wszystkich przeszkód i trudności... Pomimo wielu nieporozumień i cierpienia... Ty wiesz, że życzę Ci szczęścia... Szczęścia u boku tej osoby... Wierzę w to, że ona w końcu zrozumie, że jesteście sobie przeznaczeni... Że razem możecie być szczęśliwi i pokonacie wszelkie przeciwności losu... Jeżeli w ogóle można mówić o miłości, to właśnie w Waszym przypadku... I dlatego to będzie niesprawiedliwe i zbyt okrutne, jeżeli w końcu los Was nie połączy... Czasami trzeba czekać długo... bardzo długo. Ale cierpliwość popłaca... I wierzę, że Twoja wiara, miłość, wyrozumiałość i zrozumienie zostaną w końcu nagrodzone. Czekam na to już od dawna. I cały czas jestem z Tobą... Razem dotrwamy do chwili, kiedy wszystko stanie się jasne...

Ein Unglck kommt selten allein...
Autor: linka-1
11 lutego 2004, 11:59

Czyli opowieść z cyklu „nieszczęścia chodzą parami”...

Odnoszę wrażenie, że ostatnio wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie...

Niespodziewanie przedwczoraj do mojego pokaszliwania doszedł okropny katar, który wczoraj już tak się rozwinął, że nie mogłam ani na chwilę rozstać się z chusteczką. Czułam się fatalnie, a wyglądałam pewnie jeszcze gorzej i zdecydowałam się odwołać moje spotkanie z Sebastianem. Moje słonko oznajmiło, że w takim razie odwiedzi mnie z Wiktorem (szczurkiem J) w domu... Niestety ze względu na moją siostrę nie było to możliwe... Z jednej strony żałowałam, że nie zobaczę się z moim skarbem, ale z drugiej strony odetchnęłam z ulgą, że nie będzie mnie widział w takim stanie. Seba chyba jakoś się z tym pogodził... Ale później doszło do kolejnego nieporozumienia... Opanowały go natrętne myśli i różne dziwne przemyślenia. To się widocznie udziela, bo sama też zaczęłam rozmyślać o wszystkim... I doszłam do różnych głupich wniosków... Wiem, że nie zawsze będzie kolorowo, a nieporozumień nie da się uniknąć... Ale w naszym przypadku w ruch idzie niezwykle żywa wyobraźnia i... w efekcie nigdy nie przynosi to nic dobrego. W pewnym momencie już nic nie widziałam przez łzy...

Po tej rozmowie poszłam się położyć i przespałam spokojnie 1,5 godziny. Nie wiedziałam wtedy, że noc nie okaże się dla mnie łaskawa... Pod wieczór zaczęłam się czuć coraz gorzej... Kaszlałam coraz częściej, katar nie dawał mi spokoju, a oczy mi łzawiły... Moi rodzice oświadczyli, że nigdzie nie ruszam się z domu do końca tygodnia. A przecież jutro planowałam wyjazd do Częstochowy, co im zresztą oświadczyłam i doprowadziłam do ostrej wymiany zdań. Nie mam ochoty nigdzie się ruszać w takim stanie, ale tego wyjazdu nie mogę sobie podarować... Planujemy go z kumpelami już od ok. pół roku i w końcu musi dojść do skutku... Jeżeli nie w ferie, to chyba już nigdy... Dlatego nic mnie nie zatrzyma w domu...

Jakiś czas potem zadzwoniła moja koleżanka i oświadczyła, że rodzice nie puszczą jej na dwa dni... W związku z tym stanęło na tym, że będzie to jednodniowa wyprawa... Przynajmniej odpadł nam problem noclegu... My, jak to my – szalone, z głową pełną zwariowanych pomysłów - zamierzałyśmy spędzić noc w jakimś klubie... Teoretycznie (do wiadomości naszych rodziców) miałyśmy nocować w Domu Pielgrzyma. Teraz dochodzę do wniosku, że może to i lepiej, że wrócimy jeszcze tego samego dnia. Nie ma co kombinować, bo jeszcze wyniknie z tego jakieś nieszczęście... Hmm... właśnie rozmawiałam przez telefon z kumpelą – dziewczyny dzisiaj do mnie przyjdą i wszystko ustalimy. Wiem, że Anecie zależy bardzo na tym, żebyśmy jechały na dwa dni... No ale zobaczymy jak to będzie J. Żebym tylko nie dostała gorączki, bo wtedy mogę zapomnieć o jakimkolwiek wyjeździe...

Czuję się nie do życia... Mam za sobą nieprzespaną noc (udało mi się zasnąć tylko na kilka godzin), bo cały czas męczył mnie kaszel... Myślałam, że wypluję sobie płuca... Boże, czym sobie na to zasłużyłam...? Nie chcę, żeby nadeszła noc, jeżeli znowu mam przeżywać takie męczarnie L. Właśnie skończyłam lekcję niemieckiego... Powinnam teraz pisać przez 5 godzin maturę, ale chwilowo nie jestem w stanie...

Nieporozumienie z moim kotkiem, niepotrzebne nerwy... Rozpacz, łzy, zwątpienie... Teraz moja choroba, tuż przed wyjazdem do Częstochowy... Kaszel, który prawie mnie wykończył... Zerwanie kontaktów z tyloma ważnymi dla mnie osobami... Teraz jeszcze tylko brakuje tego, żeby rodzice zabronili mi jechać... A nie przeżyję tego... I tak jak na razie przez to wszystko życie wydaje mi się pasmem niepowodzeń...

Miłość od pierwszego spojrzenia ;)
Autor: linka-1
10 lutego 2004, 10:25

Wiktor... To imię szczurka mojego słonka... Jakie z niego śliczne stworzonko... Zakochałam się w nim. To była miłość od pierwszego spojrzenia... Teraz już nie mam wątpliwości, że ona istnieje ;). Takie to maleńkie i kruche... Głaskałam go tylko jednym palcem, a i tak się obawiałam, żeby nie zrobić mu krzywdy. Ma taki delikatny kręgosłup... Mogłabym na niego patrzeć godzinami... Myślałam, że słabość mam tylko do psów... Ale pomyliłam się. Odzywa się sentyment i tęsknota... W końcu kiedyś przez dość długi czas miałam myszoskoczki... Skoro nie mogę mieć w domu psa, chyba namówię moich rodziców na szczura. Moja siostra chciała chomika... A przecież to takie podobne :P. Naprawdę czuję potrzebę, żeby mieć w domu jakąś malutką, żywą istotkę... O którą mogłabym się troszczyć. Która byłaby taka ciepła i milutka... I patrzyła na mnie ślicznymi, czarnymi ślepkami...

Ja - czyli istota niemożliwa do zrozumienia?...
Autor: linka-1
09 lutego 2004, 17:15

Czego ja właściwie chcę? Chyba coraz mniej rozumiem samą siebie... A skoro mam trudności ze zrozumieniem własnej osoby, jakim cudem mogę pojąć innych? Ich słowa, zachowanie, postępowanie? Chociaż właściwie... może inni są po prostu mniej skomplikowani? A w ogóle co to oznacza, że ktoś jest skomplikowany? Czy to, że ma tak zagmatwaną psychikę, że nie sposób odnaleźć drogi w labiryncie jego myśli? Że nie sposób zrozumieć, poznać naprawdę, odgadnąć co kryje w sobie...? Potrafię robić dziwne i zaskakujące rzeczy, czasami takie, których nikt by się po mnie nie spodziewał, a chyba najmniej ja sama... Z niewiadomych przyczyn zdarza mi się niespodziewanie zamknąć w sobie i nie reagować na czyjeś prośby i pytania... W jednej chwili potrafię się śmiać, a zaraz potem zalewać łzami... Za bardzo się wszystkim przejmuję... czasami nawet bardziej niż ktoś, kogo dana sprawa bezpośrednio dotyczy... Mam zbyt miękkie serce, nie mogę patrzeć na czyjeś cierpienie i nieszczęście, a jednocześnie... staję się przyczyną czyichś zmartwień i smutku... Ranię, chociaż nie mogę znieść myśli, że ktoś cierpi z mojej winy... Dlaczego czegoś chcę lub też nie, a jednak dzieje się zupełnie inaczej... pomimo tego, że w zasadzie na niektóre sprawy mogłabym mieć duży wpływ, że mogłabym zmienić pewne rzeczy tak, żeby bardziej mi odpowiadały? Czy to z powodu lenistwa, które ma coraz większy wpływ na moje życie? Czasami dochodzę do wniosku, że jestem jedną wielką sprzecznością... Chciałabym, żeby ludzie mnie rozumieli i dobrze odczytywali moje intencje, ale... czy to jest możliwe... skoro nawet ja nie mogę siebie pojąć? Człowiek jest bardzo skomplikowaną istotą... I chyba zawsze pozostanie dla mnie zagadką... A swoją drogą... jakie to niesamowite... Każdy z nas czuje, myśli – zupełnie inaczej. Co innego nam się podoba, co innego nas cieszy, smuci, denerwuje... Mamy inne pragnienia, cele w życiu... Człowiek jest najwspanialszą istotą... a jednocześnie potrafi wyrządzać tyle zła, nienawidzić, zabijać... Dlaczego?

Chcę być dobrym, uczciwym człowiekiem... I przyczyniać się wyłącznie do szczęścia innych ludzi... I chociaż ta druga część mojego pragnienia jest niemożliwa do spełnienia, to jednak pierwszą musi mi się udać zrealizować...